Wywiady: „Sprawdź, czy nie jesteś złym ojcem jak twój tata.”

Gabinet Psychoterapii w GdańskuCiekawy tekst o ojcostwie i macierzyństwie. Z psychologiem Jackiem Masłowskim rozmawia Tomasz Kwaśniewski (Gazeta Wyborcza):

„JACEK MASŁOWSKI: Chyba wszyscy rodzice marzą o tym, żeby ich dzieci wychowywały się w dobrych warunkach. Chcą dać im wszystko, co mają najlepszego do zaoferowania. Kłopot w tym, że bardzo często nasze rodzicielstwo realizujemy w sposób nieświadomy. Czyli nie do końca wiemy, co i po co robimy.

Nawet jeżeli mocno pragniesz być zaangażowanym ojcem, to w relacji z dzieckiem (albo w triadzie: ojciec – matka – dziecko) może się zdarzyć coś, co sprawi, że zaczniesz realizować schemat wyniesiony z własnego domu. Schemat funkcjonowania twojego ojca.

TOMASZ KWAŚNIEWSKI: Pstryk.

– Właśnie.

I możesz nawet tego nie zauważyć.

Wyobraź sobie taką sytuację: rodzi się dziecko, pierwsze dziecko, nie masz żadnych doświadczeń, twoja partnerka przeszła właśnie olbrzymią zmianę, jest w zupełnie innym stanie, całkowicie zaangażowana w inną relację. Do tego pojawia się ktoś, z kim musisz zacząć budować więź, poznawać tego małego człowieka, nie wiesz właściwie, co on komunikuje.

Kawałek gaworzącego mięsa.

– Ja bym powiedział – gość z innego kosmosu.

I teraz w tym zamieszaniu, chaosie, biorąc pod uwagę to, że chciałbyś, aby było fantastycznie, pojawia się matka, teściowa. I z twoją partnerką zaczynają się zajmować twoim dzieckiem. A ty rozkładasz sobie kozetkę w salonie i zaczynasz tam spać.

Mówisz: „Jak podrośnie, to będę się bardziej angażował”. Ale po jakimś czasie stwierdzasz, że czujesz się w tym domu coraz bardziej niepotrzebny. A po piętnastu latach przychodzisz na psychoterapię i odkrywasz, że miałeś biernego ojca, który realizował swoje ojcostwo dokładnie tak, jak ty swoje. Czyli przegapiłeś moment, w którym mogłeś zmienić ten sposób postępowania.

To jest oczywiście wymyślona przeze mnie historyjka, ale poskładana z realnego schematu. W związku z tym ta uważność na samym początku jest dość istotna.

Dzisiaj nikt nas nie uczy, co to znaczy być ojcem. Do tego mamy kiepskie doświadczenia wyniesione z domu. Oczywiście nie wszyscy, ale jednak. Żeby więc zobaczyć, jakim ojcem chce się być, warto się przyjrzeć typom ojców, które do tej pory funkcjonowały.

Steve Biddulph, australijski psycholog i psychoterapeuta, w swojej książce pod tytułem „Męskość” opisuje cztery takie typy: „niedoszły król”, „krytyczny”, „bierny”, „nieobecny”.

Zacznijmy od „niedoszłego króla”.

– To ktoś, kto po powrocie z pracy siada w fotelu i staje się centralnym ośrodkiem rodziny. Co przejawia się na przykład w tym, że jest obsługiwany. Przez żonę i dzieci. Na różne sposoby. A jednocześnie to jest taki ojciec, który wysyła komunikat pod tytułem: „Nie przeszkadzaj mi”. Siada w fotelu, włącza telewizor lub inne urządzenie wyposażone w ekran i w żaden sposób nie można do niego dotrzeć. A skoro jego właściwie nie ma, to jesteś sam na sam ze sobą albo co najwyżej z matką, która dość często, gdy już nie daje sobie z tobą rady, mówi: „Poczekaj, niech tylko ojciec się dowie”.

I wtedy zaczynasz się bać.

– Najczęściej. No, bo ojciec jest ci w sumie osobą nieznaną, ale jak już się objawia, to przeważnie dzieje się coś strasznego. Mamy wszechmocnego władcę i matkę, która się go przeraźliwie boi. Ponieważ zaobserwowałeś również, że w momencie kiedy on się zjawia, ta groźna matka, która ci właśnie mówiła, że zaraz dostaniesz po uszach, zamienia się w służącą.

„Niedoszły król” jest groźny, budzi powszechny strach, a kontakt z nim następuje tylko wtedy, kiedy trzeba wymierzyć karę albo okazać łaskę. Stąd to porównanie do króla.

Ale dlaczego on jest „niedoszły”?

– Dlatego, że tak naprawdę nie ma żadnej rzeczywistej władzy.

A kto ją ma?

