Portale internetowe: „Jak wychować człowieka z poczuciem własnej wartości?”

Gabinet Psychoterapii GdańskNa portalu internetowym „Dzieci są ważne” pojawił się ciekawy tekst – poradnik dotyczący poczucia własnej wartości u dzieci. Autorką jest Ewelina Adamczyk. Warto przeczytać!

„Kiedy myślę o poczuciu wartości człowieka, wyobrażam sobie dom i jego fundament. Zdarza się, że budowniczy użyją zbyt słabych materiałów, bywa że miejsce na dom zostało niezbyt roztropnie wybrane i fundament jest stale podmywany przez wodę. Bywa i tak, że dom dostaje solidny fundament w bezpiecznym otoczeniu.

Zatem bez poczucia własnej wartości trudno wyobrazić sobie spełnione, udane, satysfakcjonujące życie człowieka – małego i dużego.

Agnieszka Stein tak mówi o poczuciu własnej wartości:

„Dobrze, że jestem na świecie. Mam tu swoje miejsce i jestem potrzebny. Mam własną drogę do przejścia, własną lekcję do nauczenia i własne zadanie do wykonania. Nie jestem ani lepszy, ani gorszy od innych i nie ma nikogo na świecie takiego samego, jak ja. Jestem niepowtarzalny. W tej chwili może niewiele wiem i umiem, ale cały czas się uczę i rozwijam. Robię to we własnym tempie i najlepiej jak potrafię.”

„Jestem w porządku i mam swoją wartość tylko dlatego, że istnieję”, dodaje Jesper Juul.

Zdolne to za mało

Takie postrzeganie dziecka rodzice przyjmują w pierwszych latach jego życia – jest ono darem, cudem, źródłem radości i miłości. Niestety zdarza się zbyt często, że z budowania poczucia własnej wartości rodzice, sami nie wiedząc kiedy, zaczynają inwestować w kształtowanie u dziecka wiary w siebie, w swoje możliwości, zdolności – a to nie to samo. Nie ma w tym nic niewłaściwego, ale wzmacnianie wiary w siebie nie spowoduje podniesienia poczucia własnej wartości, jeśli jest ono niskie. T, jak zdolne czuje się dziecko, nie podniesie jego samooceny.

Warto zadbać o to, by dziecko miało satysfakcję z faktu bycia sobą – „jestem ok, taki, jaki jestem”. By nie czerpało radości życia tylko z tego, co mu się udało, co osiągnęło – „lubię siebie, mimo, że nie potrafię pływać, nie udaje mi się zbudować wieży z klocków, boję się ciemności”.

Jak zatem wspierać poczucie wartości u dzieci?

1. Dostrzegać i akceptować takimi, jakimi są.

Bez ocen i etykietek – także tych pozytywnych – widzę, słyszę, jestem, gdy moje dziecko potrzebuje mojej uwagi np.:

„Mamo, patrz” – „Widzę cię” zamiast – „Super!, ależ jesteś zdolna”. Dostrzeganie istnienia dziecka zastępuje chwalenie osiąganych przez nie celów.

„Boję się”  – „ Jestem przy tobie. Boisz się, bo tego nie znasz….” zamiast „ Nie ma się co bać, przecież to nic takiego”.

Uznawanie uczuć dziecka zastępuje ich bagatelizowanie i podważanie.

2. Wyrażać miłość i czułość tak, by dziecko czuło się kochane.

Czasem wystarczy spojrzenie, uśmiech, pomachanie ręką w odpowiedzi na zaproszenie dziecka, by uczestniczyć w jego doświadczeniu zamiast: „ Uważaj, bo spadniesz i złamiesz nogę . Ciągłe zamartwienie się odwraca uwagę dziecka od nowych doświadczeń i skupia ją na uczuciach matki. Jednocześnie osłabia rozwój poczucia własnej wartości, gdyż dziecko otrzymuje komunikat ”nie może ci się to udać”. Można powiedzieć o swoich uczuciach: „Nie czuję się pewnie, gdy to widzę, boję się, że…chcesz mojej asekuracji?” (…)”


cały artykuł jest do przeczytania tutaj:

www.dziecisawazne.pl/jak-wychowac-czlowieka-z-poczuciem-wlasnej-wartosci/


PSYCHOTERAPIA W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK

Prasa: „Do udźwignięcia.”

Gabinet Psychoterapii GdańskNa łamach „Polityki” ukazała się ciekawa analiza problemu samobójstw w Polsce. Autorką artykułu jest Ewa Wilk:

„Co dziesiąta osoba o swoich problemach nie rozmawia nawet z mężem czy żoną. Kobiety, zwłaszcza z wielkich miast, są nieco większymi optymistkami (przypomnijmy – najwięcej prób samobójczych); najgorzej sytuację oceniają mężczyźni z najniższym wykształceniem (najwięcej samobójstw dokonanych) – połowa stwierdza, że nie ma z kim porozmawiać o swoich zmartwieniach ani w rodzinie, ani ze znajomymi. Badacze szacują, że w sumie bez jakiejkolwiek pomocy w trudnej sytuacji w Polsce znajduje się co piąty mężczyzna i co siódma kobieta.

Problem nawet nie w tym, że nie wiemy, co powiedzieć. Problem w słuchaniu. I w niewiedzy, czym jest depresja, proces samobójczy, czym zanik chęci do udziału w życiu. Ignorancją grzeszą nie tylko anonimowi internauci i tabloidy, szalejące z podniecenia, gdy targnie się na swoje życie osoba publiczna. Również poważniejsze media, na pierwszej stronie kwitując, że ktoś znany odebrał sobie życie, „bo był rzadziej zapraszany… do mediów”.

