Na portalu „Mam Terapeutę” pojawił się artykuł na temat samotności. Warto przeczytać!
„Każdy z nas czuł się kiedyś samotny. Stereotypowo samotność nie kojarzy nam się dobrze. Jednak, co ciekawe, bardzo różnimy się między sobą pod względem tego, jak rozumiemy samotność i jak sobie z nią radzimy.
Czym jest samotność?
Przez „samotność” często rozumiemy uczucie, które towarzyszy nam wtedy, gdy nie jesteśmy w związku, a bardzo byśmy chcieli w nim być. Trudno zgodzić się jednak z tak zawężoną definicją samotności. Zapewne każdy z nas zna takie osoby, które są w związkach miłosnych, ale wciąż czują się samotne, jak również i takie, które nie są w związku, ale nie skarżą się na samotność. „Samotni we dwoje” narzekają na to, że partner ich nie rozumie, nie wspiera, niekiedy nie szanuje. „Sami ale nie samotni” mogą natomiast czerpać przyjemność z życia, mają satysfakcjonującą pracę, dające radość hobby albo relacje z innymi osobami, przez które czują się lubiani, doceniani, uwzględniani. Czym więc jest samotność?
Ja myślałabym o samotności jako o uczuciu braku, który wywołuje tęsknotę za relacją z taką osobą, z którą możemy dzielić nasze myśli, uczucia, plany, marzenia, czuć bliskość, czy nawet jedność. Uczucie samotności jest naturalną i wręcz nieodzowną składową życia każdego człowieka. Każdy z nas je kiedyś przeżywał. Kłopot związany z uczuciem samotności zaczyna się wtedy, gdy doskwiera nam ono za często, za długo lub ze zbyt dużą intensywnością. Pojawia się jako reakcja na momenty, w których czujemy się sami. Stan bycia samemu to szczególny stan – taki, w którym jesteśmy świadomi naszej odrębności i inności od innych. Wszyscy go znamy, choć różnie znosimy. Momentem, w którym uczucie bycia samemu kojarzy się większości osób dobrze, jest stan tuż po satysfakcjonującym zbliżeniu seksualnym, gdy partnerzy są blisko, jednak każdy oddzielnie, już nie w uniesieniu, bardziej w odrębności, która wtedy jednak nie przeszkadza.
Nieumiejętność bycia samemu
Świadomość tego, że jesteśmy odrębni od naszych bliskich wydaje się czymś oczywistym, faktem, który wszyscy racjonalnie dobrze rozumiemy. Tymczasem zdarza się, że często myślimy o sobie „zbiorowo”- mniej w kategoriach „ja”, bardziej jako „my” – ja i mój partner, ja i moje dzieci, ja i moi rodzice, ja i mój zespół z pracy. Taka optyka bywa bardzo miła i zapewnia potrzebne nam poczucie przynależności. Natomiast, gdy zbyt często się nią posługujemy, okazuje się, że ma ona funkcję obronną- taką, która ma nas chronić przed zobaczeniem swojego „ja”. Kim jestem? Jaki jestem? Jak czuję się z ludźmi? Jak mi z tym, że inni są ode mnie różni?
Weźmy jako przykład fikcyjną panią Ewę – osobę, która pochodzi z zamożnej rodziny, choć sama obecnie mało zarabia. Gdyby myślała o sobie jako o „bogatej”, na poziomie faktów byłaby to prawda. Jeśli natomiast chodzi o prawdę psychologiczną na jej temat, nie jest to już takie pewne. Pozostaje bowiem wiele pytań, które można zadać sobie w takiej sytuacji. Niektóre pytania mogą okazać się bardzo bolesne, szczególnie, jeśli ta osoba dokona rozróżnienia między sobą a rodzicami: czy mogę poczuć swój własny potencjał? Czy nie czuję go, bo przysłania mi go potencjał moich rodziców? Ile sama osiągnęłam? Czy jestem zadowolona ze swojej pracy? Czy mogę czuć się kreatywna i przedsiębiorcza, czy świecę jedynie światłem odbitym od moich potentnych rodziców? Takie rozróżnienie, dzięki któremu czujemy naszą inność nawet od bliskich nam osób, może narażać na ogromną samotność, małość, czy nawet rozpacz. Może też wywoływać uczucie frustracji, zazdrości, a nawet zawiści. Ale może też być motorem do osobistego rozwoju. (…)”
cały artykuł jest do przeczytania tutaj:
http://mamterapeute.pl/samotny-a-sam/