Na stronie internetowej tygodnika „Polityka” można przeczytać artykuł o symbiotycznej relacji z rodzicami, autonomii, dojrzałości psychicznej, odseparowywaniu się. Autorka, Joanna Drosio-Czaplińska w ciekawy sposób łączy przykłady z życia wzięte z teoriami psychologicznymi a także wypowiedziami współczesnych psychoterapeutów:
„Mądrze przecięta pępowina to podstawa do tego, by w przyszłości mieć poczucie sensu i celu. Łatwiej go znaleźć, gdy rodzic dał przyzwolenie na bycie sobą, pozwolił się zbuntować. Nie uzależnił, nie uwiązał. Bo dzieci nie należą do rodziców. Nie żyją po to, by ich zadowalać. Nie są im nic dłużne.
Rodzice dzielą się na tych, którzy wychowują dzieci dla świata, i tych, którzy zachowują je dla siebie. Ci drudzy, choć nieświadomie, mają swoje wyrafinowane metody wikłania. Jak państwo L., którzy, nadal mieszkają z dziećmi Ewą i Markiem. Żadne z nich, choć przekroczyli już czterdziestkę (oboje po studiach i na etatach), nie miało jeszcze stałego związku. Nie licząc tego pierwszego i jak dotychczas jedynego – z rodzicami. „Gdyby była taka potrzeba, to pokupowałoby się dzieciom mieszkania” – tłumaczy sąsiadom tata. Mama wie, dlaczego dzieci nie założyły jeszcze swoich rodzin: „Córka nie miała szczęścia do mężczyzn, a Marek, to, niestety… pierdoła”. Ostatni absztyfikant Ewy był wdowcem z trójką dzieci, dlatego rodzice odradzili córce związek. Dziewczyna, która spotykała się z Markiem jeszcze rok temu, „za bardzo się rządziła”. Państwo L. znajdują wiele argumentów, by zachować dzieci przy sobie. Siedemdziesięcioletni emeryci, okopani w swoich rodzicielskich rolach, stworzyli hermetyczny system.
Czasami więzi stają się wiązaniem. Bolesną niemożliwością, chorą lojalnością, błędnym kołem. Dr Jolanta Berezowska, psychiatra, terapeutka rodzin, superwizor Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, ma wielu klientów, którzy nie potrafią odseparować się od rodziców. Mimo dojrzałego wieku, a nawet posiadania własnej rodziny nie wiedzą, kim są. Wszystko wydaje im się przypadkowe, począwszy od wyboru partnera, na pracy skończywszy. Nie potrafią stworzyć związku, bo każdy, prędzej czy później, przynosi rozczarowanie. Boją się odpowiedzialności lub są nadmiernie kontrolujący. Uzależnieni na różne sposoby od swoich rodziców nie potrafią o siebie zawalczyć, wyrwać się w świat, choć są na nim od 20, 30, a nawet 40 lat. Nie znają swoich potrzeb. Nie radzą sobie z życiem, choć pozornie wygląda to zupełnie inaczej. Dlaczego „odpępnienie” dla wielu ludzi jest takie trudne? Dr Berezowska wyjaśnia: – Dziecko zaczyna odchodzić od pierwszego spaceru na własnych nogach. Mądrzy rodzice powinni dawać wsparcie mówiąc: „poradzisz sobie”, zamiast „nie dasz rady beze mnie”. Wychowywanie to trenowanie rozłąki, która z czasem staje się coraz dłuższa.
Krok pierwszy: miłość
W dzieciństwie, gdy niewiele jeszcze zależy od nas, uczymy się wszystkiego, co najważniejsze. Człowiek rodzi się zaprogramowany na miłość. Przywiązać się i być kochanym – to nasze pierwsze zadanie rozwojowe. Jeśli matka przytula, dotyka, mówi, patrzy – mały człowiek nabiera przekonania, że świat jest bezpieczny tak jak bliskość. Psychologowie nazywają to nadzieją podstawową lub bazową ufnością.
To pierwszy moment na osi życia, które według psychologa Erika Eriksona zakończyć się powinno wewnętrzną integracją: pozbawioną bilansów akceptacją siebie i swoich wyborów. Kompetencje emocjonalne Erikson zamknął w hasłach: bazowa ufność, autonomia, inicjatywa, produktywność, tożsamość, intymność, generatywność, integralność (patrz także s. 6). To nazwy etapów, które uczą nas sztuki życia. Nic z tego, jeśli nie towarzyszy nam w tym mądry rodzic.
Bez nadziei podstawowej i wszystkich po kolei zdobytych „sprawności” nie ma nagrody – wspomnianej integralności.
Amerykański psycholog Richard D. Logan na podstawie teorii Eriksona pogrupował te poziomy rozwojowe. Według niego, jeśli nie dostaliśmy bazowej ufności, a potem nie zdobyliśmy autonomii, mamy marne szanse na udaną partnerską relację, na intymność. Bez niej według innego amerykańskiego psychologa Roberta Sternberga, autora trójczynnikowej teorii miłości, nie ma dobrego związku. (…)”
cały tekst jest do przeczytania tutaj:
www.polityka.pl/jamyoni/1524795,1,uwiazani.read