Kręcimy się wśród obiegowych nieprawd i półprawd. Że „kto gada, ten się nie zabije” – nieprawda, większość sygnalizuje zamiar. „Osoby o skłonnościach samobójczych są absolutnie zdecydowane, żeby umrzeć” – nie, większość jest ambiwalentna. „Poprawa po kryzysie oznacza, że nie ma już ryzyka” – wiele samobójstw jest popełnianych, kiedy człowiek odzyskuje energię i siłę woli, by myśli zamienić w działania. „Kto raz miał skłonności samobójcze, będzie je miał zawsze” – mogą zdarzyć się raz i nie wracać. „Samobójstwom nie da się zapobiegać” – nie wszystkim, ale większości się da.

Jak zapobiegać

Dr Iwona Koszewska w listopadzie 2008 r. po raz tysięczny wysiadła na dworcu w Zakopanem. Tym razem nie po to, by iść do Doliny Pięciu Stawów, ale porozmawiać. O samobójstwach. O halnym i jego psychicznym oddziaływaniu na ludzi. Z góralami i nie z góralami. „Każdy z rozmówców znał kilka bliskich osób, które odebrały sobie życie: sąsiad, koleżanka córki z klasy, dziadek, syn, brat, mąż, mąż, mąż…” – pisze na łamach „Psychiatrii – periodyku dla praktyków”. Potem była wizyta u wojewody małopolskiego i metropolity krakowskiego, aprobata starostwa powiatu tatrzańskiego. I tak powstał program „Żeby halny nikogo nie zabrał”. Polega na tym, żeby rozmawiać. I podczas „Jesiennych rozmów o depresji” – otwartych dla wszystkich mieszkańców (co roku w pierwszy czwartek października w Dworcu Tatrzańskim). I podczas spotkań z lekarzami, psychologami, pedagogami, przedstawicielami służb mundurowych, księżmi. Mówi się tam nie tylko o depresji i kryzysie samobójczym, ale np. o uzależnieniach czy problemach młodzieży.

Dwa razy odbył się bieg „Przegonić depresję”, a także „Randki z psychiatrą” – spotkania służące przybliżeniu ludziom istoty tego zawodu. Jeden z księży dziekanów przyznał: „Że ktoś mówi, że ma myśli samobójcze, to nie jest wcale rzadkie. I ja mu mówiłem, że człowiek wierzący to nawet myśli takich nie powinien dopuszczać. A teraz mam coś więcej, mam możność naprowadzić go do psychiatry”. (…)

Warto żyć

POLITYKA i nasz Poradnik „Ja My Oni” wraz z fundacją Cumulus dr Koszewskiej rozpoczęły akcję „Warto żyć”. Chcemy wykorzystać – jak to nazywa dr Koszewska – jasną stronę nowych mediów. We wzorach zachodnich można przebierać. Najlepszy jest holenderski program 113online, działa 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Wystarczy wpisać adres e-mail, a można skorzystać z kilku możliwości, np.: czatu kryzysowego (bezpośrednia rozmowa ze specjalistą lub przygotowanym wolontariuszem), telefonu kryzysowego, terapii przez czat (8 rozmów), terapii przez mail (8 tzw. wymian), forum internetowego, testu samooceny, czyli „kwestionariusza lęku i depresji”.

W USA – w ramach National Suicide Prevention – działa sieć ośrodków oferujących bezpłatną pomoc, czat i SMS dla osób w kryzysie samobójczym. Tamtejszy Facebook współpracuje z programem: jeśli ktokolwiek dostrzeże niepokojący komentarz, status lub post w jakimkolwiek miejscu portalu, może to zgłosić administratorowi – specjalista nawiąże kontakt z taką osobą i zaoferuje pomoc, kierując choćby na stale czynny czat z psychologiem. W Anglii niezastąpieni Samarytanie, organizacja pozarządowa, oferuje całodobowo poufny kontakt przez telefon i nowe media. (…)”


cały artykuł jest dostępny na stronie internetowej tygodnika „Polityka”:

www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1597907,3,samobojcy-sa-wsrod-nas.read


GABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSKPSYCHOLOG W GDAŃSKU

Portale internetowe: „Osoby ze schizofrenią swój głos w głowie uznają za obcy.”

Gabinet Psychoterapii GdańskNa portalu internetowym „Nauka w Polsce” ukazał się ciekawy tekst dotyczący schizofrenii. Warto przeczytać!

„Każdy słyszy w głowie swój wewnętrzny głos. Jednak osoby z omamami słuchowymi w schizofrenii uznają go za głos kogoś obcego. O psychologicznych uwarunkowaniach halucynacji opowiada w rozmowie z PAP dr Łukasz Gawęda.

„Na schizofrenię cierpi 1 proc. społeczeństwa. Ponad trzy czwarte z tych osób doświadcza w pewnym okresie choroby halucynacji słuchowych czy wzrokowych” – mówi w rozmowie z PAP psycholog dr Łukasz Gawęda z II Kliniki Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Uniwersytetu SWPS. W swoich badaniach naukowiec skupia się zwłaszcza na halucynacjach słuchowych. „Są chorzy, które słyszą piski, trzaski, szumy. Najczęściej jednak tym, co się słyszy w omamach, są głosy” – opowiada w rozmowie z PAP naukowiec.

