O czułości z psycholog Katarzyną Grębecką – Romanowską rozmawia Maja Jaszewska. Wywiad ukazał się na łamach „Zwierciadła”:
„Kilka miesięcy temu Teatr Ognisko rozpoczął kampanię społeczną „Niezgoda na Bezczułość”, zachęcającą do rozmowy o samotności i potrzebie miłości we współczesnym świecie. Podejmijmy więc to wyzwanie i spróbujmy powiedzieć, czym jest czułość.
Każdy z nas pragnie czułości i jest do niej stworzony, ale mimo to nie jest łatwo ją zdefiniować. W psychologii mówi się o czułości wtedy, kiedy opisuje się więź, bo jest ona jej immanentną częścią. Dlatego psychologia określa czułość jako podstawową potrzebę, wywodzącą się z relacji matki i dziecka. Opieka nad nowo narodzonym potomstwem wymaga bliskości fizycznej i czułość wywodzi się właśnie z niej. Cała sfera pielęgnacji, dotykania małego dziecka, karmienia go, przewijania, kąpania, pieszczot, przytulania, gdy płacze – ma charakter czuły i buduje więź. Dlatego dzieci z domów dziecka czy z domów, gdzie panuje dysfunkcja emocjonalna, cierpią na zaburzenia więzi. Bez czułości nie ma zdrowej, ciepłej więzi.
Swego czasu przeprowadzono głośne i kontrowersyjne badania na rezusach; odebrano młode matce i umieszczono je w pomieszczeniu, gdzie były dwie kukły – jedna z mlekiem, a druga miękka, szmaciana. Okazało się, że małpie dziecko cały czas siedziało na szmacianej małpie, w którą mogło się wtulić, a tylko na chwilę szło do drewnianej, żeby zjeść. Kiedy dorosło, nie było w stanie nawiązać żadnych relacji z innymi małpami, nie było przystosowane do życia w stadzie. Ostatnim etapem eksperymentu było połączenie dwóch osieroconych małp. Przez pierwszy miesiąc były nierozłącznie sczepione ze sobą. Badanie to dowodzi, że potrzeba czułości rozumianej jako bliskość fizyczna jest bardzo silna u naczelnych, a kiedy nie jest zaspokojona, w późniejszym czasie dochodzi do dysfunkcji w zakresie funkcjonowania w relacji i w grupie.
Nie ma czułości bez dotyku?
Myślę, że każdy postrzega ją trochę inaczej, ale z pewnością musi być w niej bliskość. Można ją okazać też ciepłym, czułym słowem, tonem głosu. Część psychologów twierdzi, że każda rodzina, każdy system wypracowuje sobie swoje wzorce czułości. Jeśli ktoś wie, że jego mama uwielbia dobrą czekoladę, i przyniesie jej tabliczkę w prezencie, może być to dla niej wystarczający gest czułości.
A jeśli ktoś w ramach przeprosin przyniesie ulubioną czekoladę, ale słowo „przepraszam” nigdy nie padnie?
Jeśli tym gestom nie towarzyszy dobra komunikacja, to wręczanie rzeczy czy drobne przysługi mogą być odbierane nie jako gesty czułości, ale coś zastępczego. Moim zdaniem w prawdziwej czułości potrzebna jest taka wrażliwość na drugiego człowieka, żeby umieć trafić w jego potrzeby. A to wymaga uważności. Jeśli więc widzimy, że komuś słowo „przepraszam” jest bardzo potrzebne, spróbujmy je powiedzieć, zamiast wykonywać różne zastępcze gesty.
Czy czułość jest typowa tylko dla bliskich relacji, czy też można być czułym również wobec obcych ludzi?
Jak najbardziej można. Jest taki fragment czułości, który wydaje się być instynktowny. Jeżeli widzimy małe, bezbronne dziecko, to bez względu na to, czy ono jest nasze, czy nie, jeśli będzie potrzebowało pomocy – ruszymy z nią. Rozczula nas widok wszystkich, którzy są bezradni i potrzebują troski. Dlatego pochylamy się opiekuńczo nad starszymi osobami, głodnymi, chorymi, dziećmi, ale też nad małymi czy potrzebującymi opieki zwierzętami.
Ale jeśli nie dostaliśmy w dzieciństwie czułości, troskliwej opieki i ciepła, nie mamy potem odpowiednich zasobów tych dóbr, żeby obdarować nimi inne osoby. Trzeba najpierw samemu się nasycić, żeby później dzielić się z innymi. (…)”
cały wywiad jest do przeczytania na stronie internetowej miesięcznika „Zwierciadło”:
www.zwierciadlo.pl/2014/psychologia/potrzeba-czulosci-co-sie-dzieje-gdy-nie-jest-zaspokojona