Portale internetowe: „Dlaczego warto śpiewać dzieciom?”

Na portalu internetowym „Dzieci są ważne” pojawił się artykuł o śpiewaniu niemowlakom. Opisane i zebrane w jedno miejsce zostały zalety śpiewania dzieciom:

Psychoterapia Psychodynamiczna w Gdańsku„Jak zazwyczaj reagujesz na płacz swojego niemowlaka? Według wszelkiego prawdopodobieństwa, robisz to, co matki i ojcowie różnych kultur robią od pokoleń. Próbujesz go nakarmić, kołysać i… śpiewać.

Maluch a rytm

Czy wiesz, że już jednodniowe dziecko jest w stanie rozróżniać rytmiczne wzory? W 2009 roku naukowcy z Węgier i Holandii na podstawie pomiaru fal mózgowych noworodków, badanych podczas słuchania rytmów stwierdzili, że dzieci są w stanie rozróżnić różnice między dźwiękami. Maluchy były w stanie odróżnić odtwarzany z taśmy śpiew osoby dorosłej przeznaczony dla dziecka, dla innego dorosłego i śpiew nieprzeznaczony dla słuchaczy. Wyniki badań sugerują, że styl śpiewu skierowanego do niemowląt i zdolność rozpoznawania jego właściwości mogą być wrodzone.

To nie jedyny związek między niemowlętami a muzyką. Istnieje coraz więcej dowodów, na to, że muzyka może odgrywać ważną rolę dla rozwoju małego dziecka. Niektórzy wysnuwają nawet hipotezę, że śpiewanie niemowlęciu jest pierwszą lekcją języka, z jaką maluch się styka i może zapobiec problemom językowym w późniejszym życiu.

Już dawno temu zauważono, że istnieje specjalny rodzaj komunikacji między rodzicami a niemowlętami, który polega na tym, że dorośli mówią do swoich dzieci z pewną specyficzną manierą, przypominającą coś w rodzaju pieśni. Zjawisko to występuje w różnych kulturach, a samo śpiewanie jest naturalnym sposobem komunikacji, który charakteryzuje się zróżnicowanym tempem i mocnym zabarwieniem emocjonalnym głosu. Na całym świecie rodzice śpiewają swoim dzieciom wysokim tonem i z dobitnym akcentowaniem rytmu. (…)”


całość jest dostępna tutaj:

www.dziecisawazne.pl/dlaczego-warto-spiewac-dzieciom


PSYCHOLOG GDAŃSKPSYCHOTERAPIA PSYCHODYNAMICZNA W GDAŃSKU

Wywiady: „Przez dotyk.”

Na stronie internetowej czasopisma „Więź” ukazał się wywiad z psychoterapeutą, psychoanalitykiem Cezarym Żechowskim. Rozmawiają Marianna Olszańska i Cezary Gawryś:

Psychoterapia Psychodynamiczna w Gdańsku„Czym dla małego dziecka jest jego ciało? 

U małego dziecka ciało i psychika istnieją bardzo blisko siebie, są nierozerwalne i prawie nierozróżnialne. Kiedy jednak mówimy o ciele, trzeba odróżnić ciało rzeczywiste od obrazu ciała. Według Michaela Probsta obraz własnego ciała to wszystkie myśli, fantazje, emocje dotyczące ciała, a także nasze doznania percepcyjne, decydujące o tym, jak postrzegamy swoje ciało, jak je odczuwamy, jak o nim myślimy, jakie mamy o nim wyobrażenie. Wszystko to razem jest integrowane w postaci wizerunku własnego ciała. W przypadku małego dziecka trudno jeszcze mówić o wizerunku ciała – ciało jest dzieckiem i dziecko jest ciałem.