Zaznacza, że ma to związek z funkcjonowaniem mózgu. Każdy człowiek w głowie odbiera swój wewnętrzny głos. Dzięki niemu możemy np. mówić sobie, co powinniśmy zaraz zrobić, komentujemy to, co się dzieje i przypominamy, co się zdarzyło. „To jest nasz dialog z samym sobą” – zaznacza dr Gawęda. Przyznaje jednak, że osoby ze schizofrenią uważają, że ich wewnętrzny głos nie pochodzi z nich samych.

„Kiedy nasz umysł funkcjonuje sprawnie, nie zastanawiamy się nad tym, czy myśli w głowie są nasze czy nie nasze. Oczywiste jest dla nas, że to my jesteśmy ich autorami. Ale niektóre stany uczą nas, że to nie jest takie oczywiste. Mózg wykonuje cały czas złożoną operację – musi różnicować w jakiś sposób, czy to, co odbiera, to wyobrażenie czy rzeczywistość. A pacjenci w schizofrenii mylą produkowane przez siebie czynności i słowa z tymi, które pochodzą z zewnątrz. Inaczej mówiąc, znacznie częściej mają trudności w rozpoznaniu wyobrażeń, jako wyobrażeń. Mają wrażenie, że to, co wyobrażane dzieje się rzeczywiście” – zaznacza w rozmowie z PAP psycholog.

Przyznaje, że czasem każdy mówi sobie w głowie rzeczy, które nie są przyjemne, np. „Wziąłbym go i rozszarpał!”. Osoby ze schizofrenią czasem tak bardzo nie chcą przyznać, że to ich własny głos, że uznają ten głos za dochodzący z zewnątrz. Niestety jednocześnie osoby chore nie mają nad tym kontroli.

Badacz podkreśla, że chorzy pochodzenie głosów mogą różnie wyjaśniać. „Niektórzy sądzą, że mówi do nich mafia z Moskwy. Innym wydaje się, że mówi do nich sąsiad przez ścianę. Niektórzy uważają, że ktoś przesyła im myśli przez nadajnik radiowy. A czasem ludzie są pewni, że słyszą głos Boga lub szatana. Mechanizm słyszenia halucynacji jest podobny, ale różne są przekonania co do pochodzenia tych głosów. Najprawdopodobniej znaczenie ma tutaj historia życia pacjentów, ich doświadczenia, związki z innymi i przekonania na temat ludzi i siebie w ogóle” – zaznacza badacz. (…)”


cały tekst jest dostępny na stronie internetowej:

www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,405857,psycholog-osoby-ze-schizofrenia-swoj-glos-w-glowie-uznaja-za-obcy.html


PSYCHOTERAPIA W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK

Portale internetowe: „Przemoc wobec dzieci – jak ją rozpoznać?”

Gabinet Psychoterapii GdańskKrótki i treściwy artykuł o rozpoznawaniu przemocy wobec dzieci ukazał się na portalu internetowym „DZIECI.PL”:

„Dzieci krzywdzone bardzo rzadko ujawniają doświadczenia przemocy, mówiąc o tym dosłownie, np. „Moja mama, mój tata mnie biją, źle mnie traktują, są dla mnie niedobrzy”. O tym, że coś złego dzieje się w ich życiu, mogą nas informować pewne sygnały widoczne w funkcjonowaniu takiego dziecka w przedszkolu, szkole, grupie rówieśniczej.

Przemoc, której doświadcza dziecko, w bardzo niekorzystny, a wręcz tragiczny sposób może wpłynąć na jego dalsze życie. Potencjał, z jakim dziecko przychodzi na świat może zostać zniszczony, a zaburzenia zdrowia i rozwoju fizycznego oraz psychicznego bywają nieodwracalne.

Czym jest przemoc?

Najczęściej podawane definicje przemocy wobec dzieci to: „Przemoc to celowe użycie siły fizycznej albo władzy przeciwko drugiemu człowiekowi lub grupie ludzi, prowadzące lub stwarzające ryzyko uszkodzenia ciała, śmierci, krzywdy psychicznej.”

Powyższa definicja dotyczy przemocy w ogóle, w tym dorosłych wobec dzieci. Druga definicja odnosi się do przemocy w rodzinie: „Przemoc w rodzinie to każde działanie jednego z członków rodziny lub zaniedbanie, które zagrażają życiu, cielesnej i psychicznej integralności lub wolności innego członka tej samej rodziny, bądź poważnie szkodzą jego osobowości” (Browne K., Herbert M., 1999).

Ze względu na sposoby i formy jej przejawiania, przemoc wobec dzieci podzielono na cztery rodzaje: przemoc fizyczną, psychiczną, zaniedbywanie oraz wykorzystywanie seksualne.

Przemoc fizyczna

Z dniem 1 sierpnia 2010 r. wszedł w życie art. 961 Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego, który zakazuje stosowania kar cielesnych: „Osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych”.

Niestety, wciąż wielu rodziców dziwi się, słysząc że przemoc fizyczna to także szturchanie, popychanie dziecka, szarpanie, ściskanie za szyję, kark czy zatykanie ust. Przemoc fizyczna to celowe uszkodzenie ciała, zadawanie bólu lub groźba uszkodzenia ciała. Skutkiem przemocy fizycznej mogą być złamania, siniaki, rany cięte, poparzenia, obrażenia wewnętrzne.

