Wykłady: „Potęga introwertyków.”

Gabinet Psychoterapii GdańskFilm przedstawia ciekawe przemówienie dotyczące introwersji i ekstarwersji. Susan Cain mówi o współczesnej kulturze, w której bycie ekstrawertykiem, osobą otwartą, towarzyską, aktywną jest najbardziej pożądane i nagradzane. W swojej wypowiedzi rozważa pozycję i samopoczucie osób bardziej zamkniętych oraz sposób, w jaki mogą się one odnaleźć w dzisiejszym, „pędzącym” społeczeństwie.

W świecie, który tak bardzo ceni walory towarzyskie i otwartość, introwerytycy napotykają na wiele trudności. Ale, jak twierdzi w pasjonującej prezentacji Susan Cain, introwertycy wnoszą do naszego życia ważne talenty i zdolności. Powinniśmy ich cenić i szanować. Wystąpienie zostało zrealizowane w ramach konferencji TED (Technology, Entertainment, Design).


Gabinet Psychoterapii GdańskSusan Cain (ur. 1968) jest amerykańską pisarką, wykładowczynią, autorką poczytnej książki pod tytułem: „Quiet: The Power of Introverts in a World That Can’t Stop Talking” („Cisza: Siła introwertyków w świecie, który nie może przestać mówić”), w której argumentuje, że współczesna, zachodnia kultura zdecydowanie nie docenia i nie szanuje cech i możliwości ludzi introwertyjnych. Susan Cain studiowała prawo na Uniwersytecie Harvarda, gdzie zdobyła dyplom prawniczy w roku 1993. Początkowo pracowała jako adwokat na Wall Street, potem jako konsultant mediacyjny. Cain zakończyła swoją karierę prawniczą dla spokojniejszego życia i zawodowo zajęła się swoją pasją- pisarstwem.


tutaj można zobaczyć ten film z polskimi napisami:


PSYCHOLOG W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK

Wywiady: „Olaf Lubaszenko: Przez pięć lat myślałem, że po prostu jest mi smutno.”

Psychoterapeuta GdańskNa łamach „Gazety.pl” z Olafem Lubaszenko rozmawiała Hanna Rydlewska:

„Zbudowany ze sprzeczności. Pełen obaw, a zarazem gotowy do podejmowania odważnych decyzji. Ma ogromny talent aktorski, ale jest introwertykiem, publiczne występy wiele go kosztują. Poczucie humoru miesza się u niego z melancholią, doprawioną autokrytycyzmem. – Mnie praktycznie się nie zdarza myśleć o sobie bezkrytycznie – mówi Olaf Lubaszenko. Przy okazji premiery książki „Chłopaki niech płaczą” pytamy go, czy lubi siebie. I jaki ma problem.

„(…) Moje cierpienie doszło do takiego natężenia, że wydawało się zupełnie nieprawdopodobne, żeby sama tylko rozmowa z innym śmiertelnikiem, choćby nawet najwybitniejszym specjalistą, ekspertem w dziedzinie zaburzeń afektywnych (nastroju), mogła w jakikolwiek sposób mi ulżyć” – napisał William Styron w swoim eseju o depresji „Ciemność widoma”.  To trochę o tym?

– Pewnie, że tak. To jest dziwna dolegliwość czy choroba. Rzeczywiście towarzyszy jej duże cierpienie, ale będąc z boku, trudno dostrzec jej przyczyny. Dla obserwatorów, nawet tych wnikliwych, nie ma sensu. To wygląda jak użalanie się nad sobą.

Weź się w garść, chłopie?

– Tak mówią, ale ja też ich rozumiem. To jest choroba duszy, a choroba duszy zawsze jest naszą sprawą. Każdy choruje inaczej. Na szczęście nie dotyka to wszystkich, jednak coraz więcej z nas ma problemy tej natury. To jest cena za to, jak wygląda współczesny świat, ile od nas wymaga.

Współczesność nie sprzyja szczęściu?

– To jest kolejny paradoks: nie sprzyja szczęściu, ale też daje praktycznie nieograniczone możliwości zaspokajania na chwilę potrzeby szczęścia. Tylko na chwilę. Wszystko jest tak szalenie dostępne, że właściwie nieosiągalne.

Czy problemy psychiczne są wciąż tematem tabu? Trudno w naszym kraju powiedzieć publicznie, że cierpi się na depresję?

– To jest chyba kwestia oswojenia tematu. Jeśli coś nowego pojawia się w naszej przestrzeni publicznej, to na początku budzi kolosalną nieufność. Może i agresję, lęk. A potem stopniowo uciera się jakieś zrozumienie w tej kwestii, społeczna świadomość.

Przeszliśmy naprawdę długą drogę. Proszę spojrzeć, jak mniejszości seksualne były postrzegane w naszym kraju dziesięć lat temu, a jak są dziś. To jest proces, który trwa. W sprawie dolegliwości natury psychicznej jesteśmy natomiast na początku tej drogi. Jeszcze parę lat musi minąć, żeby coś się ruszyło.

Ważna jest też edukacja. To, żeby ludzie wiedzieli, że to choroba, że mogą i powinni zgłosić się po pomoc.

– To był chyba najciekawszy moment, jak dzisiaj na to patrzę. Najbardziej zdumiewa mnie, że nie myślałem, że to jest choroba, że mam depresję, tylko przez pięć lat uważałem, że jest mi smutno. Że być może świat stracił dla mnie blask, że mam taki okres w życiu.

Zakładam, że jest parę milionów, a przynajmniej paręset tysięcy ludzi w Polsce, którzy nie wiedzą, co im jest. Którzy myślą, że nawalają, że zawodzą, że są beznadziejni. A to można leczyć. Do tego potrzebna jest diagnoza, psychoterapia, czasem farmakologia. Bo w gruncie rzeczy chodzi o chemię w naszym mózgu. Pytanie tylko, skąd taka konkretna chemia. I tu dochodzimy do sedna.

To ja zapytam jeszcze raz: jaki jest pana problem?

– Nie potrafię tego zweryfikować, zdiagnozować z jakąś zabójczą pewnością, ale w moim przypadku to jest po prostu za szybkie tempo. I za małe przygotowanie, które polega przecież na wytworzeniu mechanizmów obronnych – systemu reagowania na bodźce, na sytuacje krytyczne. A ja nie byłem na nic przygotowany. Zostałem rzucony na głęboką wodę. Odpowiedzialność bywała duża. Myślę, że to jest odpowiedź.

Do tego doszły konkretne predyspozycje. Wrażliwość, słabość. Ale jestem w zupełnie innym miejscu niż 10 lat temu. I, prawdę mówiąc, nie patrzę na siebie z tamtych lat jak na kogoś bardzo mi bliskiego. Potrafię dość chłodno analizować samego siebie. I niewiele mam wspólnego z tamtym gościem. (…)”


cały artykuł do przeczytania na stronie internetowej portalu „Gazeta.pl”:

http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138262,18284901,Olaf_Lubaszenko__Przez_piec_lat_myslalem__ze_po_prostu.html


PSYCHOLOG W GDAŃSKUPSYCHOTERAPEUTA GDAŃSK