Na tym wczesnym etapie rozwoju dziecko i jego psychika są bardzo mocno powiązane z matką, która przez opiekę, jaką otacza dziecko, przez miłość, bliskość i swoje emocje pozwala na wytworzenie się pierwotnego „ja” dziecka. To pierwotne „ja” jest bardzo silnie powiązane z ciałem. Didier Anzieu, wybitny psychoanalityk francuski, używał sformułowania „skórne ja” i uważał, że kontakt matki z dzieckiem, a więc dotyk , pieszczoty, wszystkie czynności związane z opieką mają ogromny wpływ na tworzenie się „ja” dziecka i na formowanie się granicy między jego „ja” a światem zewnętrznym. To „skórne ja” wywiera fundamentalny wpływ na rozwój procesów percepcji, poczucia spójności, oparcia, integracji i tożsamości. Dla każdego człowieka jego naturalną granicą jest skóra, granica ta tworzy się również w naszej psychice.

Skoro „skórne ja” ma tak fundamentalne znaczenie, to uzasadnione wydaje się twierdzenie, że „pierwszy dotyk” po narodzinach ma zasadniczy wpływ na późniejszy stosunek człowieka do swego ciała?

Ten „pierwszy dotyk” opisywany był w bardzo różny sposób. Donald W. Winnicott sformułował koncepcję holdingu – uważał, że matka czy ojciec, trzymając dziecko w ramionach, zapewniają mu rodzaj bezpieczeństwa, które chroni je przed lękiem i pozwała na wytworzenie się jakiejś wewnętrznej spójności i integralności. O holdingu można mówić także w szerszym wymiarze – psychicznym i emocjonalnym. Wówczas rodzic ogarnia to wszystko, co dzieje się z dzieckiem. To właśnie mogłaby wyrażać metafora „pierwszego dotyku” – matka, ojciec albo opiekunka trzyma dziecko na rękach, ale jednocześnie ogarnia emocjonalnie. Inny psychoanalityk, Wilfred R. Bion, posługiwał się metaforą kontenera, pojemnika – jego zdaniem matka jest takim właśnie pojemnikiem czy kontenerem, który zawiera w sobie dziecko. Ono jest obecne w niej, w jej przeżyciach, emocjach, umyśle, a poprzez to uczestniczy ona w regulacji bardzo głębokich procesów psychicznych dziecka i wytwarzaniu się jego mentalnego świata. (…)”


cały tekst jest do przeczytania tutaj:

www.wiez.pl/czasopismo/;s,czasopismo_szczegoly,id,554,art,15283


 TERAPIA GDAŃSKPSYCHOTERAPIA PSYCHODYNAMICZNA W GDAŃSKU

Wywiady: „Jesteśmy noszeniakami.”

Gabinet Psychoterapii GdańskNa łamach „Polityki” ukazał się ciekawy wywiad dotyczący bliskości cielesnej rodziców z dziećmi. Rozmawiają redaktorka Martyna Bunda i etolożka, dr Evelin Kirkilionis:

„Martyna Bunda: – Irytuje się pani słysząc, że branie niemowlęcia na ręce to hodowanie sobie małego tyrana?

Evelin Kirkilionis: – Irytuję się. A niestety jest to pogląd wciąż powszechny. Ale jeszcze bardziej dziwię się, jak to możliwe, że tak wielką woltę kulturową wykonaliśmy w ciągu jednego pokolenia. Tak daleko odeszliśmy od zapisanych w naszych genach instrukcji postępowania właściwych dla gatunku.

A jakie to instrukcje?

Genetycznie rzecz biorąc, ludzkie dziecko należy do noszeniaków. Od małp począwszy, dla nich wszystkich dotyk, bezpośrednia bliskość jest potrzebą podstawową, tej samej rangi co jedzenie. Dziecko pozostawione samo odczuwa to jako zagrożenie życia, co ma ogromne konsekwencje dla jego rozwoju. Z perspektywy naukowej pomysł, że niemowlę noszeniaka można rozpieścić noszeniem, okazuje się absurdalny.

Dorosły myśli zwykle, że stwarza dziecku lepsze warunki do odpoczynku, stawiając mu łóżeczko w spokojnym, oddalonym miejscu.