Jedną z form przemocy fizycznej jest potrząsanie dzieckiem. Dotyczy to niemowląt do 6 miesiąca życia. Dzieci te mają słabo rozwinięte mięśnie karku i szyi. Niezrośnięte szwy czaszki i ciemiączka pozwalają na naprzemienne ruchy głowy i mózgu. Może to prowadzić do mikrouszkodzeń w mózgu, wpływających na opóźnienie umysłowe, jak również ciężkiego uszkodzenia mózgu wskutek wylewów, a także do ślepoty i niedosłuchu. (…)”


cały tekst można przeczytać tutaj:

www.dzieci.pl/kat,1024263,title,Przemoc-wobec-dzieci-jak-ja-rozpoznac,wid,17669950,wiadomosc.html?smgputicaid=615506


PSYCHOLOG W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK

Wywiady: „Potrzeba czułości – co się dzieje, gdy nie jest zaspokojona?”

Gabinet Psychoterapii GdańskO czułości z psycholog Katarzyną Grębecką – Romanowską rozmawia Maja Jaszewska. Wywiad ukazał się na łamach „Zwierciadła”:

„Kilka miesięcy temu Teatr Ognisko rozpoczął kampanię społeczną „Niezgoda na Bezczułość”, zachęcającą do rozmowy o samotności i potrzebie miłości we współczesnym świecie. Podejmijmy więc to wyzwanie i spróbujmy powiedzieć, czym jest czułość.

Każdy z nas pragnie czułości i jest do niej stworzony, ale mimo to nie jest łatwo ją zdefiniować. W psychologii mówi się o czułości wtedy, kiedy opisuje się więź, bo jest ona jej immanentną częścią. Dlatego psychologia określa czułość jako podstawową potrzebę, wywodzącą się z relacji matki i dziecka. Opieka nad nowo narodzonym potomstwem wymaga bliskości fizycznej i czułość wywodzi się właśnie z niej. Cała sfera pielęgnacji, dotykania małego dziecka, karmienia go, przewijania, kąpania, pieszczot, przytulania, gdy płacze – ma charakter czuły i buduje więź. Dlatego dzieci z domów dziecka czy z domów, gdzie panuje dysfunkcja emocjonalna, cierpią na zaburzenia więzi. Bez czułości nie ma zdrowej, ciepłej więzi.

Swego czasu przeprowadzono głośne i kontrowersyjne badania na rezusach; odebrano młode matce i umieszczono je w pomieszczeniu, gdzie były dwie kukły – jedna z mlekiem, a druga miękka, szmaciana. Okazało się, że małpie dziecko cały czas siedziało na szmacianej małpie, w którą mogło się wtulić, a tylko na chwilę szło do drewnianej, żeby zjeść. Kiedy dorosło, nie było w stanie nawiązać żadnych relacji z innymi małpami, nie było przystosowane do życia w stadzie. Ostatnim etapem eksperymentu było połączenie dwóch osieroconych małp. Przez pierwszy miesiąc były nierozłącznie sczepione ze sobą. Badanie to dowodzi, że potrzeba czułości rozumianej jako bliskość fizyczna jest bardzo silna u naczelnych, a kiedy nie jest zaspokojona, w późniejszym czasie dochodzi do dysfunkcji w zakresie funkcjonowania w relacji i w grupie.

Nie ma czułości bez dotyku?

Myślę, że każdy postrzega ją trochę inaczej, ale z pewnością musi być w niej bliskość. Można ją okazać też ciepłym, czułym słowem, tonem głosu. Część psychologów twierdzi, że każda rodzina, każdy system wypracowuje sobie swoje wzorce czułości. Jeśli ktoś wie, że jego mama uwielbia dobrą czekoladę, i przyniesie jej tabliczkę w prezencie, może być to dla niej wystarczający gest czułości.

A jeśli ktoś w ramach przeprosin przyniesie ulubioną czekoladę, ale słowo „przepraszam” nigdy nie padnie?

Jeśli tym gestom nie towarzyszy dobra komunikacja, to wręczanie rzeczy czy drobne przysługi mogą być odbierane nie jako gesty czułości, ale coś zastępczego. Moim zdaniem w prawdziwej czułości potrzebna jest taka wrażliwość na drugiego człowieka, żeby umieć trafić w jego potrzeby. A to wymaga uważności. Jeśli więc widzimy, że komuś słowo „przepraszam” jest bardzo potrzebne, spróbujmy je powiedzieć, zamiast wykonywać różne zastępcze gesty.

Czy czułość jest typowa tylko dla bliskich relacji, czy też można być czułym również wobec obcych ludzi?

Jak najbardziej można. Jest taki fragment czułości, który wydaje się być instynktowny. Jeżeli widzimy małe, bezbronne dziecko, to bez względu na to, czy ono jest nasze, czy nie, jeśli będzie potrzebowało pomocy – ruszymy z nią. Rozczula nas widok wszystkich, którzy są bezradni i potrzebują troski. Dlatego pochylamy się opiekuńczo nad starszymi osobami, głodnymi, chorymi, dziećmi, ale też nad małymi czy potrzebującymi opieki zwierzętami.

Ale jeśli nie dostaliśmy w dzieciństwie czułości, troskliwej opieki i ciepła, nie mamy potem odpowiednich zasobów tych dóbr, żeby obdarować nimi inne osoby. Trzeba najpierw samemu się nasycić, żeby później dzielić się z innymi. (…)”


cały wywiad jest do przeczytania na stronie internetowej miesięcznika „Zwierciadło”:

www.zwierciadlo.pl/2014/psychologia/potrzeba-czulosci-co-sie-dzieje-gdy-nie-jest-zaspokojona


GABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSKPSYCHOTERAPIA W GDAŃSKU

Wykłady: „Potęga introwertyków.”

