Prasa: „Lęk – rozpoznaj zagrożenia.”

Gabinet Psychoterapii GdańskInteresujący artykuł opisujący lęk od strony neurobiologicznej – warto przeczytać! (Tekst ukazał się na stronie internetowej miesięcznika „Zwierciadło”):

„Z psychologicznego punktu widzenia to fascynujący stan emocjonalny. Ma negatywne zabarwienie, towarzyszy mu uczucie niepokoju, napięcia. Potrafi też jednak mobilizować i chronić nas przed pochopnymi decyzjami.

Lęk przeżywamy całym sobą, od wyraźnych odczuć na poziomie ciała, przez zmiany w procesach poznawczych (uwadze, pamięci, myśleniu), na sposobie zachowania kończąc.

Mówimy o nim, że jest wszechogarniający, dojmujący, że nami włada czy nas paraliżuje. Nad lękiem trudno jest panować, wymyka się nam spod kontroli. To właśnie z jednej strony brak obiektu wywołującego utrudnia zapanowanie nad lękiem, bowiem jeśli nie wiem, co wywołuje ów stan, to jak mu zapobiec? Z drugiej strony biologiczne podstawy lęku powodują, że jego regulacja jest tak trudna.

Zaczyna się w mózgu

Lęk jest konsekwencją aktywacji określonych obwodów neuronalnych w naszym mózgu, które tworzą podstawy pamięci emocjonalnej opisanej w fascynujący sposób przez Josepha LeDoux, profesora neurologii i psychologii. Za wszystkie fizjologiczne objawy lęku, takie jak drżenie dłoni czy głosu, przyśpieszone bicie serca, odczucie motyli w żołądku, odpowiedzialna jest aktywacja układu limbicznego, w którego skład wchodzą między innymi ciało migdałowate i podwzgórze. Nasza kontrola nad funkcjonowaniem układu limbicznego jest niewielka, dlatego tak trudno panować nam nad cielesnymi objawami lęku.

Spróbujmy przyjrzeć się pamięci tak traumatycznego zdarzenia, jakim jest wypadek. Po latach szczegółów wypadku możemy już nie pamiętać, ale widok np. niebieskiego samochodu natychmiast aktywuje obwód pamięci emocjonalnej i uruchamia somatyczną reakcję. Kluczowym procesem odpowiedzialnym za powstawanie takich obwodów pamięciowych jest warunkowanie opisane przez Iwana Pawłowa i Edwarda Watsona. Watson w słynnym eksperymencie nad warunkowaniem lęku, w którym wziął udział mały Albert, pokazał, że ukochany pluszowy króliczek może zamienić się w maskotkę wywołującą paniczny lęk. Ilekroć Albert brał ulubionego króliczka do ręki, rozlegał się głośny nieprzyjemny dźwięk wywołujący strach. Króliczek zaczął Albertowi kojarzyć się z czymś przerażającym. Odtąd sam widok maskotki wywoływał lęk. Co więcej, okazało się, że przedmioty podobne do króliczka, jak np. biały miękki koc, również budziły niechęć.

Podobnie jest z niebieskim samochodem – wywołał reakcję w naszym ciele, przez co nabrał dla nas emocjonalnego znaczenia. (…)”


cały tekst jest do przeczytania tutaj:

http://zwierciadlo.pl/2011/psychologia/rozwoj/lek-rozpoznaj-zagrozenia


PSYCHOTERAPIA W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK

Portale internetowe: „Samotny? Sam? To nie to samo…”

Na portalu „Mam Terapeutę” pojawił się artykuł na temat samotności. Warto przeczytać!

„Każdy z nas czuł się kiedyś samotny. Stereotypowo samotność nie kojarzy nam się dobrze. Jednak, co ciekawe, bardzo różnimy się między sobą pod względem tego, jak rozumiemy samotność i jak sobie z nią radzimy.

Gabinet Psychoterapii GdańskCzym jest samotność?

Przez „samotność” często rozumiemy uczucie, które towarzyszy nam wtedy, gdy nie jesteśmy w związku, a bardzo byśmy chcieli w nim być. Trudno zgodzić się jednak z tak zawężoną definicją samotności. Zapewne każdy z nas zna takie osoby, które są w związkach miłosnych, ale wciąż czują się samotne, jak również i takie, które nie są w związku, ale nie skarżą się na samotność. „Samotni we dwoje” narzekają na to, że partner ich nie rozumie, nie wspiera, niekiedy nie szanuje. „Sami ale nie samotni” mogą natomiast czerpać przyjemność z życia, mają satysfakcjonującą pracę, dające radość hobby albo relacje z innymi osobami, przez które czują się lubiani, doceniani, uwzględniani. Czym więc jest samotność?