Więc popełnia błąd, przykładając do niemowlęcia swoją dorosłą miarę. Niemowlę przychodzi na świat z programem stworzonym dla swojego gatunku więcej niż 4 czy 5 mln lat temu – bo tyle czasu upłynęło, odkąd przestaliśmy być koczownikami i zmieniliśmy tryb życia. Kilka milionów lat to jednak za mało, aby w naszych zapisach genetycznych mogły się dokonać jakieś większe zmiany. Genetycznie wciąż jesteśmy tamtymi koczownikami, a pozostawione w osobnym miejscu dziecko musi zawalczyć krzykiem, by ktoś zabrał je ze sobą, tak jakby walczyło o życie.

Oczywiście nie znaczy to, że dwójka rodziców ma nosić swoje dziecko przez 24 godziny na dobę. Jeśli trzymając je na rękach czują się nieswojo albo wręcz walczą z bólem fizycznym, to takie noszenie przyniesie skutek odwrotny do zamierzonego. Wówczas lepiej będzie, jeśli poprzestaną na intensywnych zabawach z przytulaniem czy nawet na regularnym masażu dziecka, dając mu oprócz tego jakiś substytut noszenia, choćby kołyskę. No i będą oczywiście reagować na jego potrzeby.

Dlaczego akurat dotyk ma takie znaczenie?

Pomaga dziecku i opiekunowi lepiej wzajemnie dostroić się do siebie. Natura tak to wymyśliła, że w następstwie wzajemnego dotykania się do mózgu dziecka i rodzica uwalniają się bardzo ważne hormony. Co więcej, dziecko rodzi się wyposażone we wszystkie neurony, którymi będzie dysponować całe życie, ale to właśnie dotyk stoi za wytwarzaniem się połączeń między tymi neuronami. To liczba połączeń, a nie liczba neuronów, jest kluczowa z perspektywy inteligencji. (…)”


cały tekst jest dostępny na stronie internetowej tygodnika „Polityka”:

http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1523107,1,o-niezwyklych-relacjach-doroslych-i-dzieci.read


TERAPIA W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK

Wywiady: „Potrzeba czułości – co się dzieje, gdy nie jest zaspokojona?”

Gabinet Psychoterapii GdańskO czułości z psycholog Katarzyną Grębecką – Romanowską rozmawia Maja Jaszewska. Wywiad ukazał się na łamach „Zwierciadła”:

„Kilka miesięcy temu Teatr Ognisko rozpoczął kampanię społeczną „Niezgoda na Bezczułość”, zachęcającą do rozmowy o samotności i potrzebie miłości we współczesnym świecie. Podejmijmy więc to wyzwanie i spróbujmy powiedzieć, czym jest czułość.

Każdy z nas pragnie czułości i jest do niej stworzony, ale mimo to nie jest łatwo ją zdefiniować. W psychologii mówi się o czułości wtedy, kiedy opisuje się więź, bo jest ona jej immanentną częścią. Dlatego psychologia określa czułość jako podstawową potrzebę, wywodzącą się z relacji matki i dziecka. Opieka nad nowo narodzonym potomstwem wymaga bliskości fizycznej i czułość wywodzi się właśnie z niej. Cała sfera pielęgnacji, dotykania małego dziecka, karmienia go, przewijania, kąpania, pieszczot, przytulania, gdy płacze – ma charakter czuły i buduje więź. Dlatego dzieci z domów dziecka czy z domów, gdzie panuje dysfunkcja emocjonalna, cierpią na zaburzenia więzi. Bez czułości nie ma zdrowej, ciepłej więzi.