– Matka.

Jak to?

– Bo to ona ma wszystko w swoim ręku. To ona straszy chłopca ojcem. Natomiast ojciec przyjmuje pozycję, która jest mu proponowana. Dla niego to oczywiście jest wygodne, ale jeśli popatrzysz na to z perspektywy jego relacji z synem, to jej właściwie nie ma. To matka jest tą główną osobą, która się kontaktuje z synem, i to przez nią przechodzi kontakt ojca z synem.

Czyli on jest takim królem, który jeśli nie zostanie poinformowany, co się dzieje, to po prostu nie będzie o tym wiedział. Może być więc manipulowany. Włączany lub wyłączany.

– Tak, bo „niedoszły król” nie zadaje sobie trudu, żeby sprawdzić, jak jest rzeczywiście, tylko z różnych powodów bezkrytycznie słucha tego, co usłyszy od matki, i reaguje. Najczęściej po to, żeby mieć święty spokój. To znaczy, żeby partnerka nie stwarzała mu trudnych sytuacji. (…)”


 cały artykuł do przeczytania na portalu „Wyborcza.pl”:

www.wyborcza.pl/magazyn/1,145325,18258932,Sprawdz__czy_nie_jestes_zlym_ojcem_jak_twoj_tata__LETNIA.html

Wywiady: „Kiedy iść z dzieckiem do psychologa?”

Psycholog GdańskW „Wysokich Obcasach” ukazał się tekst o tym, jak wygląda psychoterapia dzieci. Na pytania Joanny Wojciechowskiej odpowiada psychoterapeuta Krzysztof Srebrny:

„Jeśli z dzieckiem dzieje się coś, czego nie rozumiemy, jeśli widać, że ma kłopoty, w których nie umiemy mu pomóc, warto pomyśleć o wizycie u psychoterapeuty. Taka decyzja nie oznacza konieczności podjęcia długotrwałej terapii. Często wystarcza jedna konsultacja. A jeśli już będzie terapia,to zwykle dla całej rodziny – mówi Krzysztof Srebrny, warszawski psychoterapeuta.

Joanna Wojciechowska: Kiedy rozmawiamy o problemach dzieci, często radzi Pan rodzicom by poszli z dzieckiem do psychoterapeuty. Ale oni się tego boją. Dlaczego?

Krzysztof Srebrny, psychoterapeuta Ambulatorium Psychoanalitycznego: Pewnie dlatego, że myśl o pójściu z dzieckiem do psychologa rani rodzicielski narcyzm, burzy ich obraz siebie jako rodziców idealnych. Myślą: skoro mam pójść z dzieckiem do psychologa, to znaczy, że ja – jako rodzic – z czymś sobie nie radzę.

A nie jest tak?

Wręcz przeciwnie! Jeśli rodzic – widząc, że dziecko ma problem – jest gotów pójść po pomoc do specjalisty, to pomaga dziecku w rozwiązaniu tego kłopotu. Przecież nikt nie uważa, że jest złym rodzicem, jeżeli prowadzi dziecko do dentysty.

A kiedy iść do tego psychologa?

Podam kilka przykładów. Żadna z tych sytuacji nie musi wymagać terapii, może wystarczyć jednorazowa konsultacja. Czasami niepotrzebny jest nawet psycholog, wystarczy, że sami rodzice jakoś zainterweniują.

Decyzja jest najbardziej oczywista, gdy dziecko ma wyraźne objawy nerwicowe – kłopoty zdrowotne, których lekarze nie potrafią wyjaśnić (tajemnicze alergie, wysypki, kłopoty z żołądkiem), kiedy ma tiki, jąka się albo moczy w nocy.

Druga grupa sygnałów, często przez rodziców lekceważonych, to problemy z rówieśnikami. Nie mówię tu o jednorazowych wydarzeniach, ale o powtarzającym się, stałym modelu zachowań. Na przykład: dziecko jest systematycznie bite przez kolegów z podwórka albo odwrotnie – ono zwykle bije inne dzieci. Albo kilkakrotnie wylatuje z przedszkola, bo wychowawczynie twierdzą, że nie dają sobie z nim rady. Koniecznie trzeba też zwrócić uwagę na „dziecko idealne” – którym zachwycają się przedszkolanki, bo jest grzeczne, ciche i nie sprawia kłopotów. Warto przyjrzeć się, jak nasze „idealne dziecko” bawi się z rówieśnikami. Jeśli zawsze siedzi samo w piaskownicy i nie bierze udziału w zabawach grupy, trzeba interweniować.

Iść z hipergrzecznym dzieckiem do psychologa?