Ja myślałabym o samotności jako o uczuciu braku, który wywołuje tęsknotę za relacją z taką osobą, z którą możemy dzielić nasze myśli, uczucia, plany, marzenia, czuć bliskość, czy nawet jedność. Uczucie samotności jest naturalną i wręcz nieodzowną składową życia każdego człowieka. Każdy z nas je kiedyś przeżywał. Kłopot związany z uczuciem samotności zaczyna się wtedy, gdy doskwiera nam ono za często, za długo lub ze zbyt dużą intensywnością. Pojawia się jako reakcja na momenty, w których czujemy się sami. Stan bycia samemu to szczególny stan – taki, w którym jesteśmy świadomi naszej odrębności i inności od innych. Wszyscy go znamy, choć różnie znosimy. Momentem, w którym uczucie bycia samemu kojarzy się większości osób dobrze, jest stan tuż po satysfakcjonującym zbliżeniu seksualnym, gdy partnerzy są blisko, jednak każdy oddzielnie, już nie w uniesieniu, bardziej w odrębności, która wtedy jednak nie przeszkadza.

Nieumiejętność bycia samemu

Świadomość tego, że jesteśmy odrębni od naszych bliskich wydaje się czymś oczywistym, faktem, który wszyscy racjonalnie dobrze rozumiemy. Tymczasem zdarza się, że często myślimy o sobie „zbiorowo”- mniej w kategoriach „ja”, bardziej jako „my” – ja i mój partner, ja i moje dzieci, ja i moi rodzice, ja i mój zespół z pracy. Taka optyka bywa bardzo miła i zapewnia potrzebne nam poczucie przynależności. Natomiast, gdy zbyt często się nią posługujemy, okazuje się, że ma ona funkcję obronną- taką, która ma nas chronić przed zobaczeniem swojego „ja”. Kim jestem? Jaki jestem? Jak czuję się z ludźmi? Jak mi z tym, że inni są ode mnie różni?
Weźmy jako przykład fikcyjną panią Ewę – osobę, która pochodzi z zamożnej rodziny, choć sama obecnie mało zarabia. Gdyby myślała o sobie jako o „bogatej”, na poziomie faktów byłaby to prawda. Jeśli natomiast chodzi o prawdę psychologiczną na jej temat, nie jest to już takie pewne. Pozostaje bowiem wiele pytań, które można zadać sobie w takiej sytuacji. Niektóre pytania mogą okazać się bardzo bolesne, szczególnie, jeśli ta osoba dokona rozróżnienia między sobą a rodzicami: czy mogę poczuć swój własny potencjał? Czy nie czuję go, bo przysłania mi go potencjał moich rodziców? Ile sama osiągnęłam? Czy jestem zadowolona ze swojej pracy? Czy mogę czuć się kreatywna i przedsiębiorcza, czy świecę jedynie światłem odbitym od moich potentnych rodziców? Takie rozróżnienie, dzięki któremu czujemy naszą inność nawet od bliskich nam osób, może narażać na ogromną samotność, małość, czy nawet rozpacz. Może też wywoływać uczucie frustracji, zazdrości, a nawet zawiści. Ale może też być motorem do osobistego rozwoju. (…)”


cały artykuł jest do przeczytania tutaj:

http://mamterapeute.pl/samotny-a-sam/


GABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSKPSYCHOTERAPIA W GDAŃSKU

Portale internetowe: „Uważaj, bo się z tobą rozwiodę…”

Gabinet Psychoterapii GdańskNa portalu internetowym „Onet.pl” pojawił się ciekawy artykuł dotyczący kryzysu w związku małżeńskim i tego, kiedy warto sięgnąć po pomoc w postaci psychoterapii pary:

„W każdym związku pojawiają się lepsze i gorsze dni. Są jak przypływ i odpływ. Gorzej, gdy statek o imieniu „małżeństwo” wciąż zbacza z kursu i osiada na mieliźnie. Gdzie jest granica, po przekroczeniu której należy opuścić pokład i wrzucić do butelki pozew o rozwód? Kiedy zaś warto wskoczyć razem do szalupy ratunkowej i skorzystać z terapii małżeńskiej? I choć odpowiedzi uniwersalnej brak, istnieje kilka fundamentalnych pytań, które trzeba sobie zadać.

