Portale internetowe: „Życzliwość jest zaraźliwa.”

Psychoterapia Psychodynamiczna GdańskO ciekawym eksperymencie napisano na portalu internetowym miesięcznika „Charaktery”:

„Kiedy widzimy dobroć ludzką – życzliwe, bezinteresowne reakcje – robi nam się ciepło na sercu i mamy ochotę być lepszymi ludźmi. Dobroć jest bowiem zaraźliwa.

Udowodnili to eksperymentalnie politolog James Fowler z University of California, San Diego i socjolog Nicholas Christakis z Harvard University. W zaprojektowanej przez nich grze badanym wręczono po 20 monet i dla rozgrywki podzielono ich na czteroosobowe grupy. W takich grupach, w sekrecie przed pozostałymi graczami, każdy miał zdecydować ile zostawi dla siebie, a ile odda na wspólny fundusz. Następnie pieniądze z funduszu mnożono przez określony wskaźnik, a później dzielono między członków grupy. Oczywiście szanse na największą wygraną stwarzała sytuacja, w której wszyscy oddaliby wszystkie pieniądze na fundusz. Ponieważ jednak poszczególni gracze nie wiedzieli jakie decyzje podejmują inni, często woleli się zabezpieczyć i zachować sobie część z pierwotnej puli – zamiast liczyć na szczodrość pozostałych.

Hojne zagrywki

Rozgrywki powtarzano wielokrotnie, w różnych składach tak, by decyzje uczestników nie były związane z jakimiś osobistymi uprzedzeniami. Mimo to badacze zaobserwowali pewien charakterystyczny wzór zachowań. Kiedy jedna osoba oddawała wszystkie swoje monety, w kolejnych dwóch rundach jej niedawni partnerzy stawali się bardziej hojni. Ci, którzy zostali obdarowani dzięki hojności innych, również stawali się hojni. Gdy z kolei do regulaminu rozgrywki dodano kary – gracz mógł zapłacić, by jakiś samolubny i skąpy osobnik dostał mniejszą kwotę niż wszyscy – hojność trwała jeszcze dłużej. – Można było się spodziewać, że niektórzy gracze nic nie będą wpłacać na fundusz i nie zapłacą za ukaranie innych samolubów. Po prostu będą trzymać pieniądze przy sobie. Ale badani wcale nie poszli tym tropem – komentują Fowler i Christakis. Ich zdaniem wyjaśnienie zachowania badanych nie wiąże się z kalkulacją co się opłaca, ale w naśladowaniu. Gdy ktoś okazuje hojność – inni idą wskazanym tropem. Dr Steve Taylor z Leeds Metropolitan University uważa, że nawet najprostsze sytuacje w których okazuje się elementarną życzliwość i dobroć dają to coś, co odczuwamy jako ciepło na sercu i wszechogarniający spokój. (…)

Rzadki wzorzec reakcji

Ale jak wygląda to „ciepło na sercu” w rzeczywistości? Sprawdzali to psychologowie Walter Piper z New York University, Laura Saslow z University of California i Sarina Saturn z Oregon State University. Badacze mierzyli aktywność mózgu i tętno ponad stu badanych podczas oglądania aktów heroizmu, dobroci lub zabawnych historii. Oglądanie nagrań pokazujących ludzką odwagę powodowało aktywację zarówno części sympatycznej jak i parasympatycznej układu nerwowego. To sugeruje, że organizm zarówno mobilizował się do reakcji walcz lub uciekaj (fight or flight) oraz uspokajał sam siebie. Oglądanie zabawnych sytuacji nie dawało takiego efektu. – To doprawdy rzadki wzorzec reakcji – tłumaczy dr Saturn. Zazwyczaj układ parasympatyczny i sympatyczny działają naprzemiennie. Psycholodzy tłumaczą, że oglądając akt heroiczny najpierw widzimy czyjeś cierpienie, które wywołuje w organizmie stres, a w odpowiedzi na ten stres reakcję walki lub ucieczki. Ale gdy ktoś przybywa z pomocą, serce uspokaja się i aktywowany jest układ przywspółczulny (parasympatyczny) odpowiedzialny za odpoczywanie organizmu.

Dobroci można się nauczyć

I istnieją na to dowody. Psychologowie David DeSteno i Paul Condon z Northeastern University w Bostonie zaprosili grupę osób na zajęcia z medytacji współczucia – formy tybetańskiej medytacji. Połowa od razu zaczęła kurs, a pozostali musieli poczekać na wolne miejsca. Po zakończeniu zajęć wszyscy badani – również ci, którzy nie medytowali, zostali poddani próbie, której nie byli świadomi. W poczekali mieli zaczekać na spotkanie z badaczami. Stały tam trzy krzesła, z czego dwa zajmowali podstawieni aktorzy. W pewnym momencie do poczekali wchodziła kobieta o kulach. Aktorzy nie ruszali się z miejsc. Z grupy, która przeszła trening medytacji około połowa ustąpiła miejsca. W grupie oczekującej dopiero na kurs medytacji tylko 15 proc. okazało życzliwość kalekiej kobiecie… Badacze wywnioskowali, że dobroć możemy trenować i wzmacniać. A warto to robić. – Osoby życzliwe są szczęśliwsze. Kiedy okazujesz dobro innym czujesz się lepszą osobą – bardziej moralną, optymistyczną – wyjaśnia dr Sonja Lyubomirsky, psycholog z University of California. (…)”


całość do przeczytania na stronie internetowej miesięcznika „Charaktery”:

www.charaktery.eu/wiesci-psychologiczne/9525/%C5%BByczliwo%C5%9B%C4%87-jest-zara%C5%BAliwa/


PSYCHOTERAPIA PSYCHODYNAMICZNA GDAŃSKPSYCHOLOG GDAŃSK

Portale internetowe: „Jakiego rodzaju psychoterapia jest najbardziej efektywna w leczeniu przewlekłej schizofrenii?”