Niekoniecznie. Podobnie jak niekoniecznie trzeba iść do niego z dzieckiem agresywnym. Można porozmawiać z przedszkolanką, jeśli to nic nie da, zmienić coś w otoczeniu – grupę albo przedszkole, chodzić na inny plac zabaw. Ale jeśli i wtedy nic się nie zmieni, jeśli w kolejnych grupach dziecko będzie siedziało w kącie – iść do psychologa. Na pewno warto pójść do psychologa, jeśli rodzice uważają, że dziecko dziwnie się zachowuje, i nie potrafią sami zrozumieć dlaczego. Jeszcze raz powtórzę – to nie musi być decyzja o terapii, często wystarczy jedno spotkanie. (…)

Ile trwa terapia?

Tyle, ile potrzeba. Naprawdę nie da się inaczej odpowiedzieć. To nie zależy od rodzaju problemu, ale od jego głębokości. Często zaczyna się od rozmów na temat jakiegoś objawu – np. moczenia nocnego, a potem rozmawia się o innych problemach – na przykład o kryzysie małżeńskim rodziców. Wiele też zależy od tego, na ile psycholog nastawia się na zlikwidowanie objawów, a na ile – na głębsze zmiany. Przestrzegałbym przed terapeutą, który obiecuje rozwiązanie problemu w miesiąc. Dobry psycholog nie obiecuje szybkich efektów, mówi tylko, że będzie nad nimi z rodziną pracował.

Na co jeszcze uważać?

Na psychoterapeutów, którzy – zwłaszcza w pracy z dziećmi – stosują sztuczki, na przykład hipnozę. Nie warto chodzić do kogoś, kto z dzieckiem nie rozmawia, stosuje wyłącznie testy. Warto pójść do znanego ośrodka albo do kogoś poleconego przez znajomych. Warto zadzwonić do Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego albo Polskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego z pytaniem o kontakt do najbliższego psychoterapeuty, który ma certyfikat jednego z tych stowarzyszeń.Ale jeżeli ośrodek jest znany, nie trzeba się bać pracującego w nim młodego psychologa bez certyfikatu. Dobry ośrodek gwarantuje, że przechodzi on szkolenia, ktoś się nim opiekuje.

Po czym poznać, że terapia działa?

Po tym, że coś się w rodzinie albo w dziecku zmienia. Trzeba być przygotowanym na to, że te efekty mogą być inne, niż oczekiwaliśmy. Efekty terapii mogą być niepokojące – na przykład grzeczny, spokojny nastolatek nagle zaczyna późno wracać do domu, przechodzi inicjację alkoholową albo wokół córki zaczynają się kręcić jacyś chłopcy… Trzeba być gotowym przyjąć zmianę inną niż ta oczekiwana.”


cały artykuł jest do przeczytania na stronie internetowej „Wysokich Obcasów”:

www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53664,359901.html


PSYCHOTERAPEUTA W GDAŃSKUPSYCHOLOG GDAŃSK

Prasa: „Bezcenna samoocena.”

Gabinet Psychoterapii w GdańskuKinga Tucholska, redaktorka „Polityki” podejmuje próbę odpowiedzi na pytanie: Kiedy i po co budować w dziecku poczucie własnej wartości? w artykule pt.: „Bezcenna samoocena”:

„Carl Rogers, wybitny terapeuta humanistyczny, po setkach godzin spędzonych na sesjach z rozmaitymi klientami doszedł do wniosku, że każdy z nas, niezależnie od wieku, ma dwie podstawowe potrzeby psychiczne: uznania ze strony innych i szacunku do samego siebie. Stopień ich zaspokojenia określa nasz koloryt emocjonalny, sposób myślenia, podejmowane decyzje, działania i ich efektywność. Te dwie wrodzone potrzeby kształtują się bardzo wcześnie, na bazie komunikatów, jakie otrzymujemy od pierwszych chwil swojego życia i później, również w szkole. Z nich wywodzi się poczucie własnej wartości.

Czym skorupka za młodu

Rodzice Tosi nie mogli się nacieszyć jej przyjściem na świat. Jest ich kochanym maleństwem, kruszynką, skarbem. Rozjaśniają się, patrząc na nią, głaszczą, mówią o niej dużo i dobrze. Tosia od różnych osób słyszy, jaka jest śliczna, dobra i mądra. Szybko sama zaczyna tak o sobie mówić. Nawet kiedy w szkole okazuje się, że ma większe niż inne dziewczynki trudności ze stawianiem zgrabnych literek, nie zniechęca jej to. W domu słyszy, że są z niej dumni, bo tak wytrwale uczy się pisać. Nauczycielka chwali ją za pilność. A ona wie, że jeszcze jej to nie wychodzi, i ćwiczy dalej.

