Ten kontrowersyjny tytuł rozpoczyna wywiad na temat przemocy. Rozmawiają Paula Szewczyk, redaktorka Newsweek i Joanna Piotrowska, założycielka fundacji Feminoteka:
„„Jest z tym facetem, więc widocznie lubi być bita.” Dlaczego brakuje nam zrozumienia dla ofiar przemocy i czy wideo Emmy Murphy może uratować komuś życie mówi Joanna Piotrowska z Feminoteki. (…)
Newsweek: „Jak się prosiła to dostała”. Skąd takie reakcje?
Joanna Piotrowska: Być może takie komentarze pochodzą od osób, które same biją. Część z tych, którzy nie stosują przemocy, może ulegać fałszywym stereotypom na ten temat, ale nie sądzę, by wypowiedzieli się w ten sposób głośno. Anonimowość internetu daje możliwość do wyrażania tego typu opinii właśnie sprawcom przemocy.
Newsweek: Wyrażają je także kobiety…
Joanna Piotrowska: Część z nich staje po stronie grupy, która jest dominująca w społeczeństwie, w przypadku kultury patriarchalnej, tą stroną są mężczyźni. Robią to, żeby się im przypodobać albo nie zostać nazwane feministkami, bo to wiążę się z pseudodyskusją na ten temat. Boją się wychylać też dlatego, że nie chcą się ośmieszać. Bo przemoc ośmiesza, jak było np. w przypadku pani Aleksandry, tłumaczki zgwałconej w Elblągu. Tam też pojawiły się krytyczne głosy kobiet, wtórujące niesprawiedliwym osądom. Bezpiecznie jest im stać przy wiodącej grupie. To naturalny odruch. Ale jak powiedziała Madeleine Albright: „W piekle jest specjalne miejsce dla kobiet, które nie wspierają innych kobiet”. (…)
Newsweek: Jest jeszcze jeden rodzaj argumentu: „Jeśli bita nie odchodzi, sama prosi się o kolejne ataki”.
Joanna Piotrowska: Przemoc domowa nie pojawia się nagle. To nie jest tak, że w szczęśliwym małżeństwie któregoś razu wraca do domu mąż i zaczyna bić. Przemoc rodzi się latami, bijący sprawdzają granicę ofiar dużo wcześniej. Najczęściej zaczyna się od przemocy psychicznej, obwiniania, obrażania, zaniżania poczucia własnej wartości i odcinania ofiary od rodziny czy znajomych. Pomagający ofiarom przemocy nazywają ten proces praniem mózgu. Z taką ofiarą, najczęściej kobietą, można zrobić wszystko. Tkwią więc w takich związkach, często wmawiając sobie, że to, co się stało, to ich wina.
Newsweek: Skąd syndrom ofiary?
Joanna Piotrowska: Bo kobietom zależy na byciu z mężczyzną. Istnieje ciągle taki przekaz, że jeśli kobieta nie ma faceta, to jest z nią coś nie tak. Kobiety boją się więc utracić mężczyznę, nie reagują na pierwsze sygnały, a czasem zdarza się, że nawet ich poprawnie nie odczytują. Od najmłodszych lat jesteśmy uczone, że jak chłopak nas poklepie albo pociągnie za włosy, to takie końskie zaloty i powinny nam się podobać, w końcu to oznaka sympatii. Grancie są więc naruszane już bardzo wcześnie. Nie dziwne, że potem kobieta widzi w pierwszych oznakach przemocy wyrażanie uczuć.
Newsweek: To dlatego ofiary nie odchodzą od razu?
Joanna Piotrowska: Nie tylko, istnieje jeszcze kilka innych powodów. Choćby te ekonomiczne, ofiary mają świadomość swojej sytuacji materialnej, myślą, że nie poradzą sobie same bez pieniędzy i pracy. Część ofiar nie może także liczyć na wsparcie rodziny czy najbliższych, a boi się, że po odejściu sprawa wcale się nie zakończy, że będzie jeszcze gorzej.
Newsweek: Mają rację?
Joanna Piotrowska: To myślenie jest w pełni uzasadnione. 90 proc. zgłaszanych przypadków przemocy domowej nie jest dobrze rozwiązywana. Bijący po krótkich wyrokach wracają do domu i zaczynają się mścić. Znamy dramatyczne przypadki, kiedy sprawca po wyroku zamieszkuje ze swoją ofiarą i po jakimś czasie zabija ją siekierą.
Newsweek: Co może zrobić w Polsce ofiara?
Joanna Piotrowska: Najlepiej jest zacząć od telefonu interwencyjnego, porozmawiać z osobą, która doradzi, gdzie udać się po poradę prawną i psychologiczną. W Feminotece mamy takie porady za darmo, pomagamy wyszukać najbliższą w okolicy ofiary pomoc. Każda sprawa jest indywidualna, trzeba rozpatrywać poszczególne przypadki bardzo szczegółowo.
Newsweek: Jest jakiś „statystyczny” czas, po jakim ofiara „pęka”?
Joanna Piotrowska: Trudno określić jakiś graniczny moment. Są sytuacje, w których kobiety nie decydują się odejść ze względu na dzieci, inne zgłoszą sprawę, po czym mąż przeprasza, w relacji nadchodzi piękny czas, niemal drugi miesiąc miodowy, ofiara wycofuje pozew. Potem okazuje się, że tak naprawdę nic się nie zmieniło i znów pojawia się przemoc. Taka kobieta wstydzi się pójść do sądu drugi raz, tam też patrzą na nią krzywo i mówią „niech się pani zdecyduje”. Dostaje komunikat, że to z nią coś jest nie tak. (…)”
cały wywiad jest do przeczytania na stronie internetowej:
www.polska.newsweek.pl/przemoc-domowa-gdzie-sie-zglosic-bite-kobiety,artykuly,366517,1.html#fp=nw