Martin S. Willick (analityk treningowy i superwizor, New York Psychoanalytic Institute; wykładowca psychiatrii College of Physicians and Surgeons, Columbia University) odpowiada na pytanie: „Jakiego rodzaju psychoterapia jest najbardziej efektywna w leczeniu przewlekłej schizofrenii?”. Poniżej fragmenty wykładu prezentowanego w trakcie spotkania Columbia Psychoanalytic Society 07.01.1997:

Psychoterapia Psychodynamiczna Gdańsk„[…] W moim wystąpieniu będę odnosił się do zagadnienia „Jaki rodzaj psychoterapii jest najbardziej efektywny w leczeniu przewlekłej schizofrenii?” teraz, kiedy uznajemy że występują w niej trwałe biologiczne uszkodzenia. Mówię przewlekła, ponieważ większość przypadków zmierza do chroniczności i to w tej grupie pacjentów napotykamy na nasze najpoważniejsze wyzwanie. Oczywiście, jest zrozumiałe że z powodu heterogenicznej natury tej choroby, nie możemy opowiadać się za jednym wyłącznie rodzajem psychoterapii.

[…] Jak wielu z mojego pokolenia szkolonego w późnych latach 50 i wczesnych latach 60-tych wśród pacjentów których leczyłem w trakcie specjalizacji przypadło mi w udziale leczenie pacjentów z ta chorobą, a także leczenie kilku w prywatnej praktyce. Wykładałem także w trakcie szkoleń o schizofrenii dla osób w trakcie specjalizacji, a później w moim analitycznym instytucie.

Jak być może wiedzą niektórzy z was, musiałem potem zmagać się ze schizofrenią w mojej własnej rodzinie. To doświadczenie nie tylko wywarło, co oczywiste, głębokie wrażenie na mnie, ale także zmusiło mnie do nabycia szerokiej wiedzy o tej chorobie. W tym samym czasie moja żona była kierownikiem agencji nadzorującej lokalny system opieki psychiatrycznej w Bergen Country, New Jersey. Z powodu jej stanowiska miałem przez ostatnie 15 lat sposobność, aby ściśle obserwować ten rodzaj leczenia, który jest najprawdopodobniej oferowany większości populacji osób z przewlekłą schizofrenią w tym kraju […]. Leczenia, które przede wszystkim nie jest zorientowanie dynamicznie […].

Z tych różnych dogodnych do obserwacji miejsc sformułowałem kilka idei co do tego jaki rodzaj podejścia psychoterapeutycznego będzie najbardziej efektywny w leczeniu przewlekłej schizofrenii. Żadna z tych idei nie jest oryginalna. Są oparte na konsensusie tego co widziałem, czytałem, co nabyłem rozmawiając z bardziej doświadczonymi kolegami, czego nauczyłem się od pacjentów i ich rodzin i z mojego własnych ograniczonych wysiłków leczniczych […].

Przez wiele lat psychiatrzy i psychoanalitycy pracowali intensywnie z pacjentami w szpitalach lub ambulatoryjnie używając modelu psychoanalitycznego opartego pierwotnie o błędne założenia co do etiologii choroby. Można dodać, że większość nich wiedziała dosyć, aby pracować z pewnymi modyfikacjami lub „parametrami” metody psychoanalitycznej. Jednakże, głównym sztychem ich leczenia była pomoc pacjentom w zrozumieniu jak ich obecne trudności były powiązane z rozwiązaniem psychologicznych konfliktów lub uszkodzeniem formowania wczesnej struktury. Dwa główne długoterminowe badania wyników tego rodzaju leczenia, jedno autorstwa Toma’a McGlashan’a (1984) odnośnie 25 lat leczenia w Chestnut Lodge, a jedno wykonane właśnie tutaj przez Michael’a Stone (1986) pokazały, że nie osiągamy zbyt dobrych wyników stosując to podejście – zwłaszcza jeśli leki nie były stosowane.

Ponieważ większość dynamicznie zorientowanych klinicystów zaakceptowała teraz obecność poważnych neurobiologicznych nieprawidłowości w schizofrenii, zwrócili swoją uwagę na pytanie o rodzaj podejścia psychoterapeutycznego, które jest najbardziej efektywne w tej chorobie. Przykłady można znaleźć w ostatnich książkach takich autorów jak McGlashan i Keats (1989), Eric Marcus (1992), Seler i wsp. (1989) i Andrew Lotterman (1996). Jeden współczesny autor, Michael Robbins (1993), który zachował punkt widzenia o etiologicznym znaczeniu trudności we wczesnej diadzie matka-dziecko, nadal optuje za intensywną zorientowanym na wgląd leczeniem, podobnym do tego, które moglibyśmy używać obecnie w leczeniu pacjentów borderline.

Jednakże, nawet w tych pracach często obecne jest podkreślenie wartości podejścia które jest podstawowo dynamiczne, eksplorujące, z zachowaniem pewnego stopnia tego co było nazywane „techniczną neutralnością”. Inni klinicyści opowiadali się za tym, że bardziej wspierające, oparte na realności leczenie może być bardziej efektywne, ponieważ poważne uszkodzenia ego i uszkodzenia poznawcze interferują z możliwością wykorzystania przez pacjenta interpretacji dynamicznych znaczeń […].