Każdy związek przechodzi przez różne etapy. Od momentu motyli w brzuchu, romantycznej miłości czy ekscytujących uniesień, poprzez wspólne zamieszkanie, rodzicielstwo, codzienne życie. Etapy te w naturalny sposób wiążą się z kryzysami, których przezwyciężanie pozwala na dalsze funkcjonalne i trwanie relacji.

I tu warto się zatrzymać. Może rzecz w tym, że za wszelką cenę staramy się uniknąć konfliktów, bo jesteśmy przekonani, że różnice zdań/oczekiwań/życiowych priorytetów nie powinny mieć miejsca w „dobrym małżeństwie”. Może w konsekwencji trwamy przez lata w ułudzie, że tworzymy z partnerem związek wyjątkowy, bez skazy i w pełni harmonijny. Jak na ironię, to pierwszy gwóźdź do małżeńskiej trumny. Taki związek nie może bowiem w pełni dojrzeć, rozkwitnąć. Pojawiają się niewypowiedziane żale, pretensje, rozczarowania. Ich spirala nakręca się i za rok, dwa mamy taki impas, że uniemożliwia on dalsze życie razem.

Czy ja go nadal kocham?

Łatwiej przemilczeć różnice zdań, trudniej udawać, że się kogoś kocha. Oczywiście trzeba tu oddzielić stan odurzenia i miłosnej euforii, jaki towarzyszy nam na początku znajomości od „osadzonego w czasie” uczucia, któremu towarzyszy sympatia, podziw, szacunek, zaufanie, poczucie bezpieczeństwa. To emocje, które już nie odurzają, a raczej dają spokój, ukojenie, poczucie „zakotwiczenia”.

Na dłuższą metę niewyobrażalne wydaje się dzielenie życia z osobą, której właściwie już nie lubimy, która nas drażni, irytuje, wprawia w zakłopotanie. Nie mówiąc już o sytuacji, gdy partner staje się naszym wrogiem, bo przez lata nas upokarzał, ranił, oszukiwał czy zdradzał. Wówczas decyzja o rozstaniu jest jedyną słuszną. Nie ma sensu ranić się od nowa każdego dnia, przemykać z pokoju do pokoju zaciskając zęby, czuć się obco we własnym domu. Niestety wiele par poddusza się w takim kotle przez całe życie. Co ich powstrzymuje?

– Często za decyzją o pozostaniu w trudnej, pozbawionej miłości lub toksycznej relacji kryją się obawy o dobro dzieci, przekonania wyniesione z domu odnośnie trwałości małżeństwa („jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”, „trzeba nieść ten krzyż” etc.), poczucie niepewności jutra, wspólne zobowiązania finansowe – wymienia Agnieszka Pasternak, psychoterapeutka z Wrocławskiego Centrum Terapii.

Ja mu pokażę

Kiedy zastanawiamy się nad rozwodem, warto ustalić, co nami tak naprawdę kieruje. Może nie zależy nam na konsekwencji rozwodu, czyli osobnym życiu dla siebie i partnera. Może po prostu traktujemy rozwód jako narzędzie do osiągnięcia czegoś, formę straszaka, rodzaj szantażu? Może nie chcemy się rozwieść, tylko sprawić, by mąż zaczął nas lepiej traktować, zauważać naszą obecność, doceniać. To jest podejście podszyte myśleniem typu „rozwód uświadomi mu, ile stracił”. (…)”


cały artykuł można przeczytać tutaj:

http://kobieta.onet.pl/zdrowie/psychologia/poradnik-rozwodnika/kryzys-w-zwiazku-kiedy-ratowac-malzenstwo-kiedy-sie-rozwiesc/5kzgd


PSYCHOTERAPEUTA W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK

Portale internetowe: „Mamo, czy Ty umrzesz?”

Na portalu internetowym „Dzielnica Rodzica” pojawił się ciekawy artykuł dotyczący rozmawiania o śmierci z dziećmi. Autorką tekstu jest Justyna Korzeniewska:

„Jak rozmawiać z przedszkolakiem o śmierci, co go naprawdę interesuje, a co niepokoi? Jak radzić sobie ze śmiercią w otoczeniu dziecka?

Gabinet Psychoterapii GdańskPrzedszkolaczek w swoim napędzie do pytania, badania i poznawania świata może pośród wielu pytań zadać również takie: mamo, czy Ty umrzesz? Nie oznacza to, że naprawdę niepokoi go taka perspektywa jako realna i bliska. Początkowo dziecko interesuje się śmiercią, jako zjawiskiem przyrodniczym. Dopiero później uświadamia sobie jej powszechność i uniwersalizm, czyli to, że dotyczy także jego bliskich i jego samego.