W domu Tomka rzadko się uśmiechają. Chłopiec często płacze, co jego mamę doprowadza do rozpaczy i wściekłości. Wtedy wciska mu smoczek i każe się zamknąć. Tomek dowiaduje się, że byłoby lepiej, gdyby się nigdy nie narodził, bo tylko z nim kłopot. Rzadko ktoś bierze go na ręce. O sobie słyszy tyle, że bachor, dzieciak, wrzaskun. A później, mimo że w nauce żadnych problemów nie ma, ciągle powtarza, że jest głupi i do niczego, i że nic nie wie. Mówi to tak przekonująco, że wiele osób naprawdę się nabiera.

Dzieci bardzo szybko orientują się, czy są akceptowane czy nie. Tak jakby były wyposażone w dodatkowy zmysł specjalnie nastawiony na odbiór akceptacji. Wychwytują najsubtelniejsze sygnały – słowa, ton głosu, gesty. Dzieje się to w większości na nieświadomym poziomie. Na podstawie tego, jak się do nich mówi, czy zaspokaja ich potrzeby, czy się podobają i czy spełniają oczekiwania, budują przekonania na własny temat. Przekonania te tworzą tzw. obraz siebie i samowiedzę. W sposób naturalny przychodzi dzieciom porównywanie tego, co o sobie wiedzą i myślą (jakie mają talenty, umiejętności, zalety, wady, ograniczenia i możliwości), z tym, co widzą u dorosłych i swych rówieśników, i co jest przez otoczenie nagradzane, a co dyskredytowane. Przez ten pryzmat zaczynają oceniać siebie, budując zręby samooceny.

Ważne w całym procesie jest też to, jak oceniane są przez innych, a szczególnie przez tzw. osoby znaczące, czyli te, które dziecko darzy zaufaniem i z których zdaniem się liczy. Do tego grona należą rodzice, dziadkowie, opiekunowie, z czasem rozszerza się ono na rodzeństwo, rówieśników i nauczycieli. Mechanizm ten wyjaśnia opisywana przez Daryla Bema, psychologa społecznego z Uniwersytetu Cornella, teoria lustrzanego odbicia. Zgodnie z nią samowiedzę budujemy w oparciu o to, jak interpretujemy reakcje innych ludzi w stosunku do własnej osoby. Samoocena kształtuje się więc dzięki wyobrażeniu o tym, jak nas spostrzegają inni, co o nas sądzą i jak oceniają. (…)

Psychiczny system odpornościowy

Strumień komunikatów zasłyszanych w pierwszych latach życia kształtuje bazowe poczucie własnej wartości. Jak się czuję z tym, kim jestem? Co myślę na temat swojego prawa do istnienia i nieskrępowanego wyrażania siebie, swoich emocji, myśli i pragnień? Czy daję sobie prawo do szczęścia? Czy cenię siebie? Odpowiedzi na te pytania pozwalają wysondować poziom samouznania. Im pewniejsze „tak”, tym wyższe poczucie własnej wartości. Aby dobrze służyło, jest jednak ważne, by było nie tylko wysokie, ale również pewne, stabilne w czasie i adekwatne, czyli mające pokrycie w rzeczywistości. Wtedy można je określić mianem zdrowego. (…)”


cały artykuł do przeczytania na stronie internetowej „Polityki”:

www.polityka.pl/jamyoni/1557093,1,bezcenna-samoocena.read


GABINET PSYCHOTERAPII W GDAŃSKUPSYCHOLOG GDAŃSK

Wywiady: „Olaf Lubaszenko: Przez pięć lat myślałem, że po prostu jest mi smutno.”

Psychoterapeuta GdańskNa łamach „Gazety.pl” z Olafem Lubaszenko rozmawiała Hanna Rydlewska:

„Zbudowany ze sprzeczności. Pełen obaw, a zarazem gotowy do podejmowania odważnych decyzji. Ma ogromny talent aktorski, ale jest introwertykiem, publiczne występy wiele go kosztują. Poczucie humoru miesza się u niego z melancholią, doprawioną autokrytycyzmem. – Mnie praktycznie się nie zdarza myśleć o sobie bezkrytycznie – mówi Olaf Lubaszenko. Przy okazji premiery książki „Chłopaki niech płaczą” pytamy go, czy lubi siebie. I jaki ma problem.

„(…) Moje cierpienie doszło do takiego natężenia, że wydawało się zupełnie nieprawdopodobne, żeby sama tylko rozmowa z innym śmiertelnikiem, choćby nawet najwybitniejszym specjalistą, ekspertem w dziedzinie zaburzeń afektywnych (nastroju), mogła w jakikolwiek sposób mi ulżyć” – napisał William Styron w swoim eseju o depresji „Ciemność widoma”.  To trochę o tym?

– Pewnie, że tak. To jest dziwna dolegliwość czy choroba. Rzeczywiście towarzyszy jej duże cierpienie, ale będąc z boku, trudno dostrzec jej przyczyny. Dla obserwatorów, nawet tych wnikliwych, nie ma sensu. To wygląda jak użalanie się nad sobą.