Swego czasu przeprowadzono głośne i kontrowersyjne badania na rezusach; odebrano młode matce i umieszczono je w pomieszczeniu, gdzie były dwie kukły – jedna z mlekiem, a druga miękka, szmaciana. Okazało się, że małpie dziecko cały czas siedziało na szmacianej małpie, w którą mogło się wtulić, a tylko na chwilę szło do drewnianej, żeby zjeść. Kiedy dorosło, nie było w stanie nawiązać żadnych relacji z innymi małpami, nie było przystosowane do życia w stadzie. Ostatnim etapem eksperymentu było połączenie dwóch osieroconych małp. Przez pierwszy miesiąc były nierozłącznie sczepione ze sobą. Badanie to dowodzi, że potrzeba czułości rozumianej jako bliskość fizyczna jest bardzo silna u naczelnych, a kiedy nie jest zaspokojona, w późniejszym czasie dochodzi do dysfunkcji w zakresie funkcjonowania w relacji i w grupie.

Nie ma czułości bez dotyku?

Myślę, że każdy postrzega ją trochę inaczej, ale z pewnością musi być w niej bliskość. Można ją okazać też ciepłym, czułym słowem, tonem głosu. Część psychologów twierdzi, że każda rodzina, każdy system wypracowuje sobie swoje wzorce czułości. Jeśli ktoś wie, że jego mama uwielbia dobrą czekoladę, i przyniesie jej tabliczkę w prezencie, może być to dla niej wystarczający gest czułości.

A jeśli ktoś w ramach przeprosin przyniesie ulubioną czekoladę, ale słowo „przepraszam” nigdy nie padnie?

Jeśli tym gestom nie towarzyszy dobra komunikacja, to wręczanie rzeczy czy drobne przysługi mogą być odbierane nie jako gesty czułości, ale coś zastępczego. Moim zdaniem w prawdziwej czułości potrzebna jest taka wrażliwość na drugiego człowieka, żeby umieć trafić w jego potrzeby. A to wymaga uważności. Jeśli więc widzimy, że komuś słowo „przepraszam” jest bardzo potrzebne, spróbujmy je powiedzieć, zamiast wykonywać różne zastępcze gesty.

Czy czułość jest typowa tylko dla bliskich relacji, czy też można być czułym również wobec obcych ludzi?

Jak najbardziej można. Jest taki fragment czułości, który wydaje się być instynktowny. Jeżeli widzimy małe, bezbronne dziecko, to bez względu na to, czy ono jest nasze, czy nie, jeśli będzie potrzebowało pomocy – ruszymy z nią. Rozczula nas widok wszystkich, którzy są bezradni i potrzebują troski. Dlatego pochylamy się opiekuńczo nad starszymi osobami, głodnymi, chorymi, dziećmi, ale też nad małymi czy potrzebującymi opieki zwierzętami.

Ale jeśli nie dostaliśmy w dzieciństwie czułości, troskliwej opieki i ciepła, nie mamy potem odpowiednich zasobów tych dóbr, żeby obdarować nimi inne osoby. Trzeba najpierw samemu się nasycić, żeby później dzielić się z innymi. (…)”


cały wywiad jest do przeczytania na stronie internetowej miesięcznika „Zwierciadło”:

www.zwierciadlo.pl/2014/psychologia/potrzeba-czulosci-co-sie-dzieje-gdy-nie-jest-zaspokojona


GABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSKPSYCHOTERAPIA W GDAŃSKU

Wywiady: „Czy szukanie drugiej połówki jabłka ma sens?”

Gabinet Psychoterapii w GdańskuAgnieszka Jucewicz rozmawia z profesorem Bogdanem Wojciszke na temat miłości. Tekst ukazał się w „Wysokich Obcasach”:

„W to, że cokolwiek może trwać wiecznie, już chyba nikt dzisiaj nie wierzy. Jednocześnie ludzie są tak skonstruowani, że uważają trwanie za niezwykłą wartość. Wydaje nam się, że jeśli coś nie jest wieczne, to jakby mniej istniało. A przecież fakt, że zimą jest śnieg, a latem go nie ma, nie oznacza, że zimy nie było.