Wielu dorosłym wydaje się, że dziecko po raz pierwszy spotyka się ze zjawiskiem i pojęciem śmierci, gdy takie wydarzenie ma miejsce w jego otoczeniu (śmierć zwierzątka, odejście kogoś bliskiego) lub po raz pierwszy zadaje takie pytanie. To nieprawda, dzieci robią to nieco wcześniej. Często w bajkach i opowiadaniach występuje motyw zagrożenia utratą życia, walki, która może się skończyć śmiercią, pokonywania poważnych niebezpieczeństw. To inspiruje dzieci do zastanawiania się nad tym, chociaż ich refleksje i wnioski na tym etapie odbiegają od dorosłego ujmowania śmierci.

Rozumienie pojęcia śmierci jest odmienne na różnych etapach rozwoju dziecka. Kształtuje się ono podczas jego rozwoju psychicznego w podobny sposób jak inne pojęcia. Początkowo dziecko interesuje się zjawiskiem śmierci w sposób naturalistyczny, podobnie jak innymi zjawiskami przyrodniczymi, jeszcze bez angażowania emocji. Dopiero później zaczyna interesować się społecznym aspektem śmierci, np. analizować, co to jest cmentarz, po co jest potrzebny pogrzeb, co to znaczy, że ktoś „poszedł do nieba”. Na końcu, gdy już odnosi to zjawisko do osób mu znanych i bliskich – angażuje się emocjonalnie. (…)”


cały artykuł jest dostępny tutaj:

http://dzielnicarodzica.pl/14003/31/artykuly/przedszkolak/wychowanie/Mamo_czy_Ty_umrzesz_


GABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSKPSYCHOLOG W GDAŃSKU

Wpisy na blogach: „Jak pomóc dzieciom radzić sobie z emocjami?”

Gabinet Psychoterapii GdańskNa blogu „Edukowisko” pojawił się ciekawy wpis na temat emocji dzieci i tego, jak pomagać im sobie z nimi radzić. Zapraszam do lektury!

„Jednym z najczęstszych pytań, z jakim spotykam się ze strony rodziców jest pytanie, jak pomóc dzieciom w radzeniu sobie z emocjami. To pytanie ma często swoje drugie dno: rodzice chcieliby się dowiedzieć, co zrobić, aby ich dzieci emocji nie doświadczały, albo przynajmniej nie w tak intensywnym stopniu, jak to ma miejsce teraz. Chcielibyśmy, żeby nasze dzieci nie histeryzowały, nie wpadały w furię, nie  rzucały się z krzykiem na podłogę (zwłaszcza na środku zatłoczonego supermarketu), żeby nie rzucały zabawkami, nie biły innych dzieci (i/lub nas),  nie płakały.   Czasem bywa też, że chcielibyśmy, żeby i krzyczały trochę mniej z radości. Jednym słowem, żeby nie doświadczały takich emocji jak złość, frustracja, smutek, rozpacz, odraza. Bez tych wszystkich ‚trudnych’ emocji byłoby nam łatwiej być przy naszym dziecku.

Oczekujemy złotych rad i szybkich rozwiązań. W konfrontacji z intensywnością emocji dziecka stajemy się tak bezsilni, że zaczynamy wierzyć w metody karnych jeżyków, time-outów itp. Zbyt często przy tym zapominamy, że nasze dziecko nie jest małą miniaturką dorosłego, ale małym człowiekiem, który dopiero uczy się poznawać i regulować własne emocje. Czy wpadacie w złość, kiedy wasze dziecko po raz setny przewraca się podczas nauki stawiania swoich pierwszych kroków? Nie. Zamiast tego staracie się mu tym pomóc. Na spacer idziecie za rączkę, aby wesprzeć niestabilną jeszcze równowagę malucha, zabieracie ze sobą wózek, na wypadek gdyby wasz smyk się zmęczył. A gdy dziecko po raz kolejny przewróci się na chodniku, troskliwie zalepiacie na zadrapaniu plaster.  Wszyscy wiemy, że nauka chodzenia nie przychodzi od razu, ale wymaga czasu i ćwiczeń.  Dlaczego więc zakładamy, że nauka radzenia sobie z własnymi emocjami to umiejętność, która pojawi się sama z siebie, bez wysiłku i treningu?