Weź się w garść, chłopie?

– Tak mówią, ale ja też ich rozumiem. To jest choroba duszy, a choroba duszy zawsze jest naszą sprawą. Każdy choruje inaczej. Na szczęście nie dotyka to wszystkich, jednak coraz więcej z nas ma problemy tej natury. To jest cena za to, jak wygląda współczesny świat, ile od nas wymaga.

Współczesność nie sprzyja szczęściu?

– To jest kolejny paradoks: nie sprzyja szczęściu, ale też daje praktycznie nieograniczone możliwości zaspokajania na chwilę potrzeby szczęścia. Tylko na chwilę. Wszystko jest tak szalenie dostępne, że właściwie nieosiągalne.

Czy problemy psychiczne są wciąż tematem tabu? Trudno w naszym kraju powiedzieć publicznie, że cierpi się na depresję?

– To jest chyba kwestia oswojenia tematu. Jeśli coś nowego pojawia się w naszej przestrzeni publicznej, to na początku budzi kolosalną nieufność. Może i agresję, lęk. A potem stopniowo uciera się jakieś zrozumienie w tej kwestii, społeczna świadomość.

Przeszliśmy naprawdę długą drogę. Proszę spojrzeć, jak mniejszości seksualne były postrzegane w naszym kraju dziesięć lat temu, a jak są dziś. To jest proces, który trwa. W sprawie dolegliwości natury psychicznej jesteśmy natomiast na początku tej drogi. Jeszcze parę lat musi minąć, żeby coś się ruszyło.

Ważna jest też edukacja. To, żeby ludzie wiedzieli, że to choroba, że mogą i powinni zgłosić się po pomoc.

– To był chyba najciekawszy moment, jak dzisiaj na to patrzę. Najbardziej zdumiewa mnie, że nie myślałem, że to jest choroba, że mam depresję, tylko przez pięć lat uważałem, że jest mi smutno. Że być może świat stracił dla mnie blask, że mam taki okres w życiu.

Zakładam, że jest parę milionów, a przynajmniej paręset tysięcy ludzi w Polsce, którzy nie wiedzą, co im jest. Którzy myślą, że nawalają, że zawodzą, że są beznadziejni. A to można leczyć. Do tego potrzebna jest diagnoza, psychoterapia, czasem farmakologia. Bo w gruncie rzeczy chodzi o chemię w naszym mózgu. Pytanie tylko, skąd taka konkretna chemia. I tu dochodzimy do sedna.

To ja zapytam jeszcze raz: jaki jest pana problem?

– Nie potrafię tego zweryfikować, zdiagnozować z jakąś zabójczą pewnością, ale w moim przypadku to jest po prostu za szybkie tempo. I za małe przygotowanie, które polega przecież na wytworzeniu mechanizmów obronnych – systemu reagowania na bodźce, na sytuacje krytyczne. A ja nie byłem na nic przygotowany. Zostałem rzucony na głęboką wodę. Odpowiedzialność bywała duża. Myślę, że to jest odpowiedź.

Do tego doszły konkretne predyspozycje. Wrażliwość, słabość. Ale jestem w zupełnie innym miejscu niż 10 lat temu. I, prawdę mówiąc, nie patrzę na siebie z tamtych lat jak na kogoś bardzo mi bliskiego. Potrafię dość chłodno analizować samego siebie. I niewiele mam wspólnego z tamtym gościem. (…)”


cały artykuł do przeczytania na stronie internetowej portalu „Gazeta.pl”:

http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138262,18284901,Olaf_Lubaszenko__Przez_piec_lat_myslalem__ze_po_prostu.html


PSYCHOLOG W GDAŃSKUPSYCHOTERAPEUTA GDAŃSK

Animacje: „Fears – Lęki.”

Reżyserką i wykonawczynią tego krótkiego filmu jest Nata Metlukh, ilustratorka, rysowniczka, graficzka. Na co dzień mieszka w San Francisco, jest znana przede wszystkim z tego, że tworzy animacje w technologii graficznej 2D. Praca „Fears” („Lęki”) z roku 2015 powstawała 108 dni i jest jej pracą dyplomową – Nata Metlukh ukończyła niedawno edukację w Vancouver Film School.

Artystka stara się poprzez animacyjną formę wyrazu odpowiedzieć na pytania: „Czy lęki mogą być naszymi przyjaciółmi? Czy można je oswoić? Czy raczej są najgorszą zmorą i ciemną kartą w ludzkiej egzystencji?