Idąc śladami tego badania Coursey (1989) domagał się nowych wytycznych psychoterapii schizofrenii. Podkreślał znaczenie pomocy pacjentowi zrozumieniu natury choroby, użycia treningu umiejętności społecznych, edukacji psychospołecznej i wysiłków w kierunku rehabilitacji zawodowej. Katz (1989) argumentował ze w uzupełnieniu do tych wysiłków dynamiczne podejście wzmacnia osiągniecie celów w takich sferach jak granice ego, autonomia i samoocena. McGlashan (1994) wskazywał, że badanie Gundersona ustanawia fałszywą dychotomię pomiędzy podejściem wspierającym, a eksplorującym. Kwestionował on wartość rozróżnienia, które zwykło być zarysowywane pomiędzy podtrzymującym, a eksplorującym podejściem i opisywał całkiem wymownie jak potrzebne jest połączenie podtrzymującej i eksplorującej psychoterapii. Marcus i Bradley (1990) pokazali, że ponieważ wielu opornych na leczenie pacjentów szpitalnych ma oprócz psychozy zaburzenia osobowości z drugiej osi dla osiągnięcia największej efektywności potrzebna jest terapia wglądowa oparta na psychologii-ego razem z terapią lekową.

Z drugiej strony, wzrastała ilość klinicystów takich jak Coursey, którzy byli orędownikami wielu wymiarów psychoterapii wspierającej, niekoniecznie włączającej bardziej tradycyjne formy terapii zorientowanej na wgląd. Obszary których włączenie do wysiłków psychoterapeutycznych zalecano to: trening umiejętności społecznych, edukacja rodzin, radzenie sobie samemu z objawami, zarówno w ich rozpoznawaniu jak i redukowaniu, wsparcie edukacyjne i zawodowe i wysiłki dla wspierania zarówno akceptacji ograniczeń wymuszonych przez chorobę jak również rozwijanie świadomości zdrowych sił, które nadal są obecne. Hoharthy i wsp. (1995) podkreślając uszkodzenie poznawcze w tej chorobie, zalecali stopniowanie różnych interwencji podtrzymujących w zależności od poziomu funkcjonowania pacjenta i stopnia poprawy. Uwydatniali znaczenie (deficytów – przyp. tłum.) uwagi dla dysregulacji afektu i prób aby pomóc pacjentowi w rozwinięciu strategii radzenia sobie. […] jest absolutnie niezbędne dla nas jako psychiatrów ustanowienie i podtrzymanie długoterminowej, pełnej ufności relacji z naszymi pacjentami. W tych wysiłkach powinniśmy być wspierający, otwarcie pomocni, ciepli i przyjacielscy. Postawa neutralna nie powinna być kluczową dla naszej terapeutycznej pozycji, z wyjątkiem zachowania obiektywizmu i cierpliwości bez zbytniego narzucania pacjentowi naszych własnych wartości. Powinniśmy mieć swobodę dawania rad i przewodnictwa kiedy jest to potrzebne (a jest potrzebne często) bez lęku że naruszam to, co jest, w mojej opinii, wprowadzającym w błąd wyobrażeniem neutralności […].

Każdy wyszkolony analitycznie psychiatra leczący schizofrenię musi obecnie posiadać wiedzę o stosowaniu leków i problemach wywoływanych przez ich działania niepożądane. Objawy schizofrenii tak często obejmują różnego rodzaju doznania cielesne, jak również urojenia dotyczące ciała, że jest w niezwykle ważne aby zajmować się subiektywnymi doświadczeniami pacjenta wynikającymi z leczenia i rozumieć je, jak też próbować odróżnić je od symptomów samej choroby […].

Nie ma wątpliwości że najczęściej słyszałem od rodzin że „ Mój syn ciągle nie chce wierzyć że jest chory. Jak możemy nakłonić go do przyjmowania leków?”. Najważniejszy wgląd jaki musimy uzyskać u pacjenta, to świadomość że, on lub ona jest chory. Jest to świadomość, która umożliwia pacjentowi przyjmowanie leków i poprzez to zmniejsza szanse nawrotu. Jest to olbrzymi cel, nie tylko ze względu na urojenia, ale dlatego, że istnieją badania wskazujące, iż jest wysoce prawdopodobne, że brak wglądu lub zaprzeczanie chorobie jest immanentną cechą samej choroby, a nie pierwotnie psychologiczną obroną (Amador 1993a,1993b, 1994) […].

Podsumowując, jestem przekonany że nasza tradycyjna psychoterapia indywidualna nawet połączona z lekami często nie wystarcza aby pomóc chronicznym pacjentom w osiągnięciu poprawy. Musimy podjąć znacznie bardziej aktywną wspierającą rolę w sposób który właśnie opisałem. Chciałbym także podkreślić, że bardzo nie docenialiśmy powagi pierwotnych deficytów poznawczych u pacjentów z przewlekłą schizofrenią. Deficytów które jak wykazano istnieją niezależnie od objawów pozytywnych lub negatywnych, chociaż mogą przeplatać się z nimi (Goldberg i wsp. 1987, 1990, 1993, 1995) […].

Chociaż większość z nas uznała fakt że schizofrenia jest chorobą biologiczną i leczenie lekowe jest nieodzowne, nadal pozostaje nam określić jak powinniśmy postępować w naszych wysiłkach psychoterapeutycznych. Musimy być w stanie zintegrować różnorodność podejść psychoterapeutycznych wspierających i rehabilitacyjnych, z naszymi tradycyjnymi podejściami psychodynamicznymi. Tylko jeśli otworzymy nasze umysły na taką integrację, będziemy w sytuacji umożliwiającej zaoferowanie naszym pacjentom najbardziej efektywnej formy leczenia.”


całość do przeczytania tutaj:

www.psychiatria.pl/artykul/jakiego-rodzaju-psychoterapia-jest-najbardziej-efektywna-w-leczeniu-przewleklej-schizofrenii/797.html


PSYCHOTERAPIA PSYCHODYNAMICZNA GDAŃSKPSYCHOLOG W GDAŃSKU

Prasa: „Sabina Spielrein i początki psychoanalizy.”