Gabinet Psychoterapii GdańskFilm przedstawia ciekawe przemówienie dotyczące introwersji i ekstarwersji. Susan Cain mówi o współczesnej kulturze, w której bycie ekstrawertykiem, osobą otwartą, towarzyską, aktywną jest najbardziej pożądane i nagradzane. W swojej wypowiedzi rozważa pozycję i samopoczucie osób bardziej zamkniętych oraz sposób, w jaki mogą się one odnaleźć w dzisiejszym, „pędzącym” społeczeństwie.

W świecie, który tak bardzo ceni walory towarzyskie i otwartość, introwerytycy napotykają na wiele trudności. Ale, jak twierdzi w pasjonującej prezentacji Susan Cain, introwertycy wnoszą do naszego życia ważne talenty i zdolności. Powinniśmy ich cenić i szanować. Wystąpienie zostało zrealizowane w ramach konferencji TED (Technology, Entertainment, Design).


Gabinet Psychoterapii GdańskSusan Cain (ur. 1968) jest amerykańską pisarką, wykładowczynią, autorką poczytnej książki pod tytułem: „Quiet: The Power of Introverts in a World That Can’t Stop Talking” („Cisza: Siła introwertyków w świecie, który nie może przestać mówić”), w której argumentuje, że współczesna, zachodnia kultura zdecydowanie nie docenia i nie szanuje cech i możliwości ludzi introwertyjnych. Susan Cain studiowała prawo na Uniwersytecie Harvarda, gdzie zdobyła dyplom prawniczy w roku 1993. Początkowo pracowała jako adwokat na Wall Street, potem jako konsultant mediacyjny. Cain zakończyła swoją karierę prawniczą dla spokojniejszego życia i zawodowo zajęła się swoją pasją- pisarstwem.


tutaj można zobaczyć ten film z polskimi napisami:


PSYCHOLOG W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK

Wpisy na blogach: „Czy psycholog jest dla czubków?”

Ciekawy tekst o terapii pojawił się na blogu „Blimsien”:

Gabinet Psychoterapii Gdańsk„Do psychologa albo psychiatry chodzą czubki. Czubki czyli ludzie „którzy sobie ze sobą nie radzą”. Są szurnięci. I słabi. Wiadomo. To całkiem inaczej niż ci, którzy sobie nie radzą z nerkami, płucami lub sercem albo skórą. Nie ma żadnego wstydu w nieogarnianiu własnego ciała. Bo co wstydliwego może być w niedomykalności zastawek? Zupełnie co innego niż taka na przykład depresja. Ma ją każdy, wiadomo, ale najczęściej ci leniwi, nieogarnięci i nieodpowiedzialni. No i najlepsze lekarstwo na deprę? „Weź się w garść”. Prawie tak samo przydatne jak „nie garb się”. (…)

Jeśli chodzi o moją osobistą historię, zawsze byłam nadwrażliwa i trochę oderwana od ziemi. Z jednej strony to miłe. Mój mózg ciągle wymyśla mi inne wymiary, to mnie napędza do działania, pomaga mi pisać, pomaga projektować, pomaga kreować różne fantastyczne rzeczy w moim życiu i nigdy nie jest szaro. Z drugiej strony, dzielę włos na czworo i często się samobiczuję. Ale pewnie uznałabym, że taka karma i life’s a bitch. Gdyby nie fakt, że czujką na samopoczucie i to czy o siebie psychicznie dbam czy nie, jest moje ciało. I ono bolało mnie od dziecka. Zwłaszcza mój brzuch. Potem doszło serce. Masakryczna ilość badań, diety wykluczające to albo tamto, rzucanie papierosów, odstawianie alkoholu, surowe albo nie surowe, laktoza? Gluten? I jakież wielkie zdziwienie, po wielu latach, że to mózg.Mózg mówi ciału „sygnalizuj problem. Szybko i mocno”. A ja leżę zgięta w pół, w bolesnych skurczach. Godzinę, czasem dwie. Dzień. Lub trzy. To się dzieje w wakacje, to się dzieje w podróży. To się dzieje w szkole. A ja panikuję i myślę „jak kiedykolwiek będę pracować zawodowo kiedy ból przychodzi i rozkłada mnie na części pierwsze a żaden lekarz nie widzi podstaw do zwolnienia mnie, bo jestem idealnie zdrowa?”. Odkładam sprawę bardzo długo. Potem mój partner namawia mnie żebym poszukała dla siebie pomocy u psychologa. Motywowana strachem i brakiem kontroli – idę.

To był pierwszy raz. Drugi – poszliśmy razem, w końcówce związku. On nic nie wyciągnął, nie chciał pracować. Ja pomyślałam sobie „nie chcę schrzanić kolejnego związku, nie chcę mieć wadliwego systemu, nic mnie już nie boli, ale w związkach mam swoje lęki i blokady i zawsze wybieram ten sam typ facetów. Chcę to zmienić”. I zostałam by pracować nad sobą. Kosztowało mnie to dużo nerwów, energii, pieniędzy i czasu. Ale też:

– umiem stawiać granice i rezygnować z relacji kiedy ktoś je notorycznie przekracza

– nie jestem już perfekcjonistką. Po prostu robię nieidealnie zamiast nie robić idealnie.

– nie besztam się za słabość. Kiedyś słabość była dla mnie obrzydliwa i nieakceptowalna. Dziś jest po prostu częścią mnie i każdego człowieka.

– nie mam wielkich sekretów. Akceptuję siebie wraz ze swoimi przywarami. Nie nakładam masek, nie robię rzeczy wbrew sobie(o ile tylko to możliwe).

– umiem nie wchodzić lub kończyć toksyczne relacje.