Grafika 2D to inaczej grafika dwuwymiarowa. Jest wykorzystywana głównie w tych zastosowaniach, w których pierwotnie używano tradycyjnych technologii drukowania i rysowania, między innymi w typografii, kartografii, kreślarstwie, reklamie i filmie animowanym. W tych zastosowaniach dwuwymiarowy obraz jest nie tylko reprezentacją obiektu ze świata rzeczywistego, ale niezależnym elementem, któremu nadano konkretne znaczenie. Grafika komputerowa 2D rozpoczęła swój rozwój w latach 50. XX wieku. Modele rysowania 2-wymiarowej grafiki komputerowej nie mają możliwości tworzenia kształtów 3-wymiarowych oraz stosowania takich efektów charakteryzujących przestrzeń trójwymiarową, jak oświetlenie, cienie, czy załamania światła. Grafika dwuwymiarowa jest intensywnie wykorzystywana w różnych urządzeniach peryferyjnych takich jak: drukarki, plotery, itp., a także w większości gier wideo oraz komputerowych wydanych w XX wieku. Jest też wykorzystywana w prostych grach karcianych i planszowych.

Psychoterapeuta GdańskPsychoterapeuta Gdańsk

Psychoterapeuta Gdańsk


inne prace autorki można zobaczyć na jej stronie internetowej:

www.notofagus.com


 PSYCHOTERAPIA GDAŃSKPSYCHOTERAPEUTA GDAŃSK

Prasa: „Psycholog, psychoterapeuta, psychiatra, czyli kto jest kim?”

Psychoterapeuta GdańskRozróżnienie pomiędzy zawodem psychologa, psychoterapeuty i psychiatry opisała Marta Wołowska – Ciaś na łamach miesięcznika „Zwierciadło”:

„Żyjemy w czasach, w których rzadko sięgamy po pomoc czy wsparcie. Jesteśmy nauczeni radzić sobie sami, w każdej sytuacji. „Nie ma rzeczy niemożliwych – mogę zrobić wszystko – dam radę – ogarnę się – wezmę w garść” – te zdania często słyszymy od znajomych i bliskich, a być może sami je wypowiadamy. A co wtedy, kiedy czujemy obniżony nastrój, depresję, przeżywamy kryzys małżeński, nie sypiamy zbyt dobrze, tracimy kontrolę nad sobą i swoim życiem, popadamy w nałóg, mamy kłopoty w pracy? Do kogo zwrócić się po pomoc?

Często boimy się lub wstydzimy zwrócić po pomoc w obawie przed ośmieszeniem czy etykietką, która może do nas przylgnąć. Mówimy: „Nie będę chodził do psychiatry czy psychologa, jeszcze pomyślą, że zwariowałem, że sobie nie radzę”. Umiejętność sięgania po pomoc jest trudna. Większość z nas żyje w przeświadczeniu, że może to być oznaka słabości, przyznanie się do poczucia bezradności. Jednak uznanie tej potrzeby jest pierwszym krokiem do pomocy samej sobie.

Kim jest psycholog?

Z definicji psycholog to „osoba posiadająca właściwe kwalifikacje, potwierdzone wymaganymi dokumentami, do udzielania świadczeń psychologicznych polegających w szczególności na: diagnozie psychologicznej, opiniowaniu, orzekaniu oraz na udzielaniu pomocy psychologicznej”.

W praktyce: magister psychologii, może zajmować się poradnictwem, posługiwać się testami psychologicznymi. Może także wydawać dokumenty, zaświadczenia i orzeczenia. Nie może przepisywać leków, może zasugerować konsultację psychiatryczną i/lub psychoterapię. (…)

Kto może być psychoterapeutą?

To osoba zajmująca się przede wszystkim krótko- lub długoterminową terapią, mającą na celu dokonanie określonej zmiany w funkcjonowaniu zgłaszającej się po pomoc osoby. Długość takiej formy pomocy może trwać od kilku spotkań do nawet kilku lat.

Psychoterapeuta nie musi, ale może, być także psychologiem. Może ukończyć inne studia humanistyczne lub medyczne. Musi natomiast ukończyć podyplomowe studia lub szkołę psychoterapii. Takie szkolenie trwa w Polsce do 4 lat. Może to być szkoła w nurcie humanistycznym, behawioralno-poznawczym, psychodynamicznym, psychoanalitycznym (psychoanalityk) lub egzystencjalnym. Szkoły te różnią się od siebie np. podejściem do relacji między klientem a terapeutą, formą przebiegu samej sesji czy nazewnictwem zachodzących mechanizmów. (…)

Kto to jest psychiatra?