Psycholog GdańskAnna Nita, psycholog i psychoterapeuta napisała o ważnej roli Sabiny Spielrein w początkach psychoanalizy. Tekst ukazał się w magazynie „Zwierciadło”:

„Dzięki tej kobiecie Zygmunt Freud i Carl Gustaw Jung dokonali przełomowych odkryć dotyczących ludzkiej seksualności. Sabina Spielrein trochę bezwiednie doprowadziła do „wyzwolenia ukrytych żądz”.

Zygmunt Freud i Carl Jung, dwaj wielcy twórcy psychoanalizy, poznają się dzięki 19-letniej, pięknej Sabinie cierpiącej na ataki histerii. Nikt nie wie jeszcze, że pacjentka wywrze tak ogromny wpływ na obu myślicieli, a jej choroba pozwoli dokonać przełomowych odkryć dotyczących ludzkiej seksualności. Choć zdiagnozowana u Sabiny histeria była dość częstym schorzeniem wśród kobiet, to właśnie jej przypadek odmienił oblicze psychoanalizy.

(…)

Początek XX wieku był czasem przyspieszonego rozwoju nauk przyrodniczych (teoria Darwina). Kobiety jednak nie od razu stały się beneficjentami tych zmian. Na ich wychowanie wpływały restrykcyjne normy kulturowe epoki wiktoriańskiej i gorset, który krępował nie tylko kibić, ale także możliwości twórczego rozwoju. Uwięzione w świecie robótek ręcznych, zależne od ojców i mężów, nie miały możliwości intelektualnego rozwoju i traktowane były jako osoby bez seksualnych potrzeb. Nic zatem dziwnego, że epidemia histerii wybuchła właśnie w tym czasie i dotyczyła głównie kobiet.

Psychoanaliza zaczęła się od zwrócenia uwagi na objawy cierpiących na histerię kobiet. To od nich pierwsi adepci tej metody dowiadywali się o istnieniu nieuświadomionych potrzeb i myśli. Nie przypadkiem najsławniejsze pacjentki pierwszych psychoanalityków, po wyzdrowieniu, okazywały się niezwykle twórczymi i niezależnie myślącymi osobami. Przypadek Sabiny jest dowodem na to, że histeria niejednokrotnie była przejawem buntu ubezwłasnowolnionych kobiet czy też zastępczą formą twórczej realizacji. Sabina Spielrein pod płaszczem choroby kryła niebagatelną osobowość, żywą inteligencję oraz duży temperament seksualny. Pacjentki  histeryczne po terapii stawały się często aktywnymi i odnoszącymi sukcesy kobietami. Tak stało się w przypadku pierwszej leczonej psychoanalizą pacjentki Berty Pappenheim oraz właśnie Sabiny Spielrein, która została pierwszą kobietą – analityczką, a sam Freud z uznaniem wypowiadał się o jej pracy.

W tamtych czasach psychoanaliza była też jedną z bardzo niewielu dostępnych dla kobiet dróg kariery: Towarzystwo Psychoanalityczne chętnie je przyjmowało i ceniło intelektualny wkład kobiet w rozwój tej dziedziny. Inne kierunki nauk, co najwyżej, łaskawie tolerowały kobiety. Psychoanaliza i kobiety wiele sobie zawdzięczają: pacjentki histeryczne stanowiły inspirację do teoretycznych rozważań Freuda i jego kontynuatorów. Freud cenił spojrzenie kobiet na problemy życia psychicznego, korespondował z wieloma z nich, stając się ich intelektualnym przyjacielem i mentorem. Swoje dziedzictwo pozostawił zaś w rękach najmłodszej córki Anny, która jako jedyna z jego dzieci zajęła się psychoanalizą i twórczo ją rozwijała, opisując np. mechanizmy obronne.”


cały artykuł do przeczytania na stronie internetowej magazynu „Zwierciadło”:

www.zwierciadlo.pl/2011/psychologia/rozwoj/sabina-spielrein-i-poczatki-psychoanalizy


 PSYCHOLOG GDAŃSKPSYCHOTERAPIA GDAŃSKTERAPEUTA GDAŃSK

Portale internetowe: „Żałoba po bliskich: 4 fazy rozpaczy.”

Psycholog GdańskEwa Anna Baryłkiewicz napisała o żałobie, artykuł ukazał się w miesięczniku „Zdrowie”:

„Śmierć zawsze jest tragedią. Nie jesteśmy w stanie przygotować się na nią. Nie wiemy, jak ukoić ból ani jak pomóc współcierpiącym z nami. Jak pogodzić się ze stratą? Żałoba potrzebuje czasu, ma fazy, które trzeba przejść, by wrócić do normalnego życia.

Kiedy człowiek umiera, kończą się jego cierpienia. Ci, których osieroca, pogrążają się w rozpaczy. Opłakując stratę bliskiej osoby muszą stawić czoła niezwykle silnym emocjom i trudnym decyzjom związanym np. z organizacją pogrzebu. Wszystko dzieje się szybko, w ogromnym napięciu, a przecież wtedy wiele spraw ich najzwyczajniej przerasta…

(…)

Jak przetrwać trudny czas?

Żałoba to „duchowa rana”. Goi się długo i pozostawia blizny. Każdy z nas przeżywa odejście bliskiej mu osoby na swój własny, indywidualny sposób. To, jak przebiega żałoba, kiedy (i czy w ogóle) minie, zależy przecież od różnych czynników – od tego, kim był dla nas zmarły i jak wielkie spustoszenie w naszym życiu uczyniło jego odejście. Nie bez znaczenia jest nasz wiek i wiek osoby, którą utraciliśmy. Ważne jest także to, czy byliśmy przygotowani na rozstanie i jak do kwestii śmierci podchodził ktoś, kto odszedł.