Jeśli czytaliście poprzedni wpis dotyczący emocji to wiecie, że za umiejętność oswajania naszego emocjonalnego świata odpowiada część naszej kory nowej- płaty przedczołowe. Musimy pamiętać, że płaty przedczołowe to miejsce w naszym mózgu, które rozwija się bardzo długo. Kiedy dziecko przychodzi na świat, jego płaty przedczołowe zaczynają właściwie swój prawdziwy rozwój. Przed nimi ciężkie i skomplikowane zadanie do wykonania: integracja świata emocjonalnego. I tak, jak nauka biegania wymaga czasu, ćwiczeń i licznych potknięć, tak umiejętność regulowania własnych emocji wymaga jeszcze więcej czasu, jeszcze więcej ćwiczeń i jeszcze więcej potknięć. Nauka sprawnego chodzenia zabiera dziecku jakieś dwa i pół roku. Nauka zarządzania własnymi emocjami to proces, który rozkłada się niekiedy na dwadzieścia lat (przyjmuje się, że płaty przedczołowe są w pełni dojrzałe w okolicach dwudziestego roku życia). Wymaganie od trzy latka, żeby umiał konstruktywnie radzić sobie z zalewającą go właśnie falą złości i frustracji na wieść o tym, że nie kupisz mu nowych naklejek, zwłaszcza gdy ta sytuacja ma miejsce po pełnym wrażeń dniu w przedszkolu ( zmęczenie powoduje, że płaty przedczołwe gorzej sobie radzą z regulowaniem emocji), to tak, jakby wymagać od niemowlaka, że zaraz wstanie i samodzielnie przejdzie kilometr. (…)”


całość tekstu i inne ciekawe wpisy są do przeczytania tutaj:

Jak pomóc dzieciom radzić sobie z emocjami?


TERAPIA W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK

Portale internetowe: „Przymusowe leczenie w anoreksji.”

Gabinet Psychoterapii w GdańskuArtykuł dotyczący przymusowego leczenia psychiatrycznego anoreksji ukazał się na portalu internetowym „Psychiatria.pl”:

Anorexia nervosa czyli jadłowstręt psychiczny jest zaburzeniem odżywiania, dotykającym coraz większą grupę młodych osób. Obniża się początkowy wiek zachorowań – zdarza się, że chorują dzieci, już w wieku 10-11 lat. Tymczasem jest to zaburzenie związane z największą śmiertelnością spośród wszystkich zaburzeń psychicznych – badania wskazują nawet na 18% wskaźnik w grupie osób w wieku 20-30 lat.[1] Często zdarza się, iż chorzy odmawiają poddania się leczeniu. Jakie są zatem możliwości udzielenia im pomocy?

Objawy i przebieg

Przyjęcie pacjenta na oddział psychiatryczny bez jego zgody jest opisane w Ustawie o ochronie zdrowia psychicznego z 1994 roku. Przymusowa hospitalizacja dotyczyć może wyłącznie osób chorych psychicznie – takich, które wykazują zaburzenia psychotyczne oraz upośledzonych umysłowo lub wykazujących „inne zakłócenia czynności psychicznych”. Anoreksja nie spełnia tych warunków, co teoretycznie wyklucza pacjentów z tym rozpoznaniem z obligatoryjnego leczenia. Sytuacja zmienia się jednak, kiedy anoreksji towarzyszą inne zaburzenia – takie jak depresja czy urojenia, które w przebiegu tego schorzenia występują dość często.

Wówczas to właśnie te „dodatkowe” objawy mogą stać się przyczyną przyjęcia pacjenta na oddział szpitalny. Innym rozwiązaniem ratującym życie może być przyjęcie chorego na oddział somatyczny. Może mieć to jednak miejsce dopiero w stanie bezpośredniego zagrożenia utraty życia (np. kiedy wskaźnik BMI jest mniejszy niż 13,5). Wtedy lekarz może przyjąć pacjenta na oddział, traktując to jako stan wyższej konieczności. Należy jednak mieć świadomość, iż takie postępowanie – choć ratujące życie – może mieć negatywny wpływ na stan psychiczny pacjenta, podważając jego elementarne prawo do samostanowienia. Sytuacja jest dodatkowo o tyle skomplikowana, że anoreksji towarzyszy zaburzenie obrazu własnego ciała; wskutek zmian metabolicznych może również dojść do zaburzenia prawidłowej pracy mózgu, co praktycznie uniemożliwia podjęcie przez pacjenta prawdziwie „świadomej” decyzji odnośnie własnego leczenia. W praktyce zdarza się, iż rodziny osób cierpiących na anoreksję dążą do ich ubezwłasnowolnienia, co otwiera możliwość zastosowania przymusowego leczenia.”


cytat został zaczerpnięty ze strony internetowej portalu „Psychiatria.pl”:

http://www.psychiatria.pl/porada/przymusowe-leczenie-w-anoreksji/4336.html


GABINET PSYCHOTERAPII W GDAŃSKUTERAPIA GDAŃSK

Portale internetowe: „Co to jest 'grzeczność’?”