Psychiatra to po prostu lekarz medycyny, który ukończył studia medyczne, a potem specjalizację z psychiatrii. W pracy z pacjentami rozpoznaje objawy, stawia diagnozę, stosuje głównie środki farmakologiczne. Może zalecić wspomaganie leczenia psychoterapią. Ma możliwość wydawania dokumentów świadczących o stanie zdrowia psychicznego. Do psychiatry trafiamy z poważnymi zaburzeniami osobowości, depresją, manią, schizofrenią; możemy być skierowani przez lekarza pierwszego kontaktu lub psychologa.


cały artykuł do przeczytania na stronie internetowej „Zwierciadła”:

www.zwierciadlo.pl/2014/psychologia/psycholog-psychoterapeuta-psychiatra-czyli-kto-jest-kim


GABINET PSYCHOTERAPII W GDAŃSKUPSYCHOTERAPEUTA GDAŃSK

Prasa: „W Polsce co roku popełnia samobójstwo ok. 300 nastolatków.”

Psychoterapeuta GdańskKrótki raport dotyczący samobójstw wśród nastolatków przedstawił na łamach „Gazety Wyborczej” psychiatra, dr Paweł Kropiwnicki:

„W Polsce co roku popełnia samobójstwo ok. 300 osób w wieku 16-19 lat. Te dane nie obrazują prawdziwej skali problemu, gdyż nie ma dobrego ogólnopolskiego rejestru samobójstw – uważa psychiatra dr Paweł Kropiwnicki.

Dane te Kropiwnicki przedstawił we wtorek w Łodzi na konferencji „Wychowanie do samodzielności”. Dotyczyła ona problemów, z którymi boryka się młodzież, m.in. depresji, próbom samobójczym, przyjmowaniu substancji psychoaktywnych i uzależnieniu od pornografii.

Według dr. Kropiwnickiego z Kliniki Psychiatrii Młodzieżowej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi wśród przyczyn prób samobójczych młodzież wymienia przede wszystkim problemy rodzinne i szkolne. – Częstymi przyczynami są też choroby psychiczne, które nie są odpowiednio wcześnie nierozpoznane. Leczone są dopiero po targnięciu się na życie. Zagrożenie zwiększa używanie substancji psychoaktywnych, które są obecnie wszechobecne. Na każdym dyżurze w klinice przyjmuję przynajmniej jedną osobę po zażyciu dopalaczy – zaznaczył psychiatra. (…)

„Dzieci oczekują rozmowy”

(…) O narastającej depresji, która może doprowadzić do próby samobójczej, świadczą m.in. zmiana zachowania nastolatka. Chodzi o rozdawanie osobistych rzeczy, zmianę rodzaju słuchanej muzyki i utratę kontaktu z otoczeniem. Zdaniem psychiatry uważny rodzic potrafi szybko zauważyć takie zmiany w zachowaniu dziecka.

– Podstawowa zasada to „nie tracić kontaktu z dzieckiem”. Z badania przeprowadzonego w Krakowie na grupie młodzieży z depresją wynika, że dzieci cierpiące z powodu myśli samobójczych oczekują przede wszystkim rozmowy. To pierwszy krok, który każdy – nie będąc specjalistą, ale rodzicem, nauczycielem, kolegą – może zrobić – wskazał psychiatra.

W Polsce nie ma skutecznego programu prewencji samobójstw.

Zwrócił też uwagę, że programy edukacyjne dotyczące samobójstw wśród młodzieży są przez ich środowisko praktycznie niezauważane. – Wciąż nie ma w Polsce narodowego programu zapobiegania samobójstwom, a słyszę o jego projekcie już od 15 lat. Wiemy, że skuteczne programy prewencji samobójstw, jakie zostały wprowadzone np. ok. 10 lat temu na Węgrzech, spowodowały redukcję samobójstw o 20-30 proc. w populacji młodocianych. To istotny spadek w skali całego kraju, zwłaszcza że Węgry przodowały kiedyś w Europie pod względem popełnianych samobójstw – podkreślił.

Przykładem skutecznej profilaktyki jest – zdaniem psychiatry – program prowadzony w kilku krajach europejskich Saving Empowering Young Lives in Europe (SEYLE). Był to edukacyjny program dla nauczycieli, wychowawców, księży, osób prowadzących zajęcia pozaszkolne – na których prezentowano, jakie mogą być objawy depresji, i pokazywano, w jaki sposób można skierować młodociane osoby do psychologa czy pedagoga szkolnego. Niestety, nie prowadzono go w Polsce.

Pomoc przychodzi za późno.

– W naszym kraju jest też problem z dostępnością usług medycznych. Na pierwszą wizytę w poradni zdrowia psychicznego młody człowiek czeka często dwa, trzy miesiące, a kryzys samobójczy jest już. Wtedy pozostaje hospitalizacja. Często osoby, które trafiają do szpitala, mogłyby tego uniknąć, gdyby wcześniej uzyskały profesjonalną pomoc – zaznaczył Kropiwnicki. (…)


cały artykuł do przeczytania na stronie internetowej „Gazety Wyborczej”:

www.wyborcza.pl/1,75478,17752930,Psychiatra__W_Polsce_co_roku_popelnia_samobojstwo.html


GABINET PSYCHOTERAPII W GDAŃSKUPSYCHOTERAPEUTA GDAŃSK

Prasa: „Życie wewnętrzne niemowlaka.”