Ale istnieje pewna uniwersalna dla każdego człowieka droga przeżywania smutku w ciągu pierwszego roku po odejściu kogoś bliskiego. Jeżeli poznasz jej etapy, łatwiej zrozumiesz, co się z tobą dzieje (albo działo) oraz w jaki sposób możesz pomóc sobie samej i swoim bliskim przejść przez ten trudny okres. Pamiętaj jednak, że nie każdy musi przechodzić przez kolejne fazy żałoby – podobnie jak one nie muszą wcale wyglądać w każdym przypadku tak samo. Niektórzy ludzie popadają w milczenie i bezruch, inni płaczą albo histeryzują. Jedni szukają wsparcia, drudzy – kryjówki.

FAZA 1

Szok i otępienie

Ten etap następuje przeważnie tuż po śmierci bliskiej osoby. Może mu towarzyszyć wstrząs psychiczny, szok, który objawia się np. zaprzeczaniem temu, co się stało. Czasem człowiek nie chce w ogóle dopuścić do świadomości tragicznej prawdy – tego typu reakcje pojawiają się najczęściej wtedy, gdy śmierć była nagła i niespodziewana. Wstrząs może być łagodniejszy (ale wcale nie musi!), jeżeli śmierć poprzedzała długa, nieuleczalna choroba.

FAZA 2

Tęsknota i żal

Osoba pogrążona w żałobie tęskni za zmarłym: płacze, szuka go, wspomina, czasem wydaje się jej nawet, że go spotyka. Jednocześnie odczuwa gniew na siebie i los, a także poczucie winy, że nie mogła zrobić niczego, by uratować bliską jej osobę. Ta faza wiąże się często z najintensywniejszym smutkiem.
W tym czasie mogą też powracać przykre wspomnienia o wcześniejszych bolesnych rozstaniach. Człowiek opłakujący stratę cierpi bowiem najbardziej nie tuż po śmierci bliskiej osoby, a później – kiedy przestają go już absorbować sprawy „przyziemne” (związane np. z pogrzebem). Kiedy w końcu zostaje sam…

FAZA 3

Dezorganizacja i rozpacz

Człowiek pogrążony w żałobie nie potrafi powrócić do normalnego życia. Dręczy go uczucie beznadziejności, bezradności, osamotnienia, lęku i smutku. Izoluje się od ludzi, w niczym nie widzi sensu. Żałoba pozbawia go poczucia bezpieczeństwa, tożsamości i celowości, ponieważ została zerwana bliska więź uczuciowa i zaburzone poczucie zależności od tej drugiej osoby. Pojawia się wtedy w człowieku irracjonalna nadzieja na ujrzenie zmarłej osoby, usłyszenie wiadomości, że to była fatalna pomyłka. Faza 2. i 3. przez jakiś czas przenikają się.

FAZA 4

Reorganizacja

Na tym etapie ludzie zwykle akceptują stratę i powoli powracają do równowagi. Ból jest już mniej dotkliwy, więc poczucie straty staje się możliwe do zniesienia. Nawet jeśli czas nie wydaje się nam w tej sytuacji najlepszym lekarzem, to przecież płynie, a życie stawia przed nami coraz to nowe zadania. Przeszłość oddala się – i chociaż nigdy nie zostanie wyparta z pamięci, to człowiek, który przeżył śmierć bliskiej osoby, na nowo układa sobie życie, już bez niej.”


cały artykuł do przeczytania na stronie internetowej miesięcznika „Zdrowie”:

www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/dusza/Zaloba-po-bliskich-4-fazy-rozpaczy_37327.html


PSYCHOLOG GDAŃSKPSYCHOTERAPIA GDAŃSKTERAPEUTA GDAŃSK

Portale internetowe: „Jakiej pomocy potrzebujesz? Psychoterapia.”

Psychoterapia GdańskMonika Dreger napisała poradnik dotyczący pomocy psychologicznej. Oto fragment dotyczący psychoterapii:

Psychoterapia to proces powrotu do równowagi psychicznej czy, wręcz, znalezienia równowagi, której wcześniej nie było. Psychoterapia to rozmowa i zbudowanie relacji z drugą osobą (psychoterapeutą).

W procesie psychoterapii narzędziem jest sam terapeuta (w tym jego osobowość), jego wiedza, kompetencje, doświadczenie zawodowe i osobiste. Podczas psychoterapii mamy możliwość innego doświadczania siebie i rzeczywistości. Odkrywania swoich zasobów, czyli tego czym się już dysponuje, rozwijania ich i wzmacniania. Psychoterapeuta nie ocenia i nie doradza. Towarzyszy w procesie terapii. Prowadzi proces tak, aby osoba, z którą pracuje, sama odkryła, czego potrzebuje i jak to osiągnąć oraz żeby sama podejmowała decyzje i brała odpowiedzialność za swoje życie.

Psychoterapia pomaga w odzyskaniu równowagi psychicznej i emocjonalnej, ale też somatycznej (cielesnej), bo zdarza się, że problemy psychiczne i emocjonalne dają o sobie znać poprzez dolegliwości fizyczne. Psychoterapia może być również sposobem poznawania siebie lub wspomagania rozwoju osobistego.