Gabinet Psychoterapii GdańskNa portalu internetowym „Dzieci są ważne” pojawił się ciekawy artykuł dotyczący tak zwanego „bycia grzecznym”:

„Wyobraźmy sobie taką sytuację: Dziecko wybrało się z mamą na plac zabaw. Świetnie się bawi, tym bardziej, że znalazło kompana. Mama stara się mieć je na oku, zajmuje miejsce na ławce. Zjeżdżając ze zjeżdżalni dziecko wpadło do kałuży, której wcześniej nie zauważyło. Buty i skarpetki są całe w błocie.

Szybkim krokiem zbliża się mama, która mówi: “Tyle razy powtarzałam ci, żebyś był/a ostrożny/a. Zobacz, co zrobiłeś/aś. Jesteś niegrzeczny/a! Wracamy do domu!”. Z taką reakcją możemy się spotkać u dużej grupy rodziców, ale także babć i dziadków, nauczycieli oraz niań. Co to znaczy, że opiekunowie chcą, by dziecko “było grzeczne”?

Co to jest “grzeczność”?

To przede wszystkim popularna etykieta, którą nadają dzieciom opiekunowie. To pojęcie ogólnikowe, które raczej nie odnosi się do konkretnego zachowania. Używamy go zwykle w momencie, kiedy dziecko robi coś, na co nie wyraziliśmy zgody, co nam się nie podoba. Tymczasem dla dziecka jest to sformułowanie niezrozumiałe i abstrakcyjne, nawet jeśli sądzimy, że powinno wiedzieć, jakiego zachowania od niego oczekujemy w danej chwili.

Mówiąc do dziecka “jesteś (nie)grzeczny” automatycznie stawiamy siebie na pozycji dominującej, demonstrujemy swoją wyższość i władzę. Oceniamy jego zachowanie w sposób bardzo ogólny i wartościujący, nie mówiąc, co nas cieszy lub złości. Wysyłamy dziecku niejasny komunikat, a ono doświadcza oceny i braku jasności – nie wie, co w danym momencie zrobiło dobrze lub źle.

“Bądź grzeczny… bo zwykle nie jesteś”. Tak nasze słowa odbiera dziecko. Słysząc “bądź grzeczny” sądzi, że rodzic nie postrzega go jako dobrego człowieka. Inaczej nie powtarzałby z uporem maniaka tych słów.

Jak zwracać uwagę dziecku bez użycia słów “bądź (nie)grzeczny”?

Najlepiej jest dokładnie nazywać to, co zauważamy. Dać dziecku czytelną i krótką wskazówkę (instrukcję), co ma zrobić lub czego nie. Zapominamy, że to, co dla dorosłego jest oczywiste, nie jest takie dla dziecka. To niby proste, a jednak często sprawia nam trudność. Szybka ocena zachowania zawarta w słowach “grzeczny” i “niegrzeczny” to czasem najprostsze rozwiązanie, bo dobrze nam znane z własnego dzieciństwa. Sęk w tym, że jest ono nieskuteczne. Zamiast mówić: “jesteś dzisiaj niegrzeczny!”, powiedz:

  • “Kiedy będziesz u babci, chcę, żebyś pozbierał zabawki, gdy skończysz się bawić.”
  • “W sklepie możesz mi pomóc popchnąć wózek, iść obok albo mogę wozić cię w wózku”.
  • “Cieszę się, że wyszedłeś z piaskownicy, kiedy cię o to poprosiłam”.
  • “W kinie, by dobrze słyszeć, musimy być cicho i mówić szeptem. Żeby wszyscy dobrze widzieli, stawiamy nogi na podłodze, a nie ma fotelu w niższym rzędzie.” (…)”

cały tekst jest do przeczytania tutaj:

Co to jest „grzeczność”?


PSYCHOLOG W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK

Prasa: „Koszmary senne – może nieprzyjemne, ale dobre dla zdrowia.”

Gabinet Psychoterapii w GdańskuNa łamach „Polityki” pojawił się krótki tekst dotyczący marzeń sennych:

„Z obserwacji przynajmniej niektórych psychologów wynika, że nadmiar złych snów nie powinien nas zanadto niepokoić. Wręcz przeciwnie.