Wielu ludzi wierzy w romantyczną wizję miłości, w dwie połówki jabłka, które powinny się odnaleźć i połączyć na wieczność. Warto mieć takie iluzje?

W to, że cokolwiek może trwać wiecznie, już chyba nikt dzisiaj nie wierzy. Jednocześnie ludzie są tak skonstruowani, że uważają trwanie za niezwykłą wartość. Wydaje nam się, że jeśli coś nie jest wieczne, to jakby mniej istniało. A przecież fakt, że zimą jest śnieg, a latem go nie ma, nie oznacza, że zimy nie było.

Co pan przez to rozumie?

Niektóre rzeczy po prostu powtarzają się cyklicznie, a inne zanikają bezpowrotnie. To jest życie. A my zostaliśmy zanurzeni w przekazie kulturowym, który na piedestale stawia miłość namiętną, romantyczną, jakby innych rodzajów miłości nie było. To widać wszędzie, począwszy od bajek, przez literaturę, po filmy. Szukają się dwie połówki jabłka i jeśli się odnajdą, to taka para będzie żyć szczęśliwie aż po grób. Przy czym kultura skupia się raczej na ekscytującym czasie poszukiwań, a nie na późniejszym „aż po grób”. „Ogniem i mieczem” Sienkiewicza kończy się, kiedy para staje na ślubnym kobiercu. Tak samo „Potop”. Tak jakby dalej nie było nic ciekawego do opisywania.

Bo czasem tak to się kończy.

Często jednak nie, chociaż trudno wyobrazić sobie związek, który przez cały czas miałby charakter namiętny. Fajnie trwać we wzajemnym zachwycie przez dwa, cztery lata – to zwykle tyle trwa – ale przeżywać namiętne porywy 40 lat? To by było potwornie męczące.

Czym jest ta namiętność? To seks?

Między namiętnością a seksem jest spora różnica, ludzie przeżywają jedno i drugie niezależnie od siebie. Namiętność ogniskuje się na jednej osobie. A pożądanie seksualne może być rozproszone na szeroką grupę osób. Praktycznie nie zdarza się, by ktoś popełnił samobójstwo z tego powodu, że nie uprawiał seksu z jakąś osobą, bo jeśli nie może tej potrzeby zrealizować z kimś konkretnym, to znajdzie inny obiekt. A z powodu odrzuconej miłości samobójstwa się zdarzają. Poza tym seksem się handluje, a namiętnością – nie sposób. (…)

Skoro nie namiętność sprawia, że ludzie czują się ze sobą szczęśliwi, to co jest tym klejem, który trzyma pary razem?

Intymność. Przyjazne uczucia wobec partnera, wspólny świat oraz to, jak para reaguje na kryzysy. Jedną z ważniejszych funkcji związku jest zapewnianie sobie wsparcia społecznego. Jeśli partner zostanie naszym najbliższym przyjacielem, nie tylko rozumie nas intelektualnie, ale też emocjonalnie. Kiedy przechodzimy przez trudne chwile, jest nam w stanie powiedzieć: „Masz prawo czuć się tak, jak się czujesz”. Albo: „Jesteś fajnym, sensownym człowiekiem”. I powie to wtedy, kiedy najbardziej potrzebujemy podobne rzeczy usłyszeć. To ma dobroczynny wpływ nie tylko na naszą psychikę, ale też na ciało. Wsparcie partnera chroni kobiety przed depresją, na którą zapadają cztery razy częściej niż mężczyźni. A wsparcie kobiet chroni partnerów dosłownie przed śmiercią. Mężczyźni, którzy mają szczęśliwe związki, żyją dłużej i mają lepszą kondycję zdrowotną.”


cały wywiad jest do przeczytania na stronie internetowej „Wysokich Obcasów”:

www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53664,16508162,Czy_szukanie_drugiej_polowki_jablka_ma_sens_.html


PSYCHOTERAPIA GDAŃSKGABINET PSYCHOTERAPII W GDAŃSKU