Psychoterapeuta GdańskNa temat życia wewnętrznego niemowlaka od strony naukowej napisała Dorota Romanowska, redaktorka tygodnika „Newsweek”:

„Niemowlę nie jest ani bezradne, ani mało rozgarnięte. Od pierwszych chwil życia próbuje zrozumieć otaczający je świat. Naukowcy właśnie zaczęli zaglądać w głąb jego mózgu.

Wie to każda mama. Wystarczy, że jeden niemowlak zaczyna płakać, a chwilę później wszystkie dzieciaki leżące w pobliżu również drą się wniebogłosy. Przez wiele lat naukowcy zastanawiali się, dlaczego dzieci tak się zachowują. Może przeszkadza im hałas? A może martwią się losem innych niemowlaków?

Zagadkę tę pozwolił rozwiązać dość prosty eksperyment. Naukowcy odtworzyli maluchom nagrania z odgłosami płaczących dzieci. Natychmiast rozległ się głośny płacz. Gdy jednak puścili im nagrania ze swoim płaczem, dzieciaki nie reagowały. Okazało się więc, że już kilkunastomiesięczne dzieci są zdolne przeżywać tak złożone emocje jak empatia. Najnowsze badania, wykonywane przy użyciu skomplikowanych urządzeń, pozwalają wniknąć w głąb umysłów maluchów. Pokazują, że mają one niezwykle bogate życie emocjonalne, świetną pamięć i niesamowitą potrzebę poznawania świata. A przez ich mózg przetacza się istna burza.

(…) już pięciomiesięczne maluchy mają ogromną liczbę połączeń między komórkami nerwowymi w mózgu. Dzięki temu mogą postrzegać przedmioty w taki sam sposób, jak czynią to dorośli – stwierdzili naukowcy z paryskiej École normale supérieure na łamach „Science”. Oni także wykorzystali w badaniach EEG. „Dziecko, które słyszy mowę lub po prostu rozgląda się wokół, zdobywa informacje formujące połączenia nerwowe” – wyjaśnia prof. Nelson na łamach popularnonaukowego miesięcznika „Scientific American”. A im więcej wytworzy się takich połączeń, tym sprawniej działa mózg, tym bardziej inteligentny jest jego właściciel.

I pomyśleć, że niewiele ponad sto lat temu naukowcy byli przekonani, że małe dzieci są dość ograniczone w rozwoju. Twierdzono wówczas, że niemowlaki potrafią przeżywać jedynie najprostsze emocje, jak przyjemność czy smutek, a czas spędzają na jedzeniu i spaniu. William James, psycholog żyjący na przełomie XIX i XX wieku, porównał nawet umysł malucha do „wielkiego wielobarwnego, brzęczącego zamętu”. Dziś wiemy, jak bardzo się mylił. – Dziecko rozwija się wyjątkowo szybko, i to nawet wtedy, gdy tylko leży i wymachuje rękami i nóżkami – mówi Tomasz Kuźmicz z Akademickiego Centrum Psychoterapii i Rozwoju SWPS. (…)

Maluchy mają superpamięć. Potrafią zapamiętać kołysankę, którą usłyszały, będąc w łonie mamy, i rozpoznać ją nawet kilka miesięcy po narodzinach – co wykazali przed kilkoma tygodniami naukowcy z uniwersytetu w Helsinkach.

Poprosili oni grupę kobiet w ciąży, by przez pięć dni w tygodniach ostatniego trymestru słuchały kołysanki. Tę samą piosenkę dzieci usłyszały ponownie tuż po narodzinach i gdy skończyły cztery miesiące. Za każdym razem, gdy rozlegały się znajome dźwięki, dzieci bacznie się rozglądały. Żadnej reakcji badacze nie zauważyli natomiast u maluchów, które w łonie mamy nie słuchały piosenki. – Już wcześniej naukowcy wykazywali, że płód rozpoznaje i zapamiętuje dźwięki pochodzące ze świata zewnętrznego, ale nie wiedzieliśmy, jak długo przechowuje je w pamięci. Nasze badanie pokazało, że dzieci są zdolne uczyć się już w bardzo młodym wieku i że efekty tej nauki pozostają w mózgu na długo – wyjaśnia Eino Partanen, autor badania.”


cały artykuł do przeczytania na stronie internetowej:

www.nauka.newsweek.pl/jak-wyglada-zycie-wewnetrzne-niemowlaka-na-newsweek-pl,artykuly,274267,1.html


GABINET PSYCHOTERAPII W GDAŃSKUPSYCHOTERAPEUTA GDAŃSK