(…)

Psychoterapia opiera się głównie na rozmowie, choć terapeuta może zaproponować także inne formy działania, np. rysunek, list, oglądanie zdjęć. Na ogół na pierwszym lub kilku pierwszych spotkaniach omawiany jest problem i zakres pomocy. Potem zaczyna się właściwy proces psychoterapeutyczny. W psychoterapii niezmiernie ważna jest relacja, która tworzy się między terapeutą a osobą, której pomaga. W dużej mierze sama ta relacja może być czynnikiem wspomagającym proces psychoterapii. Trzeba pamiętać, że to zawsze spotkanie dwóch osób, i tak jak bywa to w życiu „poza gabinetem”, czasami te osoby mogą sobie nie odpowiadać. To wskazówka, że powinno się poszukać innego specjalisty. Dotyczy to początków terapii. Po pierwszym lub drugim spotkaniu osoba szukająca pomocy na ogół już wie, czy dany specjalista jej odpowiada, i czy uda się zbudować z nim relację, która oparta będzie na zaufaniu. Zaufanie bowiem jest kolejnym czynnikiem wspomagającym proces terapii. Jeśli wątpliwości co do osoby terapeuty pojawią się po kilku miesiącach terapii, to warto je omówić z psychoterapeutą. Podczas jednego z pierwszych spotkań, w zależności od nurtu psychoterapeutycznego, może zostać zawarty tzw. kontrakt – określenie celu pracy i częstotliwości spotkań. A jeśli się da, to także przybliżonego czasu trwania terapii – czasami nie da się tego określić na początku terapii. Jeśli spotkania odbywają się pomiędzy jedną osobą i jednym psychoterapeutą, mówimy o terapii indywidualnej.”


całość do przeczytania na stronie internetowej portalu Park Psychologii:

www.parkpsychologii.pl/porady/304-czym-jest-psychoterapia


PSYCHOTERAPIA GDAŃSKGABINET PSYCHOTERAPII W GDAŃSKU

Animacje: „Nuggets”

Psychoterapia Psychodynamiczna Gdańsk

Ten krótki film pod tytułem „Nuggets” jest animacją stworzoną przez niemieckie studio filmowe „Filmbilder”. Scenarzystą i reżyserem jest Andreas Hykade. Krótka opowieść barwnie obrazuje mechanizm uzależnienia.


„Nasze mózgi mają pewien defekt – łatwo się uzależniają. Ten mechanizm jest w nich bardzo głęboko zakorzeniony i wiąże się z ewolucyjnie wykształconym układem nagrody, który ma za zadanie motywować nas do podejmowania działań sprzyjających rozprzestrzenianiu swoich genów.

Problem polega na tym, że ten mechanizm ulega czasami wypaczeniu. Normalnie robimy coś korzystnego i otrzymujemy za to nagrodę. Jedna z najpopularniejszych teorii tłumaczących mechanizm uzależnienia została wysunięta przez prof. Gaetano Di Chiarę. Mówi ona o tym, że nagroda dzieli się na dwie fazy – fazę pierwszą aktywnego poszukiwania i oczekiwania przyjemności i fazę drugą pasywnego zaspokojenia. Normalnie to na przykład poszukiwanie pożywienia i uczucie sytości. Albo zdobywanie samicy i spełnienie po stosunku seksualnym.

Są jednak substancje i sytuacje, które wypaczają ten mechanizm. Faza druga może podlegać habituacji czyli osłabieniu przez przyzwyczajenie. Natomiast faza pierwsza zawsze pozostaje równie atrakcyjna. W przypadku narkotyków mózg dość szybko obojętnieje na fazę drugą i „jazda” po narkotykach jest coraz słabsza i mniej atrakcyjna. Natomiast poszukiwanie i oczekiwania pozostają równie mocne. Działa to również w przypadku uzależnienia od hazardu, seksu czy internetu.

W efekcie coraz gwałtowniejsze staje się poszukiwanie i coraz słabsze przynosi zaspokojenie. Równocześnie narkotyk (lub inne uzależnienie) może wyniszczać organizm fizjologicznie lub niszczyć życie pozbawiając czasu, pieniędzy czy burząc związki.”

fragment opisu filmu


autor: Piotr Stanisławski

źródło: www.crazynauka.pl


PSYCHOLOG GDAŃSKPSYCHOTERAPIA PSYCHODYNAMICZNA GDAŃSK

Wywiady: „Wielcy i sławni też mają lęki.”

Psycholog GdańskO agorafobii rozmawiają redaktor „Zwierciadła” Tomasz Jastrun i psychiatra, psychoterapeuta Sławomir Murawiec:

„Boimy się pająków, myszy, latać samolotem. Niektórzy boją się nawet jechać windą, przejść przez most. Na agorafobię, lęk przestrzeni, fizyczny, psychiczny, a nawet metafizyczny cierpieli w ostrej postaci Bolesław Prus i Julian Tuwim, w słabszej Witkacy.

Lęk, kiedy się wisi nad przepaścią, to normalny instynkt, zagrożenie jest przecież realne. Agorafobia, jak wynika z nazwy, to lęk otwartych przestrzeni, schorzenie to jednak częściej dotyczy każdej przestrzeni oprócz tej jednej bezpiecznej, którą jest zwykle dom. Dom plus obecność kogoś bliskiego, kto w razie zagrożenia pomoże, wezwie pomoc, zareaguje. Już poza progiem zaczyna się lęk. Bywa tak silny, że nie do opanowania, zmuszający do powrotu. Wyjść można z domu, ale tylko z kimś, komu się ufa – tata, mama, żona… Ludzie odczuwają przerażenie już na ulicy, na przejściu dla pieszych. Agorafobia jest nerwicą, ale bywa bardziej inwalidyzująca niż najpoważniejsze choroby psychiczne, takie jak schizofrenia. Czasami człowiek przez lata nie wychodzi z domu.