Naukowcy dzielą sen na poszczególne fazy, próbują oszacować, jak długo powinniśmy spać w zależności od wieku i indywidualnych potrzeb, wiedzą, jak zachowuje się organizm w porach czuwania i spoczynku. Mechanika procesu przechodzenia z jawy w sen i na odwrót wydaje się już dobrze wyjaśniona i opisana. Same sny – albo „marzenia senne”, jak je określał Zygmunt Freud – pozostają jednak tajemnicą.

Wiadomo, że gdy śnimy, wszystkie układy – od oddechowego po krążeniowy (z jednym wyjątkiem, o czym za chwilę) – funkcjonują tak jak za dnia. Dlatego budzimy się czasem zlani potem i mamy przyspieszony oddech. Psychologowie są zresztą zdania, że dobrze, gdy alarm budzika wyrywa nas właśnie z sennego marzenia – ponieważ organizm jest już niejako przygotowany do podjęcia dowolnej aktywności. Zasada ta nie dotyczy jednak mięśni – gdyby nocą służyły nam jak za dnia, spadalibyśmy z łóżek i podróżowali we śnie. (Na tym zresztą polega sennowłóctwo, problem lunatyków).

Skąd się biorą sny i o czym świadczy ich treść – nie do końca wiadomo. Niektórzy za Freudem powtarzają, że sny to tzw. resztki codzienności. Innymi słowy: wracają do nas nocą wydarzenia i osoby zupełnie realne, ale też nieprzepracowane i stresujące sprawy. Od czasu do czasu męczą nas jednak sceny jak z horroru – budzimy się z krzykiem i płaczem, zdenerwowani, pobudzeni. Jak je wyjaśnić?

Z szacunków Amerykańskiej Akademii Medycyny Snu wynika, że koszmary miewa od 50 do 85 proc. dorosłych osób. Przytrafiają się też dzieciom (75 proc. dzieci pamięta przynajmniej jeden zły sen z wczesnych lat życia). Niepokojące, czasem – wydawałoby się – mało realistyczne sny chciałoby się wymazać z pamięci i zapomnieć. Tymczasem – przekonuje serwis naukowy Science of Us („New York Magazine”) – koszmary w gruncie rzeczy służą zdrowiu. A przynajmniej naszej kondycji psychicznej. (…)”


cały artykuł jest do przeczytania na stronie internetowej tygodnika „Polityka”:

http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1626225,1,koszmary-senne–moze-nieprzyjemne-ale-dobre-dla-zdrowia.read


PSYCHOLOG GDAŃSKGABINET PSYCHOTERAPII W GDAŃSKU

Portale internetowe: „Rodzic po przejściach.”

Katarzyna Dobryniewska napisała artykuł dotyczący stosowania przemocy wobec dzieci. Obowiązkowa lektura dla każdego rodzica!

Gabinet Psychoterapii Gdańsk„Jak przerwać łańcuch złych doświadczeń z dzieciństwa, przemocy emocjonalnej i fizycznej i stać się świadomym rodzicem?

Jak zauważył Wojciech Marciszewski, założyciel Fundacji Rodzice Przyszłości: żeby zostać rodzicem nie trzeba ukończyć żadnej szkoły, nie ma wymogu zdania „egzaminu na rodzica”. Niestety – chciałoby się powiedzieć…  Tylko czy jakakolwiek szkoła lub egzamin coś by zmieniły? Od czego zależy to, jak realizujemy rolę matki czy ojca? Czy możemy się rozwijać jako rodzice i tym samym jako ludzie, dążąc do większej dojrzałości, a więc i do dojrzalszego rodzicielstwa? Jak to się dzieje, że nie wystarczy po prostu bardzo chcieć być dobrym rodzicem, żeby nim rzeczywiście być? Dlaczego w rodzinach zdarza się tyle przemocy, zarówno fizycznej, jak i emocjonalnej?

Podobne pytania można by mnożyć w nieskończoność. Odpowiedzi również nie ma jednej, prostej i oczywistej. Mimo tego nie ma wątpliwości, że warto przyglądać się temu, czym jest rodzicielstwo, a najlepiej gdyby przyglądać się swojemu rodzicielstwu stając się rodzicem bardziej świadomym swoich emocji, postaw czy motywacji, jakie kryją się za zachowaniami wobec dziecka. Wtedy dajemy sobie szansę na bycie rodzicem, może nie idealnym, ale wystarczająco dobrym, żeby zapewnić dziecku warunki zdrowego rozwoju.