– umiem prosić o pomoc i wsparcie.

– mniej oceniam innych i rozumiem, że moja racja jest moja, nie musi być wszystkich.

– nie mam somatycznych objawów, które uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie.

– nie przejmuję się tym co ludzie o mnie myślą. Jeśli chcę wiedzieć sama ich o to pytam. Wybieram sobie ludzi, których opinia jest dla mnie ważna i wybieram sobie obszar, w którym jest dla mnie ważna. Nie interesuje mnie co moja szefowa myśli o moim związku, mój tato o ubraniach, które noszę, moja przyjaciółka o mojej diecie, pani na poczcie o moim ciele. Choć interesuje mnie co moja szefowa myśli o mojej kreatywności, tato o mojej błyskotliwości, siostra o umiejętności słuchania, a przyjaciółka… czy czuje się mną zainspirowana?

– umiem leniuchować.

– umiem przyjmować krytykę, ale jak mówią Amerykanie „i take nobodys shit”.

– umiem krytykować sama siebie, ale się nad sobą nie pastwię.

– jestem swoją najlepszą przyjaciółką i tworzę ze sobą najfajniejszy związek świata ♥

Zresztą wiele moich terapeutycznych odkryć przemycam tu, dla Was. To co zadziałało, jakieś mechanizmy, krzepiące słowa, staram się przemycać tak by służyły i innym. Na pewno dzięki terapii poznałam sama siebie o wiele lepiej. Niektóre mechanizmy sobie uświadomiłam, inne odkryłam nie spodziewając się ich wcale, o innych wiedziałam, ale nie miałam pojęcia jak je zmienić. Często ludzie mówią, że za terapeutę płacą ci, którzy są tak lewi, że nie mają przyjaciela, który by ich wysłuchał. Nie na tym polega terapia.

Terapeuta jest osobą z zewnątrz, która mimo, że to jej zawód, nie ma do nas interesu. To znaczy, nie jest uwikłana w nasze życie. Nie jest mamą, która nas wychowywała i się o nas martwi. Nie jest naszym partnerem, który chciałby nas zmienić na swoją modłę. Nie jest przyjaciółką, która z nami ponarzeka i ma swój punkt widzenia, więc nas „nawróci” albo przynajmniej oceni. Terapeuta musiał przejść własną terapię i jest świadomy mechanizmów działania. Wie w co grają ludzie. Ma trzeźwe spojrzenie osoby z zewnątrz i zadaje nam trafne pytania, które prowadza nas… do własnego wnętrza, pod powierzchnię. Terapeuta pozwala nam na wgląd wewnątrz siebie i… na nie wzięcie nóg za pas, kiedy tylko zobaczymy tak pająki, kurz, demony i inne potwory spod łóżka. No a ponieważ jest profesjonalistą, nie będzie nas też zawstydzał i nigdy nie wykorzysta tego przeciwko nam. To osoba, która dzięki swojej służbie i przewodnictwu łączy nas z nami samymi. (…)”


cały tekst jest do przeczytania na stronie internetowej blogu „Blimsien”:

www.blimsien.com/czy-psycholog-jest-dla-czubkow/


PSYCHOTERAPEUTA W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK

Portale internetowe: „Współuzależnienie – na czym polega?”

Blanka Kosakowska napisała krótki artykuł o współuzależnieniu. Tekst pojawił się na stronie internetowej portalu „Wpsychoświecie.Pl”:

Gabinet Psychoterapii w Gdańsku„Współuzależnienie to proces, w którym osoba nieuzależniona podejmuje silne działania wspierające w stosunku do osoby uzależnionej. Współuzależnieni to często bliscy i przyjaciele, którzy znajdują się w kręgu nałogowca. Jednak, czemu osoby niosące pomoc nazywamy WSPÓŁuzależnionymi?

Praktycznie każdy, kto żyje w związku z osobą nadużywającą substancji psychoaktywnych chce na wszelkie sposoby przetłumaczyć sobie, że „tak jest lepiej”. Wyjaśnia każde poczynania partnera, nie umie dopuścić myśli, że zarówno partner, jak i on sam boryka się z naprawdę poważnym problemem. Bliscy osoby uzależnionej wolą rozwiązywać tego typu kłopoty „za zamkniętymi drzwiami”, niż zasięgnąć rady specjalisty. Często twierdzą, że poprzez tłumaczenie, zwracanie uwagi i porządne argumentowanie ich złych poczynań rozwiążą ten problem. Niestety z biegiem czasu przekonują się, że wcale to nie zniweluje trudności, z jaką się borykają.

Jak rozpoznać, że jestem osobą współuzależnioną?

Zapoznaj się z poniższymi kryteriami. Dzięki nim możesz rozpoznać, czy Ty lub ktoś bliski dla Ciebie doświadcza problemu współuzależnienia:

  • osoba współuzależniona przejawia silną koncentrację myśli, uczuć i zachowań na zachowaniach alkoholowych osoby uzależnionej,
  • poddanie się terapii odwykowej wydaje jej się niepotrzebne, ze wszystkich sił chce usprawiedliwić poczynania uzależnionego,
  • stara się ukrywać problem przed członkami rodziny, nie chce, aby ta sytuacja wyszła na zewnątrz,
  • próbuje ograniczyć picie alkoholu przez uzależnionego np.: wylewając alkohol, odmierza ilości, sama kupuje alkohol, aby uzależniony nie musiał wyjść z domu, co spowodowałoby zakup większej ilości napoju, niż sugeruje osoba współuzależniona,
  • bierze na siebie odpowiedzialność osoby pijącej, czyli płaci za nią długi, kłamie, dba o higienę uzależnionego i jego wizerunek,
  • przejmuje obowiązki domowe za osobę uzależnioną. (…)”

cały artykuł jest dostępny na stronie internetowej:

www.wpsychoswiecie.pl/2015/05/wspouzaleznienie-na-czym-polega.html?spref=fb


GABINET PSYCHOTERAPII W GDAŃSKUTERAPIA GDAŃSK

Portale internetowe: „Czym jest asertywność?”