Prusa i Tuwima chyba za bardzo nie leczono. Witkacy sam się „leczył” alkoholem i narkotykami.

Dzisiaj stosuje się leki przeciwdepresyjne i redukujące niepokój. I to działa! Zbliżony do agorafobii, często z nią współistniejący, jest lęk paniczny – ktoś ma poczucie, że zaraz oszaleje albo umrze, straci kontrolę nad sobą. To uczucie wielkiej grozy, wali serce, człowiek się dusi, poci, ciało alarmuje. Z moich doświadczeń jako lekarza wynika, że u źródeł lęku panicznego często leży doświadczenie umierania lub ciężkiej choroby własnej albo kogoś bliskiego.

Niedawno miałem pacjentkę, której dziecko było ciężko chore. Najpierw był lęk o nie, potem o bliskich, w końcu sama przestała wychodzić z domu. Pamiętam biznesmena, właściciela sieci sklepów, bał się dojechać do swego marketu samochodem, nękały go napady lęku panicznego. Okazało się, że jego współpracownik, z którym rozkręcał interes, zdrowy młody człowiek, nagle umarł. Pojawiły się u niego myśli: „taki młody mógł umrzeć, ja też mogę”, a parę miesięcy później napady lęku. Niedawno wszedł do mojego gabinetu imponująco zbudowany młody człowiek, patrzę niego z podziwem, niemal półbóg, siada i zaczyna płakać. Cała jego muskulatura była tylko obudową lęku. Kiedyś miał poczucie, że to już jego koniec, że umiera, rozpada się. Teraz ten lęk znów się pojawił.

Wróćmy do tej przestrzeni pod nogami lub nad głową, która tak nas przeraża.

Otchłań i przestrzeń może dawać uczucie wolności, tego doświadczają paralotniarze, otchłań ich pociąga, innych za to ogania groza bez granic. Widzę to też jako lęk przed utratą kontroli. Paralotniarz, nawet skoczek spadochronowy, walczą z przestrzenią, jakoś nad nią panują, ktoś, kto jedzie windą i ma pod nogami szyb, może czuć się bezradny.

(…)

Jakbym dzisiaj leczył Prusa? Porozmawiałbym z nim, by sam znalazł powiązanie między tym, co teraz przeżywa, a traumą, której doznał w przeszłości. Często pacjenci mówią: „zupełnie nie wiem, dlaczego to mi się dzieje”. Jeśli uda się znaleźć powiązanie, lęk nie ustępuje od razu, ale staje się bardziej zrozumiały, osadzony w kontekście życia i przestaje być magiczną siłą.

Zaproponowałbym mu pewnie leki z grupy przeciwdepresyjnych, które osłabiają lub znoszą objawy, oraz środek przeciwlękowy, by mógł sobie pomóc w sytuacji ostrego napadu. Przy kolejnej wizycie spytałbym, co sądzi o podjęciu psychoterapii. Jeśli miałby taką gotowość, wskazałbym mu psychoterapeutę.”


cały artukuł do przeczytania na stronie internetowej „Zwierciadła”:

www.zwierciadlo.pl/2014/psychologia/wielcy-i-slawni-tez-maja-leki


PSYCHOTERAPIA GDAŃSKPSYCHOLOG GDAŃSKTERAPIA GDAŃSK

Prasa: „Dwubiegunowi.”

Psycholog GdańskBarbara Pietkiewicz, redaktorka „Polityki” napisała o CHAD (Chorobie Afektywnej Dwubiegunowej):

„Ponad milion ludzi w Polsce żyje na huśtawce. Mania, depresja, mania. Często w komplecie z rozbłyskami talentów, kreatywnością, szczególnym potencjałem. Ale też – w parze z samobójstwem.

(…) To problem społeczny. 60 proc. chorych leczonych w Polsce przez psychiatrów na depresję jednobiegunową choruje w istocie na CHAD – twierdzi prof. Janusz Rybakowski na podstawie badań przeprowadzonych w poznańskiej klinice. CHAD występuje nie rzadziej niż schizofrenia – do 5 proc. populacji. Atakuje między 20 a 30 rokiem życia, czasem – w dojrzewaniu i w dzieciństwie. A prof. Łoza dodaje, że dwubiegunowa jest jedną z najtrudniej rozpoznawalnych chorób psychicznych. Mijają często lata, nim chory dostaje w końcu właściwą diagnozę. Rzecz także w tym, że to w depresji, a nie w manii idzie się do lekarza. W manii się kwitnie.

(…) W manii rozpoczyna się biznesy, zakłada i otwiera firmy, wnosi o rozwód, oświadcza się i zaręcza, nic nie jest niemożliwe. Bliscy, którzy usiłują powstrzymać to szaleństwo, są wrogami i trzeba im wykrzyczeć w twarz prawdę: wstrętni, zazdrośni, wredni, niegodziwi, tylko rzucają kłody pod nogi.

(…) Zdobywca wszechświata mało śpi, bo szkoda czasu na sen, skoro tyle spraw jest w zasięgu ręki. Ale nie czuje zmęczenia. Mało je. W głowie ciągły huk. Wszystko jest do zdobycia, ale wszystko umyka: woda, której nie można wypić. W manii pragnie się też seksu, często nie do opanowania. Idzie się do łóżka z byle kim, bez lęku o skutki.

(…) Na świecie połowa chorujących na CHAD w ogóle się nie leczy. Nie wiedzą, że są chorzy. Po prostu – wpadają w dół, a potem się wykaraskują. Są bezwładni, a potem nagle robią się wredni. Mówi się, że mają trudny charakter – i tyle.

