Bardzo ciekawy wywiad. Z psychologiem Barbarą Arską – Karyłowską rozmawia Aleksandra Szyłło („Wysokie Obcasy”):
„Coraz więcej mówi się o tym, żeby unikać karania dzieci. Zapytam przewrotnie: czy istnieje taka sytuacja, w której kara jest zasadna?
Tak. Ale zacznę od odpytania pani. Do czego pani zdaniem służy kara?
Na przykład siedzimy w pizzerii, córka z synem kopią się pod stołem, rzucają serwetkami i wyją. Proszę, tłumaczę – nic nie pomaga. W końcu mówię: „Jak nie przestaniecie, nie będzie bajki przez trzy dni”.
Czyli po co jest ta kara?
Żeby przestali.
No tak, prawie dobrze. Kara ma zastosowanie, kiedy chcemy natychmiastowo przerwać jakieś działanie dziecka. Dlaczego twierdzę, że pani przykład jest prawie dobry? Bo ograniczyłabym się ze stosowaniem kar do sytuacji, gdy działanie dziecka zagraża bezpieczeństwu i trzeba to zachowanie przerwać natychmiast. Dziecko wybiega na ulicę. Wchodzi dziesiąty raz na zjeżdżalnię pod prąd, mimo że na placu zabaw jest tłok i w każdej chwili grozi kolizja. Wtedy stosujemy karę.
Kara powinna być bezpośrednio związana tematycznie z niepożądanym zachowaniem dziecka, działać natychmiast i uchronić dziecko przed niebezpieczeństwem. Czyli np. za wybiegnięcie na ulicę sześciolatek do końca spaceru idzie prowadzony za rękę. A nie: „Za wybiegnięcie na ulicę po powrocie do domu zabiorę ci klocki na tydzień”, „Za uparte wdrapywanie się na zjeżdżalnię pod prąd natychmiast opuszczamy plac zabaw”.
Znam dzieci, które powiedzą: „No i co z tego, wcale już nie muszę być na tym placu zabaw, i tak mi się znudził”.
Tym bym się akurat w ogóle nie przejmowała. Dziecku takie rzeczy nie są obojętne, nawet jeśli świetnie udaje, że są. (…)”
cały wywiad jest do przeczytania na stronie internetowej „Wysokich Obcasów”:
www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53664,18005518,Wychowanie__Kara_nie_uczy_dobrych_zachowan__Ona_tylko.html