Gabinet Psychoterapii w GdańskuKrótko, zwięźle i na temat asertywności:

„Asertywność to umiejętność wyrażania własnych uczuć, opinii i potrzeb bez naruszania praw innych ludzi. Świadomość własnych praw, którą daje nam postawa asertywna pozwala nam dbać o własną przestrzeń i budować relacje z innymi ludźmi oparte na partnerstwie, szacunku i poszanowaniu wzajemnym uczuć i poglądów.

Wiele osób sprowadza zachowania asertywne do zachowań egoistycznych lub do mówienia „Nie”, dlatego w opisie treningu chcemy przybliżyć, czym jest asertywność i w jaki sposób może ona zmienić nasze relacje z innymi ludźmi.

Czym jest asertywność? To przede wszystkim:

  • umiejętność wyrażania opinii, krytyki, potrzeb, życzeń,
  • umiejętność odmawiania w sposób nieuległy i nieraniący innych,
  • umiejętność przyjmowania krytyki, ocen i pochwał,
  • autentyczność,
  • elastyczność zachowania,
  • świadomość siebie (wad, zalet, opinii),
  • wrażliwość na innych ludzi,
  • stanowczość.

W relacji z innymi ludźmi osoba posiadająca postawę asertywną:

  • potrafi kontrolować własne emocje, co oznacza, że wyraża uczucia bez oceniania, atakowania drugiej osoby;
  • nie ulega manipulacjom innych osób, szantażom emocjonalnym ani innym próbom wpływu emocjonalnego;
  • przyjmuje krytykę i opinię;
  • nie odczuwa lęku, poczucia winy, które paraliżują jej zachowanie i powodują, że przyjmuje postawę uległą lub agresywną;
  • potrafi prosić i wyrażać życzenia bez poczucia winy;
  • szanuje prawa, poglądy i uczucia innych nawet jeśli są one inne niż moje;
  • realizuje założone przez siebie cele, chroni własne prawo do poglądów i uczuć pomimo nacisków innych osób i z uwzględnieniem praw innych;
  • wyraża poprzez komunikowanie własnych uczuć i z poszanowaniem innych jak chce być traktowana przez nich;
  • często bowiem inni nie wiedzą co czujemy i co myślimy i w efekcie domyślają się, zgadują lub przyjmują, że zgadzamy się z ich zachowaniem wobec nas;
  • ma poczucie, że jest partnerem dla drugiej osoby i uznaje siebie za tak samo ważnego jak on;
  • potrafi egzekwować swoje prawa i chronić je;

W relacji z samym sobą osoba asertywna:

  • posiada adekwatny do rzeczywistości obraz własnej osoby;
  • posiada umiejętność stawiania sobie konkretnych i realistycznych celów, dzięki świadomości własnych słabych i mocnych stron i własnych ograniczeń i kompetencji;
  • w efekcie podejmuje działania, które są w zasięgu jego możliwości a tym samym doświadcza częściej uczucia satysfakcji niż rozczarowania wynikającego z braku realizacji założonych celów;
  • akceptuje siebie;
  • jest świadomy własnych ograniczeń i akceptuje je;
  • daje sobie prawo do popełniania błędów;”

artykuł został zaczerpnięty ze strony internetowej portalu „Park Psychologii”:

www.parkpsychologii.pl/artykuly/137-czym-jest-asertywno%C5%9B%C4%87


TERAPEUTA GDAŃSKGABINET PSYCHOTERAPII W GDAŃSKU

Wywiady: „Emocje – Co ja czuję?”

Gabinet Psychoterapii GdańskNa łamach „Polityki” ukazał się wywiad na temat aleksytymii. Rozmawiają Joanna Podgórska, redaktor tygodnika i Anna Matczak, profesor psychologii:

„Joanna Podgórska: – Aleksytymia to pojęcie coraz popularniejsze, wchodzące właśnie do potocznego słownika, choć różnie rozumiane. Ostatnio słyszałam określenie: styl emocjonalny XXI w. Jest coś na rzeczy?

Anna Matczak: – Nie, to bez sensu.

Inne rozumienie aleksytymii to właściwy mężczyznom chłodny styl emocjonalny, styl zimnego drania, niepotrafiącego okazywać uczuć.

Już bliżej, ale też nie to.

Czym więc jest aleksytymia? Emocjonalnym analfabetyzmem, uczuciową ślepotą, jak ją zdefiniować?

W ścisłym sensie aleksytymia oznacza brak słów dla emocji. Czyli można uznać, że jest to emocjonalny analfabetyzm. To niezdolność do rozpoznawania i nazywania własnych emocji, rozumienia ich i komunikowania innym. Aleksytymik nie ma dostępu do swojego wnętrza. Nie może więc też wpuścić doń innych.

Czy własnych emocji można tak nie rozumieć, jak nie rozumie się na przykład trzeciej zasady dynamiki?