(…) W chorobie dwubiegunowej typu drugiego, która przebiega łagodniej niż typu pierwszego, mania przybiera postać hipomanii – też łagodniejszej. Można sobie wyobrazić Emily ­Dickinson, jak owiana hipomanią pisze wiersze, a Robert Schumann zapełnia nutami partyturę. Psychiatrzy sądzą, że talent w CHAD rozbłyska, wyskakuje z ram konwencji i przyzwyczajeń, choroba jest mu paliwem. Chadowcom nieartystom, jeśli nie poniesie ich nazbyt wysoko w kosmos, zdarzają się także pomysły zdumiewająco kreatywne. Wariacko założona firma, ryzykowna strategia okazują się niespodziewanie strzałem w dziesiątkę.”


cały artykuł do przeczytania na stronie internetowej „Polityki”:

www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1577393,1,raz-w-manii-raz-w-depresji.read


PSYCHOLOG GDAŃSKPSYCHOTERAPIA PSYCHODYNAMICZNA W GDAŃSKU

Animacje: „Czym jest psychoanaliza?”

Psychoterapeuta Gdańsk

Ten krótki film przedstawia czarno – białą animację stworzoną przez Brytyjski Instytut Psychoanalizy. Film poprzez swoją obrazową, minimalistyczną formę intryguje i zachęca do poszukiwania odpowiedzi na pytanie: Czym jest psychoterapia? Autorzy pokazują jedne z ważniejszych metod pracy w psychoterapii wglądowej- wolne skojarzenia, przeniesienie i aktywność terapeuty, analizę snów.


Brytyjski Instytut Psychoanalizy (Institute of Psychoanalysis) został założony w 1924 roku. Mieści się w nim siedziba Brytyjskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego. Zajmuje się szkoleniem psychoterapeutów analitycznych, rozwojem myśli, teorii i praktyki psychoanalizy, publikacją książek i artykułów, pracami badawczymi i szerzeniem myśli psychoanalitycznej poprzez wykłady, seminaria, superwizje i szkolenia oraz pracą terapeutyczną z pacjentami w ramach funkcjonowania Londyńskiej Kliniki Psychoanalizy. Wszyscy członkowie Brytyjskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego są zobowiązani do ciągłego kształcenia się, superwizowania się i rozwijania swoich umiejętności psychospołecznych i psychoterapeutycznych.


Psychoanaliza jest metodą poznania i leczenia człowieka, teorią psychopatologii i teorią pozwalająca wyjaśnić różne zjawiska społeczne i kulturowe. Została zapoczątkowana na przełomie XIX i XX wieku przez wiedeńskiego lekarza Zygmunta Freuda. Psychoanaliza jest metodą leczenia terapeutycznego problemów emocjonalnych, która obejmuje komunikację pomiędzy psychoterapeutą a jednostką, czego celem jest uzyskanie wglądu w wewnętrzny świat pacjenta i dowiedzenie się, jak wpływa on na jego lub jej emocje, zachowanie i związki. Psychoanaliza jest też systemem teorii dotyczących ludzkiego umysłu i osobowości. Choć zarówno metoda, jak i teoria rozwinęły się od czasów Freuda, część jego podstawowych założeń nadal kształtuje nasz sposób myślenia o zachowaniu i funkcjonowaniu człowieka.


więcej informacji można znaleźć na stronie internetowej Brytyjskiego Instytutu Psychoanalizy: www.psychoanalysis.org.uk


PSYCHOTERAPEUTA GDAŃSKGABINET PSYCHOTERAPII W GDAŃSKU

Eksperymenty psychologiczne: „Eksperyment z 'kamienną twarzą’.”

Psycholog GdańskPsycholog GdańskPsycholog Gdańsk

https://www.youtube.com/watch?v=apzXGEbZht0

Film pokazuje słynny eksperyment „z kamienną twarzą” przeprowadzony przez dr Edwarda Tronicka. Mówi wiele o psychologicznym znaczeniu budowania kontaktu emocjonalnego między matką a dzieckiem. Podczas eksperymentu matka początkowo zachowuje się „normalnie”- a więc uśmiecha się, przemawia do dziecka, łaskocze, zaczepia- dziecko odpowiednio na to reaguje, można zaobserwować zdrową synchronię emocjonalną pomiędzy nimi. Po pewnym czasie opiekunka przyjmuje wyraz kamiennej twarzy. Eksperyment polegający na zachowaniu przez matkę neutralnego wyrazu twarzy przed dzieckiem udowodnił, że dla niemowląt twarz najbliższego opiekuna ma olbrzymie znaczenie. Niemowlę patrzące na mamę, która nie wyraża żadnych emocji robiło wszystko, by „przywrócić” matkę z powrotem, szybko się denerwowało, bardzo intensywnie zachęcało ją do jakiejkolwiek reakcji, zniechęcało się.


Edward Tronick jest amerykańskim psychologiem rozwoju, najbardziej znanym ze swoich badań nad niemowlętami. Jest dyrektorem Wydziału Rozwoju Dziecka i profesorem na Uniwersytecie Massachusetts w Bostonie. Na co dzień wykłada na Harvard Medical School, jest członkiem Bostońskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego. Tronick udowodnił, że jeżeli brak jest pozytywnej, emocjonalnej interakcji pomiędzy dzieckiem a opiekunem, niemowlę najpierw stara się angażować wszystkie dostępne i znane środki zwrócenia na siebie uwagi i pobudzenia matki do jakichkolwiek reakcji. Psycholog pokazał również, że jeżeli takiego rodzaju deprywacja trwa długi czas, dziecko ma tendencję do fizycznego i emocjonalnego wycofywania się z kontaktu.


więcej w tym temacie można poczytać tutaj:

www.umb.edu


PSYCHOLOG GDAŃSKPSYCHOTERAPEUTA GDAŃSK