Przemoc przenoszona z pokolenia na pokolenie

Bettelheim w książce „Wystarczająco dobrzy rodzice” (2012) w rozdziale o znamiennym tytule „Ideał a rzeczywistość” pisze, że „od samego początku dziecko wywiera znaczący i kształtujący wpływ na swoich rodziców”. To, jaki będzie ten wpływ, zależy od doświadczeń z okresu dzieciństwa rodzica, ale również od jego postawy wobec tych doświadczeń. W niniejszym artykule skupiam się na sytuacjach, gdy rodzic w okresie własnego dzieciństwa doznawał przemocy, choćby „tylko” emocjonalnej. Często bagatelizujemy tę formę przemocy, bo wydaje się ona mniej znacząca czy okrutna od przemocy fizycznej.

Warto podkreślić, że tak być nie musi, tym bardziej, że przemoc psychiczną trudniej dostrzec, nazwać po imieniu. W związku z tym sama ofiara często minimalizuje te doświadczenia i z trudem dostrzega skutki, jakie przemoc emocjonalna wywarła na jej życie, nawet gdy są one naprawdę znaczące i przynoszące wiele cierpienia.

Niestety osoba taka często również powiela schemat zachowań rodzicielskich swoich rodziców wobec własnych dzieci. I tak mamy błędne koło przemocy przenoszonej z pokolenia na pokolenie i kolejnych osób, które nie rozwijają w pełni swojego potencjału nie mają poczucia spełnienia w życiu. Brzmi to mocno pesymistycznie. Chcę jednak podkreślić, że nie mamy tu do czynienia z determinizmem i swego rodzaju skazaniem na określone funkcjonowanie w rolach życiowych. (…)”


cały tekst jest dostępny na stronie internetowej portalu „Dzielnica Rodzica”:

www.dzielnicarodzica.pl/42368/39/artykuly/mama_i_tata/mama_i_tata/Rodzic_po_przejsciach?cid=9176838


GABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSKTERAPIA W GDAŃSKU

Portale internetowe: „Psychoterapia par – kiedy w związku pojawia się kryzys.”

Karolina Pniewska, psychoterapeutka, napisała ciekawy artykuł dotyczący psychoterapii pary. Tekst ukazał się na portalu internetowym „Mam Terapeutę„:

Gabinet Psychoterapii Gdańsk„Złożona dynamika relacji

W psychoterapii par koncentrujemy się przede wszystkim na relacji łączącej partnerów. Zakładamy, że ludzie dobierają się w pary kierując się świadomymi, ale też i nieświadomymi motywacjami. Często te niewypowiedziane wzajemne oczekiwania stają się źródłem napięć i konfliktów w parze. Psychoterapeuta może pomóc zrozumieć partnerom tę bardzo złożoną dynamikę, co z kolei może być punktem wyjścia do wprowadzania zmian.

Kryzys w parze

Z psychologicznego punktu widzenia, kryzys w parze jest naturalnym zjawiskiem towarzyszącym rozwojowi. To taki moment w życiu partnerów, w którym konieczna staje się zmiana dotychczasowych sposobów działania i elastycznego dopasowania się do nowych warunków. Do takich najważniejszych momentów możemy zaliczyć:

  • Decyzję o wspólnym zamieszkaniu
  • Zawarcie związku małżeńskiego
  • Pojawienie się pierwszego i kolejnych dzieci
  • Kolejne etapy usamodzielniania się dzieci: przedszkole, szkoła, okres dojrzewania nastoletnich dzieci, studia, wyprowadzka z domu
  • Zmiana miejsca zamieszkania
  • Zmiana pracy
  • Choroba jednego z partnerów
  • Przejście na emeryturę

Kiedy partnerzy oddalają się od siebie…

Takie zmiany wiążą się z przeżywaniem różnych emocji – zarówno tych przyjemnych jak i nieprzyjemnych. Nierzadko partnerzy mają kłopot, żeby odnaleźć się w tych stresujących momentach i zrównoważyć dbanie o indywidualne potrzeby i z dbaniem o potrzeby związku. Może pojawić się tęsknota, za tym co było do tej pory połączona z podejmowaniem prób pozostawania przy starych, sprawdzonych sposobach działania, które nie są już adekwatne do nowej sytuacji. Zdarza się też, że taki moment jest okazją do zaangażowania się poza związkiem – może to być romans, ale może to być nowe absorbujące zajęcie, praca, hobby lub zwiększenie czasu spędzanego z własną rodziną pochodzenia. To wszystko może sprawić, że partnerzy oddalają się od siebie, czują pustkę i samotność w swojej relacji. (…)”


całość jest do przeczytania tutaj:

www.mamterapeute.pl/psychoterapia-par


TERAPEUTA W GDAŃSKUGABINET PSYCHOTERAPII GDAŃSK