Można nie tylko nie rozumieć, ale nawet nie uświadamiać sobie własnych emocji. Nie wie się, że emocje to emocje. Nie rozumie się natury doznawanego pobudzenia. Na przykład komuś kołacze serce, robi mu się gorąco, ale nie uświadamia sobie, że się boi albo jest zdenerwowany. Nie jest więc tak, że aleksytymik nie doznaje emocji. On po prostu nie kontaktuje się z nimi poznawczo. Ludzie różnią się między sobą tym, że jedni mają większą, a inni mniejszą zdolność do uświadamiania sobie emocji.

Między odczuciem a nazwaniem.

Czyli aleksytymię można stopniować?

Naturalnie. Nie jest przy tym wcale oczywiste, od kiedy można używać tego słowa; jak mała świadomość emocji jest już aleksytymią. To podobnie jak z określeniem, że ktoś jest niski. Czy wtedy, gdy ma 160, 155 czy może dopiero wtedy, gdy ma 150 cm? Tak samo umowne jest to, przy jak słabym rozpoznawaniu emocji mamy już do czynienia z aleksytymią. Ktoś może odczuwać emocje, zwłaszcza negatywne, ale nie potrafi ich zrozumieć i nazwać. Może mieszać zakłopotanie, złość, lęk. Może czuć, że coś się z nim dzieje, ale nie wiedzieć co. Na przykład, płacze, ale nie wie dlaczego; jest zły, ale nie wie na kogo. Zakres takiej niewiedzy o własnych doznaniach emocjonalnych może być większy lub mniejszy.

A jeśli określić aleksytymię jako skrajnie niską inteligencję emocjonalną, to czy na drugim końcu skali znajduje się emocjonalny geniusz?

Inteligencja emocjonalna to trochę szersze pojęcie niż tylko zdolność rozpoznawania i rozumienia własnych emocji. Ma więcej komponentów. Brak jednego z nich – zdolności do rozpoznawania emocji – to właśnie aleksytymia. Można nie być aleksytymikiem, a jednocześnie nie być inteligentnym emocjonalnie, bo na przykład umie się rozpoznawać emocje, ale nie umie się ich kontrolować. Inteligencja emocjonalna, jak każda zdolność, rozkłada się w populacji według krzywej normalnej.

Czy aleksytymia to choroba, czy cecha charakteru?

Choroba nie, raczej syndrom, swego rodzaju niedorozwój emocjonalny, który powstaje od najmłodszych lat. Bo umiejętności kontaktowania się z własnymi emocjami uczymy się od dziecka.

Czyli nie można na to zapaść jak na depresję?

Nie. Jeśli ktoś poznał emocjonalny język, to raczej go nie zapomina. Choć aleksytymia może się pojawić jako efekt uszkodzenia mózgu. Na przykład w literaturze został opisany przez neurologa Antonio Damasio przypadek pacjenta Elliota, który przeszedł operację guza mózgu (nawiasem mówiąc, uznaną za udaną); jej skutkiem ubocznym było prawdopodobnie przecięcie dróg, które łączą ciało migdałowate – strukturę mózgową odpowiedzialną za doznawanie emocji, nazywaną nawet mózgiem emocjonalnym – z korowymi ośrodkami racjonalnego myślenia. Wskutek tego Elliot stracił kontakt poznawczy z własnymi emocjami i mimo zachowania dobrej sprawności intelektualnej zaczął źle sobie radzić w życiu: rozpadło się jego małżeństwo, stracił pracę i wszystkie oszczędności, nie mógł znaleźć nowego stałego zajęcia. Przypadek ten jest interpretowany jako dowód na znaczenie emocji w życiu człowieka.

Czy to znaczy, że aleksytymik nie może normalnie funkcjonować społecznie?

Tak. Nie potrafi nazywać swoich emocji, nie rozumie odpowiadających im pojęć i słów, zatem brak mu także środków, żeby zrozumieć cudze doznania. Nie jest zdolny do empatii i dostrzegania uczuć innych ludzi. Nie potrafi nawiązywać więzi międzyludzkich, jego partner będzie się czuł odtrącony, nierozumiany. W dodatku nie rozumiejąc swoich negatywnych emocji i nie wiedząc, co z nimi zrobić, aleksytymik ma tendencję do lokowania winy na zewnątrz. Za to, co się z nim dzieje, zrzuca odpowiedzialność na otoczenie. To także psuje jego relacje z innymi. Funkcjonowanie społeczne aleksytymików jest zatem mocno zaburzone. Ale też sami ze sobą nie dają sobie rady. Często aleksytymia idzie w parze z zaburzeniami psychosomatycznymi i uzależnieniami. Ktoś, kto nie radzi sobie z emocjami, wypiera je ze świadomości, ale wyparte pobudzenie nie przestaje istnieć. Odczuwając pobudzenie, z którego emocjonalnego charakteru nie zdaje sobie sprawy, aleksytymik może widzieć w nim objawy jakichś chorób. Albo szuka ucieczki w alkoholu lub w narkotykach.

Maski aleksytymika.

Często kojarzy się aleksytymików z pokerową mimiką, nieużywaniem mowy ciała. Czy można rozpoznać ten syndrom po zewnętrznych objawach, na przykład podczas godzinnej rozmowy?

Niekoniecznie. Aleksytymicy mogą się maskować. Inteligentny aleksytymik wie, że ludzie okazują emocje, uśmiechają się do siebie. Więc może demonstrować wyuczone schematy zachowań emocjonalnych pasujące do określonych sytuacji. Ale istotnie, często na pierwszy rzut oka tacy ludzie sprawiają wrażenie superopanowanych i rzeczowych. (…)”


cały wywiad jest do przeczytania tutaj:

www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/211079,1,aleksytymia.read


TERAPIA W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK